Ostrowianie drugie miejsce wywalczyli po tym jak Adrian Gomólski w biegu dodatkowym pokonał Dawida Lamparta z Marmy Polskie Folie Rzeszów. - Zawody miały bardzo wyrównany przebieg, każda z drużyn miała szanse na wywalczenie medalu. Trzeba się cieszyć z drugiego miejsca, bardzo potrzebny był nam ten medal. Pokazaliśmy, że ostrowski klub też się liczy na żużlowej mapie Polski - mówi trener Jan Grabowski. - Ciężko pracowaliśmy na ten sukces. Możemy być zadowoleni, bo faworytów było kilku a na podium stanęli ci, chyba, na których najmniej liczono - dodał Adrian Gomólski.
Szkoleniowiec ostrowskiego zespołu w Gorzowie skorzystał z usług Gomólskiego oraz Marcina Liberskiego. Jak przystało na lidera nie zawiódł ten pierwszy, ale ważne punkty do końcowego dorobku dołożył także popularny "Libero". - Zwycięzców się nie osądza, punkty zdobyte przez Marcina też były bardzo ważne. Marcin miał kłopoty ze swoim sprzętem, Adrian Gomólski użyczał mu swojego motocykla by zdobyć upragniony medal - mówi Jan Grabowski.
- Na dwa biegi podstawiłem Marcinowi mój motor, żeby spróbował. Wiadomo jednak jak to się jeździ na czyimś motocyklu po raz pierwszy – nie pasowało mu. Emil Idziorek, co prawda nie miał okazji wyjechać na tor, ale był dobrym duchem drużyny. Pomagał nam przy sprzęcie i wspólnie zasłużyliśmy na ten sukces. Każdy spisał się na medal - mówił szczęśliwy Gomólski.
Zadowolony ze srebrnego krążka był także wspomniany przez Gomólskiego - Emil Idziorek, co prawda wychowankowi ostrowskiego klubu nie dane było wystąpić w Gorzowie. 19-latek miał jednak swój udział w awansie do finału, gdy podczas eliminacji w Ostrowie, zdobył kilka punktów, które zapewniły Intarowi Lazur awans do batalii o medale. - Cieszę się, że udało nam się zdobyć srebrny medal. Pomagałem kolegom w parkingu jak mogłem. Cieszę się, że mogłem w półfinale dołożyć kilka punktów. Oby było więcej medali dla naszego klubu w przyszłości - powiedział tuż po zejściu z podium Idziorek.
Ostrowska ekipa stanowiła jedność w gorzowskim finale, zawodnicy poza pomocą w postaci użyczania motocykli doradzali sobie przed każdymi startami. Jeźdźcy Intaru Lazur zamieniali się także polami startowymi, co w tej imprezie jest dozwolone. Lepiej dysponowany Adrian Gomólski wybierał pola zewnętrzne, by ułatwić Liberskiemu dojazd do krawężnika.
- Począwszy od mojego teamu w osobach taty i brata, mechanika Ryszarda Małeckiego, trenera Jana Grabowskiego czy kierownika Pawła Stangreta wszyscy tworzyliśmy fajną atmosferę w parkingu. Na torze było podobnie. Chciałbym podziękować nielicznej grupce kibiców z Ostrowa za doping, mimo dalekiej drogi stawili się w Gorzowie. Pojawiło się też także kilku kibiców z Gniezna, za co im także dziękuję - powiedział Gomólski.