Kowalik: Speedway to gra szczegółów

Azoty Tauron Tarnów pokonały w niedzielę Unibax Toruń 50:40. I mimo, że menedżer gości Mirosław Kowalik liczył na więcej, to pochwalił swój zespół za walkę i nieustępliwość do ostatniego wyścigu.

- Tej porażki nie musimy się wstydzić. Przegraliśmy, ale po fantastycznych zawodach. Niemniej jednak przyjechaliśmy do Tarnowa po dwa punkty, które zostały nam wydarte przez zespół Azotów Tauronu na Motoarenie. I faktycznie byliśmy tego zwycięstwa w Tarnowie bardzo blisko. Niepotrzebnie przegrane w drugim, trzecim i czwartym wyścigu w jakiś sposób ustawiły mecz. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolony ze swojej ekipy, bo rozpędzamy się i bardzo mocno chcemy wejść do tej upragnionej pierwszej czwórki. A jak już do niej wejdziemy to wszyscy zobaczą na co nas stać - mówi.

W sumie na torunianach "Jaskółki" zdobyły komplet pięciu punktów. Przebieg dwumeczu na korzyść tarnowian ustawiła pierwsza wygrana potyczka na MotoArenie, do której z menedżerem Kowalikiem postanowiliśmy jeszcze raz powrócić. - Miedziński zrobił tylko cztery punkty u siebie, a to rzadko kiedy mu się zdarza. Defekt Holdera podczas biegu, w którym z remisu 3:3 zrobiła się podwójna przegrana. W kolejnym wyścigu przesiadł się na następny motocykl, który także w ogóle nie jechał. To sprawiło, że dwie gonitwy w jego przypadku zostały zmarnowane. Potem nastąpiła przesiadka na motocykl Ryana Sullivana i wygrał kolejne trzy. Ja upatrywałem więc przyczyn tej porażki akurat w tym spotkaniu w niedyspozycji sprzętowej Chrisa Holdera - tłumaczy.

Mecz w "Jaskółczym Gnieździe" świetnie rozpoczęli przyjezdni. Bracia Pulczyńscy nieoczekiwanie pokonali podwójnie bardzo mocną na swoim terenie parę Maciej Janowski - Jakub Jamróg. - Bieg juniorski wygraliśmy na 5:1 czwarty raz z rzędu więc to o czymś świadczy. Dużo z nimi pracujemy i rozmawiamy. Wygląda na to, że sprzęt też już mają dograny odpowiednio. Taka ciężka praca musi przynieść efekty prędzej czy później - oznajmia były zawodnik m.in. Polonii Bydgoszcz

Były to jednak miłe złego początki. Do głosu zaczęli dochodzić podopieczni Marka Cieślaka, a spore kłopoty rozszyfrowaniem miejscowej nawierzchni mieli przede wszystkim Ryan Sullivan i Darcy Ward. Ich rodak Chris Holder także nie błyszczał z początku. - Z dopasowaniem każdy miał problem. Nawet Greg Hancock potrafił pierwsza dwa biegi wygrać, by w następnych przywieźć zero i ponownie zwyciężyć. Dzisiejszy speedway polega na grze szczegółów. Kto pierwszy je "dorwie" wygrywa wyścigi. Ale faktycznie mieliśmy w początkowej fazie spotkania ogromny kłopot z odnalezieniem właściwych ustawień. Tarnów wtedy odjechał, staraliśmy się, ale było nam już później szalenie ciężko tę przewagę zniwelować - komunikuje 43-letni menedżer.

Po miesięcznej przerwie do drużyny Unibaksu powrócił rekonwalescent Darcy Ward. W jego przypadku było widać spory rozbrat z torem i motocyklem żużlowym, dlatego pięć "oczek" na tarnowskim owalu nie odzwierciedla tego, co dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów potrafi będąc w pełni formy. - Ta ręka nie jest jeszcze w stu procentach sprawna, ale myślę, że jeszcze tydzień góra dwa i wszystko będzie w porządku. Powoli wraca do siebie, miał długą przerwę, to też musi nieść z sobą jakieś brzemienne skutki - usprawiedliwia swojego jeźdźca Kowalik.

Z naszym rozmówcą postanowiliśmy poruszyć jeszcze wątek niedawno zakończonego Drużynowego Pucharu Świata. Wszak zwycięstwo młodej kadry Danii nad faworyzowaną Australią i brak awansu Polaków do rozgrywki finałowej odbił się w światku żużlowym dużym echem. - Szczerze mówiąc jestem zaskoczony. Byłem wręcz przekonany, że poradzimy sobie z awansem już w bydgoskim półfinale. Po raz kolejny wygrał jednak sport, czyli niekoniecznie zwyciężyć musiał faworyt. Obawiałem się barażu w Malilli, gdzie rzeczywiście przegraliśmy ten turniej. Nie sądziłem, że w finale Duńczycy aż tak pójdą za ciosem i będą w ostatecznym rozrachunku triumfować. Ja osobiście kibicowałem i trzymałem mocno kciuki za Australię. A to dlatego, że w tej reprezentacji mam dwóch swoich zawodników: Chrisa Holdera i Darcy’ego Warda. Przegraną "Kangurów" uznaję za wielką niespodziankę - komentuje.

Komentarze (10)
avatar
Kpiarz
20.07.2012
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jest coraz lepiej. Nie musimy się wstydzić porażki. W związku z tym jesteśmy dumni, że przegraliśmy. 
avatar
jack z Torunia
20.07.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wypowiedź Kowalika to dorabianie teorii do wyników. Żużel to prosty sport, zawodnik i sprzęt. Nie można tego oddzielać. Z nowymi tłumikami jest większa loteria i albo się uda albo nie, albo kto Czytaj całość
avatar
Marlon
20.07.2012
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Gdy kolejny raz czytam o "niepotrzebnych przegranych" to nóż mi się w kieszeni otwiera. Czy w sportowej rywalizacji (podkreślam: sportowej!) jakakolwiek przegrana jest potrzebna?
Nie może pan K
Czytaj całość
avatar
Solar 1
20.07.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oby tak było,obecnie dobry junior w każdym zespole jest na wagę złota a dwóch to już w ogóle pełnia szczęścia. 
Krakus1
20.07.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Podoba mi się praca Kowalika i Ząbika nad braćmi Pulczyńskimi. W przyszłym sezonie mogą być najlepszymi juniorami ligi.