Wanna wypełniła się gorącą wodą. Wszelkie możliwe pachnidełka egzystujące na naszej planecie wkroczyły do świata Freddiego. Wokalista formacji Queen zrzucał adrenalinę po koncercie. W zaciszu wanny Mercury rozmyślał o rodzinnym Zanzibarze. Rechotał, gwizdał, to rozczulał się, to szyderczo się uśmiechał. Freddie lubił odgradzać się od muzyki w domowym zaciszu, ale nic tak cudownie nie działało na jego kreatywność jak kąpiel w wannie. "Somebody to love", które Freddie uznawał za jeden ze swoich najlepszych numerów, skomponował w oparach wydobywających się z wanny. Wcześniej powstały hity: "Killer Queen" (1974) i arcydzieło "Bohemian Rhapsody" (1975). Freddie mawiał: - Występowanie przed tłumem to jak zastrzyk adrenaliny. Żadne uczucie nie jest w stanie temu dorównać. Po odlocie na scenie potrzeba mi wielu godzin, aby dojść do siebie i zacząć zachowywać się normalnie. Nie oznacza to bynajmniej, że chcę iść do nieba. W piekle można spotkać ciekawszych ludzi…
Boski Freddie. Brytyjski dziennikarz zajmujący się muzyką i żużlem, Peter Oakes, twierdzi, że w głębi duszy, Freddie Mercury był wrażliwym człowiekiem. Debbie Hancock, pani promotor Somerset Rebels, nie tworzy tak głośnych dzieł jak muzyczny geniusz i czarodziej Freddie Mercury, ale też lubi korzystać ze zdobyczy cywilizacji. Debbie nie obmyśla jak zbudować zespół na nowy sezon wpatrując się w bąbelki, nie zastyga na widok boazerii, ale woli nie rozstawać się ze swoim telefonem. Nawet wtedy kiedy przesiaduje na zboczu wzgórza, z którego rozciąga się uroczy widok na stadion Rebeliantów.
To na tym wzgórzu Debbie Hancock wpadła na pomysł, aby jedną z alejek przylegających do stadionu nazwać "Emil Kramer Way". Jason Doyle pomagał przy zrealizowaniu tego projektu. Emil… Grudzień 2009 roku… Świat pędzi w tak nieznośnym tempie, że czasem warto przycupnąć na łonie natury, aby zmysły podążały niczym żółwie. Zjechać z autostrady, zostawić samochód i zamyślić się. - Rany przysychają, już nie reagujemy rozbieganym wzrokiem, już nie ma rozdygotanych rąk. Jednak Emil Kramer wciąż mieszka w naszych głowach i sercach. Człowiek dusza. Patrzę na zieleń i przypominam sobie jego twarz. Roześmianą, ale gdzieś w tle taił się w niej niepokój. Jakżeż Emil cieszyłby się gdyby dożył żużlowej Grand Prix na Friends Arena… 27 października 2012 roku zostanie oddana do użytku przepiękna sportowa arena w Sztokholmie. 14 listopada 2012 roku na tym eleganckim stadionie zagrają towarzysko Szwedzi z Anglikami (piłka nożna), a począwszy od 2013 roku przez 5 lat będą ścigać się najlepsi żużlowcy świata. 50 000 kibiców, imponująca pojemność stadionu. W każdej chwili będzie można zasunąć dach. Najpiękniejsze jest to, że szefowie Friends Arena konsultowali z BSI/IMG oraz z FIM-em kwestię położenia toru zanim przystąpiono do budowy obiektu. Martin Englund, dyrektor Friends Arena i jego ścisłe grono współpracowników przybyło przed czterema laty do Goeteborga. Podczas spotkania z ludźmi z BSI/IMG, Szwedzi dokładnie wypytywali o parametry toru. Ole Olsen (trzykrotny IMŚ’71, 75, 78) i Torben Olsen (dyrektor operacyjny BSI/IMG) przekazali wszelkie dane dotyczące budowy toru. To miłe, że szefostwo Friends Arena chce, aby na narodowym stadionie Szwedów zagościł speedway - zauważa Debbie. Ptaszki wesoło zaświergotały, zapach skoszonej trawy sprawiał, że pani promotor za żadne skarby nie zamierzała opuszczać wzgórza. W tej scenerii często padały "Las Palabras de Amor" jak powiedziałby Freddie i gitarzysta Queen, Brian May…
- Ostatni turniej Grand Prix, który odbył się w Sztokholmie w 2004 roku na Stadionie Olimpijskim długo był tematem dyskusji w rodzinie Kramerów. Kto by pomyślał, że Emil nie doczeka chwili kiedy Speedway Grand Prix ponownie zawita do szwedzkiej stolicy. Dla nas, zawodnicy, którzy przychodzą do ekipy Rebeliantów, są jak członkowie rodziny. Dbamy o to, aby mieli gdzie spać, dostosowujemy ich przeloty w taki sposób, aby mogli zdążyć na kolejne zawody. Troszczymy się kiedy zawodnikowi zatrze się silnik czy skasuje motocykl na skutek karambolu. Organizujemy zbiórki pieniędzy dla tych Rebeliantów, którzy są w finansowych tarapatach. 15 czerwca przed meczem z Glasgow Tigers czterech żużlowców otrzymało czeki. Utworzyliśmy specjalny fundusz - Somerset Riders’ Equipment Fund. James Wright i Alex Davies otrzymali po 500 funtów, a Kyle Newman i Tom Perry dostali po 250 funtów. Chcemy, aby jak najwięcej fanów jeździło na nasze mecze wyjazdowe, dlatego organizujemy przewozy autokarowe oferując specjalne zniżki. Nie będziemy jednak pobłażliwi dla śpiochów. Jeśli ustalamy, że zbiórka kibiców, którzy chcą jechać autokarem na mecz wyjazdowy odbędzie się o 7.15. to oznacza to, że o 7.30 kierowca odpala autokar i ruszamy w drogę. Marzy mi się, aby na finał czwórek w Peterborough pojechało tylu fanów co w 2001 roku do Rye House na Conference League Riders’ Championship… Wtedy jechaliśmy siedmioma autokarami - snuć plany piękna rzecz, Debbie… Położyć się na trawie, spojrzeć na niebo i zanucić numer Queen "This could be heaven"…
James Wright potwierdza słowa Debbie. Wrighty, który wygrał Premier League Riders Championship w 2007 roku, uważa, że w Somerset czuje się jak u siebie w domu. - Nie będzie w tym przesady jeśli powiem, że Rebelianci pomogli mi odzyskać radość ze ścigania. Może moje wyniki nie są mega porażające, ale odkąd przyłączyłem się do Somerset Rebels, czuję się pewniej na motocyklu. Debbie Hancock i jej współpracownicy pozwolili mi zapomnieć o kontuzjach. Dostrzegam pozytywne kolory speedwaya. Jesteśmy prawdziwą drużyną. Chłopcy często śmieją się ze mnie, kiedy nazywam nas Trójką Muszkieterów w powiększonej skali, ale u nas naprawdę panuje zasada: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ostatnio czułem się tak wspaniale kiedy jeździłem dla Swindon Robins w 2008 roku. Jeśli ktokolwiek zawali zawody, nikt nie celuje do niego z dubeltówki. Wszyscy patrzymy z optymizmem w przyszłość, na każdych zawodach sobie pomagamy. Autorami dobrych wibracji są: Bish (ksywka menedżera zespołu: Steve’a Bishopa) i Garry May (współpromotor). Przed zawodami żartują, a kiedy nadchodzi pora na poważne ściganie, robią wszystko, abyśmy czuli się komfortowo. Wspierają, doradzają, biegają z boksu do boksu, doglądają czy czegokolwiek nam nie brakuje. Czuję, że powinienem podziękować im za to, że trafiłem do tak świetnego klubu, a najlepszym sposobem będzie zdobycie mistrzostwa Premier League w sezonie 2012 - wyznaje James Wright. Jak na razie Rebelianci są na dobrej drodze, aby zapewnić sobie udział w play - off. W Premier League sezon zasadniczy składa się z 24 spotkań, a awans do fazy play - off zapewni sobie 6 najlepszych drużyn. Somerset zajmuje w tej chwili czwarte miejsce w tabeli Premier League.
Kapitan Wiedźm z Ipswich, Australijczyk Kevin Doolan, ma mniej powodów do zadowolenia niż Wrighty, ale uważa, że zespół z hrabstwa Suffolk nie powinien załamywać się, bo wciąż stać ich na awans do play - off. - Wyglądamy solidnie zarówno na papierze jak i na torze. Co prawda przegraliśmy dość niespodziewanie u siebie z Rye House Rockets i Scunthorpe Scorpions, ale przed nami jeszcze wiele ligowych spotkań, więc nie ma czym się stresować. Wiedzieliśmy już przed sezonem, że stawiamy na mieszankę rutyny z młodością, a tak skonstruowany żaglowiec nie zawsze gnany jest przychylnym wiatrem. Czasem dopada nas szkwał i jest krucho, innym razem cieszymy się z lekkiej bryzy - mówi Doolan. Kevin nigdy nie wziął udziału w słynnych regatach Sydney - Hobart. Nie przepada za senną, acz cudną przyrodniczo Tasmanią, ale w jego głowie rodzą się takie urocze porównania. Szefostwo Ipswich jest bardzo wyrozumiałe dla dwójki młodych kangurów: Rohana Tungate’a i Camerona Heepsa, ale Chris Louis i Pete Simmons oczekują bardziej stabilnej formy od Mata Tresarrieu czy doświadczonego, bo dysponującego ośmioletnim stażem na Wyspach, Mortena Risagera. Francuz zadebiutował w Anglii w 2002 roku kiedy zaciągnął się w szeregi Isle of Wight Islanders. Pomimo objeżdżenia na brytyjskich torach, Tresarrieu nie błyszczy w rezerwie Wiedźm. 8 czerwca 2012 roku Mat zdobył tylko 3 oczka w meczu z Redcar Bears. Ipswich z trudem uporało się z niedźwiadkami wygrywając u siebie zaledwie 46:44. Jakby zaśpiewał nieśmiertelny Freddie, Chris Louis wciąż czeka na "Breakthrough" ze strony Mata Tresarrieu…
Krykiet… Raz do roku żużlowcy Ipswich Witches podążają śladami sir Donalda Bradmana i Steve’a Waugh. Cel jest szczytny. Mecz krykieta rozegrany pomiędzy żużlowcami a reprezentacją lokalnych dziennikarzy ma kolosalne znaczenie dla Kima Janssona. Sparaliżowany szwedzki żużlowiec, były jeździec Ipswich Witches, zawsze przylatuje na ten wyjątkowy mecz. Podczas meczu zbierane są środki na leczenie sympatycznego Szweda. W tym roku Kim Jansson przybył do Ipswich wraz z mamą. W przepiękny, pachnący słońcem wieczór 20 czerwca 2012 roku, żużlowcy i dziennikarze zebrali się na Chanty Park. Przy Chanty Park mieści się siedziba klubu krykieta w Ipswich i Wschodnim Suffolk. Przybyło wielu kibiców Wiedźm. - Zaskoczył mnie Pete Simmons - wyznał Kim Jansson. - Gra wspaniale w krykieta. Widziałbym go w składzie Brytyjczyków na mecze rozgrywane z Australią na Melbourne Cricket Ground. The Ashes… Wiedziałem, że Kevin Doolan doskonale czuje się w roli batsmana. Świetnie radziła sobie trójka: Dakota North, Taylor Poole i Rohan Tungate. Wszystkich rozbawił stadionowy elektryk, Steve Smith. Był genialny. Gratuluję zwycięstwa żużlowcom, którzy pokonali media. Dziękuję kibicom za pamięć i wielkie serce - wyznał wzruszony Kim Jansson.
Chris Louis i Pete Simmons próbują rozmaitych metod, aby zmobilizować zawodników do skutecznej jazdy. 14 czerwca przed meczem z obrońcami tytułu - Glasgow Tigers, Chris i Pete zabrali zawodników do restauracji na dobrego… steka. - Chcieliśmy, aby chłopcy znów poczuli się jak zgrana paczka kumpli. Najwyraźniej stek był dobrze wysmażony, bo pokonaliśmy Glasgow 64 - 29. Tylko Josh Grajczonek i Joe Screen stawiali opór Wiedźmom. To był piękny prezent na 71 urodziny Johna Louisa - wyznał Pete Simmons. Jednak kiedy 11 lipca 2012 roku Wiedźmy uległy u siebie drużynie Scunthorpe Scorpions, pojawiły się opinie, że rozgromienie Tygrysów z Glasgow nie było efektem świetnie przyrządzonego steka, lecz … korków na drodze A1. Trzech zawodników Glasgow utknęło w gigantycznym korku. Pechowcy przebierali się w pośpiechu. Kiedy dotarli na stadion w okamgnieniu musieli siadać na motocykle. Na rozmowę z mechanikami zabrakło czasu… James Grieves rozpaczał, że ciężarówka, która płonęła w okolicach Stoke, spowolniła jego podróż do Ipswich. „Straciłem ponad 2 godziny, widok stojącej w ogniu ciężarówki był przerażający. Wyjechałem z Glasgow z ogromnym zapasem czasu, a po perturbacjach na szosie, okazało się, że dotarłem na Foxhall w momencie kiedy włączono zegar 2 minut! - przyznał Grieves. Kiedy korek został rozładowany, James wcisnął pedał gazu, z radia popłynął fragment "I’m going slightly mad" Queen…
Debbie Hancock praktycznie nie rozstaje się z telefonem komórkowym. Prowadząc żużlowy klub, wciąż trzeba nasłuchiwać wieści z różnych części Europy, a w zimowej przerwie należy poszerzyć wachlarz, bo zawodnicy często decydują się na starty w Australii. Miły wieczór na wzgórzu nieopodal Somerset to taki, w czasie którego nie nadejdzie żaden sms. Byle z dala od kontuzji i perturbacji z przemieszczaniem się zawodników. - Uwielbiam pomagać moim zawodnikom. Czuję się jakbym wciąż rozwiązywała rebusy… To zajęcie, które sprawia mi sporo przyjemności. 29 czerwca moi Rebelianci podejmowali na swoim torze zespół Skorpionów ze Scunthorpe. Byłam zachwycona kiedy Sam Masters oznajmił mi, że chce pojechać w piątkowy wieczór przeciwko Skorpionom. Wiedziałam jak bardzo liczył na awans do Grand Prix Challenge, a następnego dnia, 30 czerwca, miał półfinał eliminacji do GP we włoskim Lonigo. Zasugerowałam Samowi, że powinien odpocząć i skoncentrować się na walce o przepustkę do GP, ale on odparł, że nie chce zawieść kibiców Somerset, bo w tym klubie stworzono wspaniały klimat. Masters powiedział, że czułby się nieswojo, gdyby odmówił startu w piątkowym meczu Premier League. Uzgodniliśmy, że jego mechanicy o wiele wcześniej ruszą na kołach do Werony i odbiorą go z lotniska, a ja zadbam o optymalną trasę przelotu. Sam wiedział, że zarwie kawałek nocy i będzie musiał wylecieć wczesnym rankiem z Anglii chcąc zdążyć na trening i zawody w Lonigo. Zgodził się. Wszystkich naszych zawodników traktujemy jednakowo. Siadamy przy stoliku w klubowym pomieszczeniu i planujemy z wyprzedzeniem ich wyjazdy. Wiem, że oni uwielbiają przebywać na Oak Tree Arena - wyznaje Debbie Hancock.
Pozbawiony swoich motocykli, które mechanicy zabrali do Włoch, Sam Masters skorzystał ze specjalnej konstrukcji. Chris Holder, James Holder i Jason Doyle podarowali Mastersowi rozmaite części, z których Sam Masters złożył motocykl ochrzczony mianem "Frankenstein". Na tej przedziwnej konstrukcji skleconej z ludzkich serc, Masters wykręcił 11 oczek + 2 bonusy. W Lonigo nie miał tyle szczęścia i odpadł z eliminacji do Grand Prix’2013…
We wtorkowy wieczór, na 285 metrowym torze na Foxhall Stadium, ligowy pojedynek stoczą Wiedźmy z Rebeliantami. Zabraknie rekordzisty toru, Duńczyka Hansa Andersena, za to przy mikrofonie Polsatu Sport usiądzie były reprezentant Wiedźm - Dawid Stachyra. Finalista Indywidualnych Mistrzostw Polski, człowiek biegle władający językiem rosyjskim, ale swobodnie czujący się również w narzeczu Byrona. I niewykluczone, że tuż po wyjściu ze studia "Davidoff" Stachyra zanuci przepiękny utwór Queen "Innuendo"…
TOMASZ LOREK
Ipswich Witches - Somerset Rebels, Polsat Sport, 17 lipca, godz. 20.30. Zapowiedź meczu Premier League.