Marian Maślanka o Lee Richardsonie: To był skromny i przyjazny człowiek

Całe żużlowe środowisko wstrząsnęła informacja o śmierci Lee Richardsona. Anglik w naszym kraju reprezentował kilka zespołów. Znaczną część swojej kariery spędził w Częstochowie, gdzie wielkim orędownikiem jego talentu był Marian Maślanka. Były prezes częstochowskiego klubu nie może uwierzyć, że Richardsona nie ma już wśród nas.

Nie spodziewałem się, że to wszystko skończy się tak tragicznie, bo miałem okazję oglądać ten mecz w telewizji i z tego względu jestem naprawdę przybity. Lee zapisał się bardzo pozytywnie w mojej pamięci. Przychodząc do nas nie był zawodnikiem wybitnym i wielu pukało się w czoło, gdy zaproponowaliśmy mu pięcioletni kontrakt. To był długoletni plan rozwoju, z czego bardzo zadowolony był jego menadżer, John Davis. Lee docenił ten komfort, bardzo się starał i myślę, że najlepsze lata swojej kariery przynajmniej w Polsce spędził u nas, choć na początku nie mógł się odnaleźć i miał problemy. Zapamiętam jego wielką ambicję. Był naprawdę godzien tego, by startować u nas tyle sezonów. To był skromny człowiek, bardzo przyjazny, który zawsze jeździł fair na torze. Zawsze zostawiał rywalom miejsce pod bandą. Z tego powodu naprawdę bardzo dobrze zapisał się w mojej pamięci - wspomina tragicznie zmarłego Anglika były prezes Włókniarza Częstochowa, Marian Maślanka.

Maślanka wspomina również członków zespołu Anglika, którzy zawsze dokładali wszelkich starań, aby Richardson jak najlepiej prezentował się na torze. - Lee miał wspaniałego mechanika Darka Łapę, który zawsze bardzo się starał i pożyczał motocykle, czy wszelakie części, gdy była taka potrzeba. Nie było z tym żadnych problemów. Warto także wspomnieć, że w trudnym czasie, gdy wycofał się sponsor strategiczny z naszego klubu, firma Złomrex, Lee jako jeden z pierwszych zgodził się na redukcję kontraktu, a potem wraz z pozostałymi zawodnikami stanął na najniższym stopniu podium. Korzystając z okazji, chciałbym wielkie wyrazy współczucia złożyć na ręce rodziny Lee Richardsona. Rozmawiałem z Darkiem Łapą, który był załamany, a także z Johnem Davisem, z którym pozostaję w bardzo dobrych kontaktach. Powiedziałem, że jeśli będzie taka potrzeba, to jestem otwarty i mogę w każdej sytuacji udzielić im swojej pomocy i wsparcia - kończy Marian Maślanka.

Źródło artykułu: