Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Falstart Ekstralipy i antypromocyjny tor na Resztę Świata

Miliiiiiiicjaaaaaaa!!!! Bydgoszcz chce nas pozabijać swoim trefnym, dziurawym i nierówno przyczepnym torem!!!! - darli się zielonogórzanie podczas inauguracyjnego meczu żużlowej Ekstraligi ‘2012.

W tym artykule dowiesz się o:

- Spokojnie, przecież to my jesteśmy milicja, nie wiecie, że przez lata byliśmy gwardyjskim klubem? - odpowiadali gospodarze spotkania, czyli Poloniści.
Nad Brdę z łezką w oku wróciła więc dawna tradycja, czyli gówniany tor. Na licencji leszczyńskiej? W ostatnich sezonach na Polonii królował beton i ślizgawica. Ale przecież w latach 70. na nawierzchnię lano tam hektolitry wody, a brony pracowały aż miło, plotkowano, że dosypywano tam nawet wapno, ot tak "na szczęście". Start był twardy, więc para gości ostro śmigała spod taśmy, by już na 30 metrze leżeć na plecach, gdyż zawodnicy wpadali na przyczepne bagno i szli na koło. A jeżeli nawet przemknęli przez tę pułapkę, to i tak nie mogli się na tym kartoflisku złożyć w łuk. Zaś gospodarze, obeznani z tajemnicami swojego toru, spokojnie pyr, pyr jechali sobie po 5:1. Był wówczas taki ligowy mecz, w którym przeciw fatalnej bydgoskiej nawierzchni zbuntowali się żużlowcy... Unii Leszno (tak, tak!) i na znak protestu ostentacyjnie pokonywali bez gazu okrążenia, oddając Polonistom wyścig po wyścigu. Afera zrobiła się na całą Polskę. Imaginujecie sobie to? Leszno oprotestowujące kopny tor?! Bo z kolei "Byki" w tamtych czasach zasuwały jedynie na betonie. I tak to nam się przez minione dekady zmienił ten speedway! Abarot.

Tak więc na inaugurację sezonu ‘2012, w śmigusa-dyngusa, Bydzia u siebie pewnie wygrała z Zielonką. A dlaczego nie? Falubaz mistrzowski jest już tylko z nazwy, choć żadnej drużynie nie radzę go lekceważyć. Mógł nad Brdą przegrać znacznie niżej, gdyby nie trefny tor (acz generalnie absolutnie nie jestem przeciw "nawierzchniom pod koło") ze zbyt przyczepną małą oraz przez błędy sędziego. Polonia nie zrobiła na mnie oszałamiającego wrażenia. Kiedy tor po przemieleniu go przez tylne koła motorów wreszcie na koniec zrobił się znośniejszy do jazdy i zdatny do wyprzedzanek, to gospodarze już nie byli takimi kozakami. "Buczek" przestał istnieć. Ciekaw jestem więc jego i całej Polonii na wyjazdach. No i nie każdy Łaguta umie jeździć na żużlu.


Koncert Stevie Wondera, tylko jak on wszedł na sędziowską wieżyczkę?

Houston, mamy problem! I to od lat. Z żużlowymi arbitrami. Jerzy Najwer uznał, że speedwayowa Temida musi być ślepa i udawał, że nie widzi, co się dzieje z bydgoskim torem, zwłaszcza na pierwszym łuku. Przynajmniej nie za bardzo walczył, żeby go wyrównać i polikwidować plamy, czyli miejsca mniej i bardziej przyczepne. A trup się ścielił. Za to ów Najwer miał zwidy i wywalił Jonssona za faul, którego Szwed nie popełnił (nie zmienił swego toru jazdy!) oraz przerwał prowadzącemu Dudkowi wyścig, bo się temuż arbitrowi ubzdurał lotny start Patryka. No to w powtórce niesamowity tego dnia "Dudi" (już na sparingu we Wrocku widać było, że jest w sztosie i że teraz jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej) zrobił sędziemu powtórkę z rozrywki i ponownie błyskawicznie wygrał start. A w innym przypadku ten sam arbiter nie przerwał biegu, gdy czołgający się gospodarze uciekli mu spod taśmy na 5:1!

Natomiast Najwer rzeczywiście miał prawo wykluczyć Protasiewicza. Choć nie musiał, bo to był pierwszy łuk. Zbyt przyczepna ścieżka po małej po prostu wyciągnęła na wejściu "Protasia" na zewnątrz (widać, zielonogórzanin nie posadził swego nabiału na baku i nie upilnował przodu wyrywnego motoru), a tam już czekał na ścięcie Kościecha. Tyle, że prawdziwym winowajcą był tu tor! Tak bywa, gdy amatorzy biorą się za przygotowanie kopki.

Z kolei, Piotr Lis na meczu w Gorzowie nie widział, iż taśma idzie nierówno w górę.

Na meczu Polska-Reszta Świata na moment przed wywrotką Hancocka był wyraźny falstart, lecz sędzia Artur Kuśmierz to puścił i nie zareagował. A już w ogóle ubawił mnie, gdy w towarzyskim meczu wykluczył "Protasia" za przekroczenie dwóch minut! Taki służbista z niego! Ludzie przecież zapłacili za bilety, żeby sobie pooglądać wyścigi w cztero, a nie w trzyosobowej obsadzie.

Oczywiście, że absolutnie nie mam nic przeciw osobom niedowidzącym, nawet jeśli są to arbitrzy żużlowi, a nawet martwię się o nich, jak oni z takimi wadami wzroku wdrapują się tak wysoko na tę swoją sędziowską wieżyczkę?! To przecież może być dla nich niebezpieczne!


Co to za niespodzianki?

To że Gorzów strasznie obił u siebie jednego z kandydatów do korony tj. Unibax, nic nie znaczy. W ubiegłym sezonie "Anioły" w rundzie zasadniczej dostały tam do 38 w plecy, a w play off do 30, czyli jeszcze bardziej niż w miniony lany poniedziałek! Tak, czy siak nie był to dla nich "fajny działek". Wyglądało na to, że Sullivanowi coś nie bardzo służy małżeństwo, a Holderowi ojcostwo i familijne życie. Mówię wam, diabli nadali z tymi babami! I ciekawi mnie z czego w parku maszyn tak się cieszył Ward, gdy jego drużyna zbierała bęcki? Ale "Krzyżacy" nadal będą jednymi z faworytów ligi.

Zaskoczyło mnie to, że Tomek Gollob choć z racji swego kunsztu wyprzedzał rywali (zagubionych niczym dzieci we mgle), to wcale nie był taki szybki jak w Nowej Zelandii. Wydawało mi się nawet, że momentami wręcz hamował młodego Jensena i Iversena. Oni chyba tylko z szacunku nie wyprzedzali Tomka, a poza tym w meczu ligowym, liczy się tylko wynik pary.

"PUK, PUK, to ja" jako Stalowiec zasuwa teraz kozacko, czyżby więc w barwach Zielonki, gdzie okrutnie dołował, odwalał jakąś dywersję, czy co?

Patrzyłem na Kasprzaka i pytałem siebie: - Kiedy wreszcie ten utalentowany żużlowiec zacznie jeździć w polskiej lidze tak, jak go na to stać?

Obsobaczyliście mnie, że przewidywałem pogrom Włókniarza w Lesznie, a tymczasem "Medaliki" postawiły się "Bykom". Taka to liga i taki rozkład biegów, że ekipa mająca w składzie jedynie dwóch prawdziwych żużlowców i pół pierwszoligowego Harrisa może napędzić stracha faworytom do korony, czyli odmłodzonej Unii. Czapki z głów przed Królową! Zobaczcie, jak tam pracuje szkółka żużlowa i ile produkuje talentów! Leszno wypuszcza je na potrzeby całego polskiego żużla, łącznie z reprezentacją. Bo mu się chce i nie żałuje na to grosza! Szacun.

Wybrzeże Gdańsk, które dla mnie wciąż jest potencjalnym spadkowiczem (acz mu tego absolutnie nie życzę - Gdańsk to dla mnie najpiękniejsze miasto w Polandii), obiło u siebie marną Marmę Rzeszów. Niby Stal Rz. na papierze jest mocniejsza od "Morskich", lecz tak naprawdę w składzie ma tylko dwóch żużlowców z jajami tj. Crumpa i Walaska, a reszta... jak to mawiają w Toruniu? Pussy, czy jakoś tak?

Za to typowałem wynik 60:30 tarnowskiego Dream Teamu ze Spartą. Wrocławianie mentalnie i sprzętowo chyba jeszcze nie są w sezonie, ale teraz ciężko pracują. A w Tarnowie po poprawkach Cieślaka, tor już "jest normalny" do jazdy, a nie taki betoniasty i nudny, jak do tej pory.

Przyznacie, że inauguracja Ekstralipy ‘2012 wypadła raczej lekkopółśrednio. Wielkiej ekscytacji nie było, acz gdzieniegdzie momentami bywało nawet ciekawie, no i zwycięzcy oczywiście się cieszą. Podział na dwie spodziewane piątki, jeśli chodzi o siłę zespołów: górną i dolną, na razie w realu obowiązuje.

Nowe kadry

Jestem zachwycony jazdą Michaela Jepsena Jensena ze Staleczki Gorzów. Hancock, Gollob, Crump i Pedersen to championi, ale przyszłymi mistrzami będą najbardziej utalentowani z całego żużlowego miotu: Hampel, Jonsson, Sajfutdinow, Holder, Ward, wspomniany Jensen właśnie oraz bracia Pawliccy i "Magic" Janowski. Czarny koń to oczywiście Grisza Łaguta! Mój wielki faworyt. Faularz (Ruscy tak mają, idą na łokcie), ale lubię jak jedzie.

Zmierzch Tytanów

Chciałbym się mylić, ale zdaje się, że moi ulubieni wojownicy torów "Balon" Baliński i "Złotówa" Holta powoli odchodzą w żużlowy niebyt. Jakże chciałbym się mylić, lecz "Bali" od kilku sezonów sygnalizuje, że jest już bardziej pierwszo niż ekstraligowym jeźdźcem. Z kolei, Holcie w tym wieku już chyba nie chce się jeździć na żużlu. Wypalił się. Do tego sezonu jest w ogóle nieprzygotowany, co podkreśla nawet trener Falubazu Rafi Dobrucki. Szkoda walczaków!


Mecz z Okolicą będzie unieważniony?!

Z ostatniej chwili: Niestety, decyzją władz polskiego żużla, wczorajszy zwycięski mecz naszej reprezentacji z Resztą Świata ma być unieważniony z powodu niebywałych uchybień regulaminowych: fotoreporterzy nie założyli białych koszul, a Hancock przed zawodami wysunął pół laczka na tor. No i stolik do losowania zestawów był o 35 mm niewymiarowy! To oczywiście taki mój facebookowy żart. Trochę przez łzy. Trzącha mną bowiem, gdy różni psuje psują nam żużel. To między innymi do Pana, Panie Kowalski z Ekstraligi! Najpierw, nie wiadomo czemu, żużlowcom zabrano próbę toru, potem puszczono na pierwszy ogień wyścig juniorów, a ostatnio zabroniono zawodnikom wychodzić na tor już na 90 minut przed meczem, żeby nie mogli sprawdzić, w jakim stanie jest nawierzchnia i jakie czyhają na niej pułapki. Czyżby kolejnym pomysłem Kowalskich miałyby być ligowe biegi z udziałem ośmiu zawodników, z tym że czterech jechałoby spod taśmy normalnie w lewo, ale czterech kolejnych ruszałoby pod prąd (w prawo) z naprzeciwległej prostej i kto przeżyje, ten wygrywa? Bo wszystko chyba zmierza w tym kierunku! Kibice na necie drą łacha: "Może władze naszego żużla wprowadzą coś w stylu starej próby toru - drużyna gości będzie miała prawo wystawić jednego zawodnika do spaceru po torze. Spacer rozpoczyna się spod taśmy na sygnał sędziego i należy go przerwać po wystrzeleniu czerwonej racy z wieżyczki. Obowiązuje obuwie sportowe w celu wyeliminowania prób preparowania toru drewniakami".

"„A może niech to arbiter meczu robi próbę toru jadąc na pełny gaz na wybranym losowo motocyklu gospodarzy. To byłaby przednia zabawa dla fanów!"

Jak już podały nasze niezawodne www.sportowefakty.pl, GKSŻ jednak poszła po rozum do głowy (lepiej późno niż wcale) i zarządziła wśród klubów głosowanie w sprawie nieszczęsnego przepisu o zakazie wstępu na tor aż na 90 minut przed meczem. O ile kluby jednomyślnie zgodziłyby się, to ów zakaz miałby obowiązywał jedynie na godzinkę przed spotkaniem. Chociaż tyle w kierunku słusznych postulatów żużlowców, w tym "Metanolu" Krzyśka Cegielskiego. I tak się stało!
Nowa, jakże rozsądniejsza od swej poprzedniczki, GKSŻ ujawniła też, iż była za przywróceniem próby toru, ale na to...  nie zgodziły się kluby! Że niby są koszty. Zobaczcie więc żużlowcy, jakich macie klubowych działaczy i prezesów! Ja na Waszym miejscu nie chciałbym z nimi nawet gadać!

Pomysły Ekstraligi są coraz głupsze, ale mnie ten o obowiązkowych białych koszulach dla fotoreporterów podoba się. Już bowiem się cieszę na ewentualny widok naszych fotoreporterek przebierających na pasie bezpieczeństwa te swoje zabrudzone po dwóch biegach białe bluzeczki! Może która zapomni założyć stanika?

Sami zainteresowani, czyli fotopstryki nie są już tacy zachwyceni nowymi regulaminami. Np. pan Edward Edy Naumowicz napisał mi na fejsie: "Coraz więcej tzw. okołospeedwayowych idioctw utrudnia pracę dziennikarzy i fotoreporterów. Nie wiem, czy to dotyczy tylko Gorzowa, czy całej Polski, ale na stadionie im. Edwarda Jancarza od tego sezonu nie pozwala się przechodzić mediom (po zakończeniu zawodów) na konferencję prasową przez tunel prowadzący do parkingu i sali konferencyjnej. Dziennikarze i fotoreporterzy muszą przeciskać się wraz z tłumem kibiców koroną stadionu. W rezultacie wczoraj grupa z nich dotarła na ową konferencję, gdy ta... już się kończyła. To skandal!"


Tor antypromocyjny

Gorzowski mecz Polska-Reszta Świata miał być wielką promocją speedwaya, bo transmitowany był przez masowo dostępną TVP1 (dzięki!). Niestety, kibice sportowi w Polandii, na co dzień słabo interesujący się żużlem, poza kilkoma ciekawymi wyścigami, obejrzeli przez niemal dwie i pół godziny serie wypadków i przerw w zawodach przeznaczonych na równanie toru. Ciągnęło się to więc jak smród po gaciach i jak guma arabska. To raczej była promocja głównie traktorów i polewaczki. TVP1 musiała ratować się wywiadami na siłę. Dobrze, wiem, że w Gorzowie wcześniej padało, ale bez przesady. Tam byli miejscowi fachowcy od nawierzchni i był Cieślak, który ograniczył się do stwierdzenia, że tor był makabryczny. Ward poszedł dalej: - Tor był gówniany!

I był bliżej prawdy, co przyznaję, mimo że lubię speedway na kopnych nawierzchniach. We Wrocku na treningach też nie mamy betonu. Niczym szkółkowicze leżeli w Gorzowie Janowski, Hancock, Kołodziej, czy Hampel. Ja rozumiem, że to początkujący ściganci, ale licencje już mają, więc winni sobie poradzić. Czyli jednak tor ich wywracał.

Inna sprawa, że na tej wrednistej nawierzchni, jak na tak wielką klasę zawodników, nie radziła sobie "giełda staroci", czyli Hancock, Gollobiasty (ten mój serdeczny kumpel - w przeciwieństwie do swoich gniewnych lat młodości - teraz preferuje jednak już tory bardziej twarde i bezpieczniejsze), Crump, czy Protaś. Nie ten wzrok, nie ta siła w ręcach, a może i hamulec pod kaskiem? A może te moje wnioski są zbyt pochopne i krzywdzące dla tych naszych kochanych żużlowych zabytków? I tak jestem od nich sporo starszy, więc mogę sobie pozwolić na taki żart (będący też przy okazji autoironią, jakby kto pytał).
Crump wczoraj na gorzowskim torze to był jeden wielki błąd. Zwłaszcza z wyjścia, gdy wyrzucało go pod bandę. Po małej robili go więc bez mydła Janowski, Kasprzak (czy ta jego jazda to zwiastun powrotu do dużej formy?), Gollob, Koldi i Protaś. Pytanie: czy ktoś wczoraj po małej nie objechał Rudego?

Ale pójdę pod prąd i zapodam, że gdyby Kangury mądre były, nie żarły się między sobą i na DPŚ wystawiły Jasona, Sullivana, Holdera i Warda, to w finale tych rozgrywek tak zleją kuper, że aż będzie skwierczało!

A co do gorzowskiego toru, to przecież tam po ciężkim upadku zakończył karierę Dobrucki, tam Hancockowi na dziurze chciało urwać nogę przy samej dupie, tam kraksę miał też Gollob. Tylko przypadek?


Padupadupadupa… sobie deszcz we Wrocku

"Paczę" przez okno, a tu we Wrocku od kilku godzin pada i ponuro jest. Na żużel marne szanse. Zresztą, mecz Sparty ze Stalą Gorzów został za zgodą obu klubów odwołany (a raczej przeniesiony na 3 maja) już w miniony piątek. Prognozy pogody na niedzielę były bowiem fatalne. - Co tam deszcz, mnie się suka ma szczenić, to muszę być przy niej, a nie na stadionie - żartował utalentowany trener WTS-u Piotrek Baron. Przez dwa treningowe dni ciężko pracował ze swoją drużyną na Olimpijskim, żeby ją spasować z torem i nastroić do jazdy, czyli przywrócić do używalności. Cel: wygrana u siebie z Gdańskiem 6 maja. Owszem, z Gorzowem też warto powalczyć, acz może to być jeno marzenie ściętej głowy.
Dziś nie będzie też meczu Marmy z Unią Leszno, bo w Rzeszowie budują nową trybunę… chyba na zielonogórskiej licencji. Czyli też z kłopotami. I jak u nas powszechnie: z opóźnieniami.

Wiele mogą dać do myślenia i sporo wyjaśnić ciekawie zapowiadające się spotkania: Falubazu z Tauronem i Czewy z Bydzią. Kto naprawdę silny, a kto słaby? Przynajmniej w obrębie swojej piątki w tabeli (a powtarzam: Ekstraligę na początku tego sezonu dzielimy na piątkę mocną i słabszą). "Anioły" nie mają już wyjścia i muszą rozjechać u siebie Gdańsk, inaczej toruńscy kibice zabiją je śmiechem. We wszystkich wypadkach stawiam na gospodarzy, acz nie dałbym sobie ręki uciąć za wynik w Zielonej i Czewie.

Aha! I koniecznie kupcie w Empik-u naszego "Speedway Pilota". Fajowy jest, wypasiony, full color i tanio! Jest co poczytać i pooglądać. No i te dwa porządne łyki statystyki oraz ciekawostek wszelakich.

Bartłomiej Czekański

Źródło artykułu: