Jarosław Galewski: Niestety, ostrowska drużyna musiała uznać wyższość bydgoskiej Polonii. Co zadecydowało o tak wysokiej porażce?
Janusz Stefański: Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza i to nie ulega żadnej wątpliwości. Myślę, że o sukcesie gospodarzy zadecydowało posiadanie w swoich szeregach liderów z prawdziwego zdarzenia. Andreas Jonsson i Emil Sajfutdinow spisywali się wybornie i dlatego należy pochwalić ich jazdę. Ta dwójka poprowadziła bydgoski zespół do końcowego sukcesu. Nam brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia. Nie da się także ukryć, że zabrakło nam możliwości skorzystania z podstawowego składu. Nie mam zamiaru szukać na siłę usprawiedliwienia, ale takie są po prostu fakty. Od dłuższego czasu nie jeździmy w najsilniejszym zestawieniu, a teraz nie ma jeszcze Daniela Nermarka. Brakuje także cały czas Lukasa Drymla. Nic nie zmienia jednak faktu, że dzisiaj Polonia Bydgoszcz była lepszym zespołem.
Zabrakło Madsa Korneliussena. Dlaczego nie oglądaliśmy tego zawodnika na bydgoskim torze?
- Odpowiedź jest prosta. To kolejna kontuzja w naszym zespole. To naprawdę przykre, ponieważ ta pechowa seria jest wręcz niesamowita. Oby nasze problemy wreszcie dobiegły końca. Mads Korneliussen startował w sobotę w Lonigo i zanotował tam nieprzyjemny upadek. Miejmy nadzieję, że Duńczykowi nic poważnego się nie stało, bo jak na razie otrzymałem tylko telefon od mechanika zawodnika, który poinformował mnie, że Mads nie będzie w stanie pojawić się w Bydgoszczy. W tej chwili nie znam żadnych szczegółów.
Kolejny beznadziejny występ na wyjeździe zanotował Robert Miśkowiak...
- Na pewno szkoda. Robert jest zawodnikiem, który cały czas się stara i nie można odmówić mu ambicji. Niestety, wszyscy widzimy, jakie są efekty tych starań. Ciężko w ogóle dyskutować o zdobyczy punktowej tego zawodnika, a właściwie o jej braku. Mogę tylko podziękować Robertowi za to, że dowiedział się o starcie w zawodach wczesnym rankiem, a mimo to zdecydował się przyjechać do Bydgoszczy. Cieszę się, że pod tym względem ten żużlowiec stanął na wysokości zadania. Szkoda tylko, że zabrakło jego punktów.
Najgorzej nie czuje się chyba Lukas Dryml, co można wywnioskować po tym, że ten zawodnik został niedawno indywidualnym mistrzem swojego kraju. Dlaczego ten żużlowiec nie pojawił się w Bydgoszczy?
- To jest trudny temat. Lukas cały czas argumentuje, że chciałby wykorzystać przerwę, która się nadarzyła i przygotować się jak najlepiej do drugiej części sezonu. Czech bardzo chce, żeby ta druga połowa sezonu była w jego wykonaniu taka jak w ubiegłym roku. W rozmowach telefonicznych Dryml podkreśla, że robi wszystko, aby być jak najlepiej przygotowanym. Nasz obcokrajowiec powiedział, że jeżeli nie musi, to woli nie startować w Bydgoszczy, żeby jak najlepiej przygotować swój sprzęt i samego siebie. Z jednej strony potrafię go zrozumieć. Nie będę miał pretensji, jeśli Czech rzeczywiście będzie kapitalnie przygotowany i będziemy zbierać tego owoce. Z drugiej jednak strony chciałoby się, żeby Dryml był obecny w Bydgoszczy i walczył z kolegami o punkty. Jego postawę najlepiej ocenić po zakończeniu sezonu. Wtedy przekonanym się, czy argumenty Czecha były słuszne.
Jakie są najnowsze doniesienia na temat stanu zdrowia Daniela Nermarka?
- W tej chwili całkowicie sprzeczne. Wszystkie informacje dochodzą do mnie za pośrednictwem żony Daniela Nermarka. Pierwsze informacje wskazywały, że wszystko będzie w porządku. Obecnie prognozy nie są już tak kolorowe. Kolejne badania i diagnozy są znacznie mniej optymistyczne. Niewykluczone, że Danielowi odnowiła się dawna kontuzja, czyli uraz więzadeł. Nermark zostanie prawdopodobnie przewieziony do Szwecji na badania i wtedy wszystko się wyjaśni. Wtedy przekonamy się, czy to koniec sezonu dla tego zawodnika czy też nie.