Peter Karlsson: Zasłużyliśmy na Ekstraligę

W dalszym ciągu nie opadły emocje po drugim barażowym pojedynku o Ekstraligę pomiędzy Włókniarzem Częstochowa, a Startem Gniezno. Faworyzowani gospodarze do końca musieli drżeć o swoją przyszłość w najwyższej klasie rozgrywkowej i dopiero w ostatnim wyścigu zapewnili sobie miejsce w elicie w przyszłym sezonie.

Po zwycięstwie w Gnieźnie wydawało się, że rewanżowy pojedynek będzie dla Lwów tylko formalnością tym bardziej, że gnieźnianie przyjechali do Częstochowy osłabieni brakiem Taia Woffindena. Pierwsze wyścigi zdawały się potwierdzać tą opinię. W połowie zawodów częstochowianie prowadzili już czterema punktami i nic nie wskazywało na to, co czekało kibiców w ostatnich wyścigach. Z biegiem czasu częstochowianom zaczęło iść jednak jak po grudzie. Gnieźnianie odrobili straty i w końcówce doszli do głosu. Gehennę gospodarzy w końcówce zakończyli jednak Grigorij Łaguta oraz Daniel Nermark. - Ciesze się niezmiernie. To był bardzo ważny pojedynek i jestem dumny, że udało nam się tego dokonać, zwłaszcza że mój występ był bardzo słaby - mówił po meczu Peter Karlsson, który w niedzielne popołudnie za wyjątkiem jednego wyścigu był tłem dla gnieźnian. - Pierwsze dwa biegi były dobre, potem niestety było tylko gorzej. W trzeciej gonitwie tuż przed startem zdefektował mój motocykl i nie mogłem za wiele zrobić. Chciałem dobrze zakończyć te zawody, po krótkiej przerwie znów skorzystałem z pierwszego motocykla, ale bez efektu. Ciesze się jednak, że Ekstraliga pozostaje w Częstochowie. To bardzo ważne dla przyszłości tego klubu.

W końcówce spotkania częstochowianie wystawili na szwank zszarpane już po całym sezonie nerwy swoich kibiców. Sytuacja w ostatnich gonitwach zmieniała się bowiem jak w kalejdoskopie. Jeszcze w czternastym wyścigu po upadku Grigorija Łaguty serca miejscowych kibiców zabiły szybciej. Rosjanin, jak gdyby nigdy nic wsiadł jednak na motocykl i w piętnastym wyścigu do spółki z Danielem Nermarkiem rozstrzygnęli dwumecz na korzyść Lwów. - To znakomity i topowy jeździec - mówi Karlsson o Łagucie. - Przyznam, że czułem się dość pewnie przed ostatnim biegiem, bo widziałem, jak radzą sobie Łaguta i Nermark. Wielkie słowa uznania należą się jednak rywalom. Pojechali świetnie, choć trzeba przyznać, że sprzyjał im tor, bo był przygotowany podobnie do tego w Gnieźnie. Najważniejsze, że wciąż mamy Ekstraligę.

Podobnie, jak miało to miejsce przed rokiem dopiero po barażowych spotkaniach podopieczni Jarosława Dymka uzyskali przepustkę do startów w przyszłym sezonie. Scenariusz tegorocznych rozgrywek mógł jednak ułożyć się znacznie lepiej dla Włókniarza. W kilku pojedynkach z wyżej notowanymi rywalami częstochowianie byli bowiem o włos od punktowych zdobyczy, które zagwarantowałyby miejsce w play-offach. - To był ciężki sezon, ale myślę, że w wielu meczach zaprezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony i uzyskaliśmy dobre rezultaty. Myślę, że zasłużyliśmy na to, by być w Ekstralidze nadal, choć ostatnie mecze nam nie wyszły. Nie jest jednak łatwo o punkty w tej lidze - podkreśla doświadczony Szwed.

Ostatnie mecze, a w szczególności baraże ze Startem Gniezno dały wiele do myślenia częstochowskim działaczom. Niewykluczone, że ekipę spod Jasnej Góry czeka w zimie rewolucja kadrowa. Coraz głośniej mówi się bowiem o odejściach braci Łagutów, a parol na Daniela Nermarka zagiął również prezes Caelum Stali Gorzów, Władysław Komarnicki. Sam Karlsson przyznaje natomiast, że chciałby związać swoją przyszłość z Włókniarzem. - Oczywiście, że chciałbym tutaj zostać, ale to nie jest dobry moment na rozmowy na temat mojej przyszłości. Chciałem dobrze zakończyć sezon, co byłoby dobrą kartą przetargową w rozmowach. Niestety, nie udało się. Czas pokaże, jak wszystko się potoczy - kończy 42-latek. O tym, jak "Okularnik" poważnie traktuje starty w naszym kraju niech świadczy fakt, że po zakończonym spotkaniu z gnieźnianami posypał on głowę popiołem i zrezygnował z wynagrodzenia. Szerzej o sprawie piszemy Tutaj -->.

Peter Karlsson zawiódł w ostatnim meczu z gnieźnianami

Komentarze (0)