- Nie poszło i nie wiem co mam powiedzieć. Nadal nie czuję się w stu procentach dobrze na motorze. Być może to jest przyczyną. Robię parę błędów na motocyklu, na samym starcie, przez co tracę pozycję nawet na pierwszym łuku. Muszę jeszcze trochę pojeździć i być może w niedalekiej przyszłości to się poprawi. W piątek na pewno nie zaliczyłem udanego występu - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Adam Strzelec.
Przyczyna słabszej postawy młodzieżowca Stelmet Falubazu tkwi w psychice zawodnika, czy też problem leży w sprzęcie? - Może nie tyle w głowie, że jestem zestresowany zawodami, czy też czegoś się boję. Po prostu jedną rzecz robię źle. Za bardzo daję nogi do tyłu na samym starcie i dlatego potem dźwiga mnie do góry. Przez to na dojeździe do pierwszego łuku muszę jechać na sprzęgle i przez to tracę prędkość. Przed upadkiem byłem nauczony, czy też przyzwyczajony do tego, że nogi miałem bardziej z przodu i przez to starty były dużo lepsze. Teraz staram się poprawić ten mankament, zrobić tak, żeby znowu starty były dobre, ale jeszcze nie wychodzi. Zapominam o tym, nie wiem dlaczego - stwierdził 17-latek.
W jedenastym biegu doszło do bardzo groźnie wyglądającego karambolu. Na tor upadli Mikołaj Curyło, Kacper Rogowski i Adam Strzelec. - Starałem się minąć chłopaków, zarówno Kacpra, jak i Mikołaja. Nie wyszło mi to w stu procentach. Kacpra nie potrąciłem co prawda motorem, ale zahaczyłem nogą o jego kask. Dlatego wystraszyłem się, gdy wstałem z toru. Spojrzałem gdzie jest Kacper i od razu do niego podbiegłem. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Jest cały poobijany, ale nie ma żadnych złamań. To jedyny plus - zakończył "Joker", który podobnie jak Curyło i Rogowski nie doznał poważniejszych obrażeń.
Z dorobkiem 2 punktów Adam Strzelec zajął piętnaste miejsce w finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski