Jarosław Hampel po GP w Terenzano: Jestem zły na siebie, bo źle rozegrałem pierwszy wiraż półfinału

Wydawało się, że przy słabszej dyspozycji Tomasza Golloba, który do tej pory uchodził za "króla" toru w Terenzano, na "polskiego księcia" tej włoskiej miejscowości wyrośnie Jarosław Hampel. Niestety, "Mały" pogubił się w końcówce zawodów, a półfinał przegrał, jak przyznał, tylko i wyłącznie przez swój błąd, który polegał na złym rozegraniu pierwszego wirażu.

W tym artykule dowiesz się o:

- Pojechałem za wąsko na wyjściu z pierwszego wirażu półfinału. Teraz to wiem, ale wtedy wydawało mi się, że zdążę z tego krawężnika wyjechać z pierwszego łuku. Nie udało mi się, a przeciwnicy byli szybsi, bo lepiej napędzili swoje motocykle. Decyzje trzeba podejmować w ułamku sekundy. Wydawało mi się, że to będzie dobra ścieżka. Niestety, pomyliłem się. Rywale mnie wyprzedzili, a na dystansie ciężko było już cokolwiek zrobić. Przeciwnicy byli po prostu szybsi - tłumaczył po zawodach niepocieszony Polak.

Jarosław Hampel w sobotę miał pretensje do samego siebie o to, że nie udało mu się zdobyć we Włoszech więcej punktów. - Po raz kolejny źle rozegrałem pierwszy łuk, który jest bardzo istotny szczególnie w Grand Prix. W zasadzie w tej rywalizacji wszystko zazwyczaj załatwia się w pierwszym wirażu. Później można, ale wyprzedzać tylko, jeśli ktoś jest bardzo szybki lub kiedy rywal popełni błąd. One jednak bardzo rzadko się zdarzają. Pierwszy wiraż to podstawa i trzeba umieć przejechać go jak najszybciej. Nie udało mi się to w sobotę w półfinale - dodał.

Zawody w Terenzano porywające na pewno nie było. O sukcesie zazwyczaj decydował start i pierwszy łuk. - Każdy z rywali był szybki. Do wyprzedzania na dystansie trzeba mieć rakietowy sprzęt, a wiemy przecież, że obecnie poziom motocykli jest na tyle wyrównany, że o sukcesie decydują bardzo małe detale. Inna możliwość wyprzedzenia na dystansie to kolosalny błąd rywala - uważa Hampel.

Jarosław Hampel zakończył zawody w Terenzano z dorobkiem 12 punktów, co pozwoliło mu powrócić na podium klasyfikacji przejściowej cyklu. Mimo tego, wicemistrz świata nie był zadowolony z wyniku osiągniętego we Włoszech. - Wynik z pozoru jest bardzo dobry. Wszystko się zgadza, ale wiemy jaka jest punktacja przejściowa. Jest bardzo ciasno. Każdy punkt w finale mnożony podwójnie daje przewagę. To mi było potrzebne. Przyznam szczerze, że nie cieszę się z tego występu, bo ten finał był do zrobienia. Nie wiem, co by było w finale. Mogłem równie dobrze wygrać, jak przyjechać czwarty. Nie jestem pocieszony tym występem, bo gdybym miał przykładowo słabszy motocykl, byłbym usprawiedliwiony. Tak jednak nie było. Ewidentnie źle pojechałem i brak awansu do finału to tylko moja wina - nie kryje żużlowiec Unii Leszno.

Tor w Terenzano jest specyficzny. Taką nawierzchnię ma niewiele obiektów na świecie. W zasadzie przez całe zawody ani razu na tor nie wyjechała polewaczka. Jedynie równania w przerwach pomiędzy seriami mogły więc zmienić nieznacznie jego właściwości. - Nie miałem problemów z tym, by odczytać tor w Terenzano. Tym bardziej jestem na siebie zły, że popełniłem błąd jeździecki. Do półfinału radziłem sobie dobrze, ale wystarczyła mała pomyłka, delikatne zawahanie i było po sprawie. Przy tak wyrównanej stawce czasami wystarczy pojechać motocyklem metr nie w tej optymalnej ścieżce, co trzeba i cała praca idzie na marne. Ja tego doświadczyłem w sobotni wieczór w Terenzano - zakończył Jarosław Hampel, który z dorobkiem 65 punktów awansował na trzecią pozycję w klasyfikacji przejściowej cyklu Grand Prix.

Z Terenzano dla Sportowefakty.pl Maciej Kmiecik

Komentarze (0)