Janusz Kołodziej: To kibice dodali nam skrzydeł

Siedem punktów w pięciu startach zdobył Janusz Kołodziej w finale Drużynowego Pucharu Świata. Polska zajęła pierwsze miejsce, dzięki czemu radość zawodnika była niezmierna. Jak ocenił ten turniej? Czy był zadowolony ze swojego występu?

W tym artykule dowiesz się o:

- Ogólnie muszę powiedzieć, że pojechałem kiepsko. Początek niezbyt dobry, końcówka troszeczkę lepsza. Na szczęście chłopaki to wszystko ciągnęli, ja zaś zrobiłem lekkie minimum do tego. Cieszę się chociaż z tego, że w końcu zdobyliśmy to złoto, bo muszę przyznać, że dramaturgia była dość duża. Od początku do końca był stres. Wiadomo, że cały stadion bawił się wyśpiewując "Polska, Polska". Wszyscy oczekiwali naszych wygranych biegów, bo jechaliśmy u siebie. Nie jest jednak łatwo jak się jedzie na motorze, a człowiek chce naprawdę żeby było dobrze, a nie do końca to wszystko wychodzi jak powinno. Na szczęście w tym turnieju pokazaliśmy, że jesteśmy chłopakami którzy stosują zasadę - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i pomagaliśmy sobie. Poza tym udowadnialiśmy w biegach, że potrafimy wygrać, aby cała nasza ekipa miała lepiej - powiedział po zawodach Janusz Kołodziej.

Stadion w Gorzowie był przepełniony zwłaszcza polskimi kibicami. Jak podkreślił zawodnik, słysząc doping czuł jeszcze większe wsparcie z ich strony i to również pomogło w walce z przeciwnikami. - W takiego typu rozgrywkach najważniejsza jest jedność, a taka u nas była. Do tego kibice dodawali nam skrzydeł. Podpytywałem się chłopaków, czy mają takie same odczucia co ja. W momencie kiedy jechało się na pierwszej pozycji słychać było okrzyki kibiców i zauważyć można było jak podskakują z radości. Odpowiedzieli mi, że odczuwają to dokładnie tak samo - opowiedział żużlowiec.

Janusz Kołodziej chętnie wysłuchiwał rad trenera Marka Cieślaka

W pierwszych seriach zawodów wydawało się, że nawierzchnia niezbyt odpowiada Polakom. Nie potrafili wygrywać startów, byli wolni na dystansie. Co działo się w boksie reprezentacji w tak kryzysowej sytuacji? - Przed biegiem który wygrałem, trener proponował już żebym wsiadł na Jarka motocykl. Myśleli, że nie do końca czuję ten swój sprzęt, że nie przestawiam go może dobrze. Powiedziałem, że musi mi zaufać, bo jednak w tamtym roku potrafiłem pojechać. W tym roku jest trochę inaczej, ale czasami tak się dzieje, że nie jest łatwiej tylko trudniej dopasować ten sprzęt. Na szczęście ten wygrany bieg dodał mi skrzydeł i jakoś od tego momentu fajnie zaczęło się układać - komentował Kołodziej.

W bieżącym sezonie zawodnik boryka się z problemami sprzętowymi i jak przyznał, ciężką pracą wciąż stara się być choć trochę lepszym jeźdźcem. Swoją waleczność i silny charakter pokazał już w sobotnim finale gdzie dzielnie walczył o każdy punkt do samego końca. - Myślę że pokazałem i udowodniłem, że potrafię jechać. Wiele osób zaczęło wątpić we mnie i troszeczkę mnie to zabolało, bo jednak staram się i wiadomo, że nie zawsze układa się tak, jakby człowiek tego chciał. W końcu w tych zawodach był strzał ze startu i poszło lepiej. Mam wiele nocy nieprzespanych nocy za sobą. W tym roku dużo trenuję, jest burza mózgów. Cały czas myślimy o tym czemu jest jak jest. W tamtym roku robiliśmy to samo, ale w tym nie wychodzi to już tak dobrze. To jest troszeczkę dziwne. Muszę powiedzieć, że jest to dołujące jeśli trenuje się bardzo dużo, a na kolejnym treningu zazwyczaj jest gorzej zamiast lepiej. Jednak nie można dać się zwariować. Najgorsze jest to, że ktoś z boku zamiast pomóc, dołoży oliwy do ognia - stwierdził.

Jak Janusz Kołodziej umiejscowił sobotni sukces na liście swoich osiągnięć w karierze? - Muszę powiedzieć, że przy takim sezonie jaki mam, jest to naprawdę spory sukces. W tym roku nic nie udowodniłem, ani nic nie zdobyłem, więc tym bardziej cieszę się. Jak wsiadałem przed zawodami do busa, pomyślałem sobie, że gdy uda się zdobyć pierwsze miejsce to nareszcie będę mógł powiedzieć, że dobra robota została wykonana. Bo to jest tak, że często przed zawodami człowiek sobie myśli "o kurczę, ale to jest opór i w ogóle ciężka sytuacja, bo każdy chce żebyśmy wygrali, a to nie jest do końca takie łatwe". Po wygranych zawodach zaś większość twierdzi "ale to było proste".

Czy zawodnik leszczyńskiej Unii zamierza świętować w najbliższym czasie ten sukces? - Dostałem świetną płytę Red Hot Chili Peppers, więc tego sobie posłucham. Fajne gitarki, świetne bębny i basówka, tak że to doda mi jeszcze fajnego wspomnienia. Tak uczczę ten sukces za kierownicą samochodu - zakończył.

Źródło artykułu: