W gronie faworytów najczęściej wymienia się reprezentację Polski. Biało-czerwoni będą bronili mistrzowskiego tytułu wywalczonego w ubiegłym roku w Vojens. Podopieczni Marka Cieślaka mają szereg atutów, które czynią ich kandydatami do triumfu. Najpoważniejszym wydaje się być Tomasz Gollob. Kapitan naszej reprezentacji potrafi dokonywać "cudów" na gorzowskim torze. Jeśli w sobotę będzie miał "swój" dzień może być nieuchwytny dla rywali. Bardzo silnymi punktami polskiej drużyny powinni być Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak. Zawodnik Unii Leszno od kilku tygodni prezentuje wyborną formę. Najdobitniej świadczą o tym jego występy w meczach ekstraligowych. Sporo można spodziewać się także po Kasprzaku, którego śmiało można określić jako "specjalistę do spraw Drużynowego Pucharu Świata". "Kasper" już kilka razy udowodnił, że doskonale odnajduje się w formule tego turnieju. Komplet punktów zdobytych w półfinale w angielskim King’s Lynn zdaje się to potwierdzać.
Chcąc wywalczyć złoty medal Polacy będą musieli stanowić monolit. Trudno w tej chwili przewidzieć czy ciężar walki o najwyższą stawkę udźwigną Piotr Protasiewicz i Janusz Kołodziej. Zielonogórzanin będzie musiał zimną krew co nie zawsze udawało mu się w imprezach międzynarodowych o najwyższą stawkę. W przypadku Kołodzieja koniecznym będzie "dogadanie się" z motocyklami, które w tym sezonie nie spisują się najlepiej. Nikogo nie trzeba bowiem przekonywać co potrafi wychowanek Unii Tarnów, kiedy ma pod siedzeniem sprzęt najwyższej klasy.
Rywale Polaków nie mają jednak powodów, żeby czuć jakiekolwiek kompleksy. Dobitnie wyraził to lider Australijczyków - Jason Crump. - Jeśli dokładnie przeanalizujemy naszą postawę w tegorocznej drużynówce, weźmiemy pod uwagę problemy jakie mieliśmy w początkowej fazie półfinału w Vojens, wynik jaki mimo tego tam osiągnęliśmy w silniejszej stawce niż w barażu oraz naszą postawę w czwartkowej imprezie, możemy łatwo dojść do wniosku, że każdy, kto mówi, że Polska nadal jest faworytem, chyba śni.
Australijczycy z pewnością są w zasięgu naszych reprezentantów, ale trzeba jasno powiedzieć, że ich ewentualne zwycięstwo nie byłoby sensacją. Obok Crumpa bardzo dobrą formę prezentują Chris Holder, Troy Batchelor i Darcy Ward. Piętą achillesową tej drużyny może być jednak Davey Watt, który był najsłabszym ogniwem Australijczyków w czwartkowym barażu.
Zobacz również:
Apetytu na złoto nie kryją Szwedzi. Antonio Lindbaeck zapewnia, że jego drużyna nie czuje respektu przez faworyzowaną reprezentacją gospodarzy. - Są bardzo mocni. Mają w swoim składzie tak znakomitych jeźdźców jak Tomasz Gollob, czy Jarosław Hampel. Pozostali też są całkiem nieźli (śmiech). Wszyscy doskonale znają wartość polskiej ekipy. Nie padniemy jednak przed nią na kolana i damy z siebie wszystko.
Finałową stawkę uzupełnią Duńczycy, którzy również mają podstawy do optymizmu. W ich ekipie jest dwóch zawodników, którzy mogą śmiało nazwać gorzowski tor swoim domowym - Niels Kristian Iversen i Nicki Pedersen). Warto także przypomnieć, że aktualnym rekordzistą tego obiektu jest Kenneth Bjerre.
Poziom zespołów, które wezmą udział w finałowej rozgrywce jest bardzo wyrównany. Każdą z ekip stać na triumf. Trafnie podsumował tą sytuację Piotr Protasiewicz. - Oczekiwania w stosunku do nas są ogromne, ale my też wiele wymagamy od siebie. Marek Cieślak wybrał najlepszych zawodników i to naturalne, że wszyscy spodziewają się dobrego wyniku. Ja podchodzę do tego ze spokojem. W finale pojadą cztery bardzo mocne drużyny. Uważam, że szykuje się jeden z bardziej wyrównanych Drużynowych Pucharów Świata w historii.
Początek zawodów - godz. 19:00.
NIEZBĘDNIK KIBICA NA DPŚ W GORZOWIE --->