Derby Wielkopolski bardziej gnieźnieńsko... gnieźnieńskie

Krótka historia potyczek pomiędzy zespołami z Gniezna i Poznania wcale nie umniejsza emocji, które towarzyszą derbom Wielkopolski. Tym razem smaczku meczowi dodaje fakt, że w awizowanym składzie gości jest aż trzech zawodników w przeszłości związanych ze Startem.

Chodzi oczywiście o Petera Ljunga, Krzysztofa Słabonia i Macieja Fajfera, którzy w poprzednich latach zdobywali punkty dla Startu, a obecnie przywdziewają plastron Skorpionów z Poznania.

Z tego grona najdłużej z gnieźnieńskim klubem, bo aż przez cztery lata związany był Maciej Fajfer. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, bowiem dwudziestolatek jest wychowankiem Startu. Jednak pomimo podpisanego kontraktu formalnie zawodnikiem swojego macierzystego zespołu był przez dwa sezony (2007-08), a następnie szukał szczęścia na wypożyczeniu w Rawiczu (2009-10). Zdecydowanie najlepiej spisywał się w 2008 roku, kiedy dołożył swoją małą cegiełkę do awansu Startu do pierwszej ligi (śr. biegopunktowa - 0,611).

Przed obecnym sezonem zdecydował się na przenosiny do Poznania: - Mogę zdradzić, że miałem kilka innych ofert, z pierwszej i drugiej ligi, ale zdecydowałem się na Poznań, gdzie przyjęto mnie bardzo ciepło. Mam nadzieję, że tak samo potraktują mnie poznańscy kibice i będę czuł się jak u siebie w domu. Przyznaję, że chciałem zostać w Gnieźnie, ale decyzje dotyczące mojej osoby nie były do końca sprawiedliwe. Dlatego zdecydowałem się na zmianę otoczenia, z czego jestem bardzo szczęśliwy.

Peter Ljung jeszcze jako zawodnik Startu

Niewiele krócej, ale za to z lepszym skutkiem związany z gnieźnianami był Peter Ljung, który dołączył do zespołu w 2009 roku. Po fatalnym początku sezonu kierownictwo klubu pilnie szukało zawodnika, który pomógłby beniaminkowi utrzymać się na zaplecze elity. Wypożyczenie z Tarnowa okazało się być strzałem w dziesiątkę, bowiem Szwed (szczególnie w Gnieźnie) rzadko schodził poniżej dwucyfrowego wyniku. Dobra forma (śr. biegopunktowa - 2,058) i sympatia kibiców sprawiły, że Ljung został w Starcie na kolejny sezon, w którym co prawda poprawił występy na torach rywali, ale u siebie nie był już tak skuteczny. Ostatecznie rok zakończył z minimalnie gorszą średnią biegopunktową, jednakże wciąż przekraczającą granicę 2 punktów (2,025).

Przed kolejnym sezonem drogi Startu i Ljunga niespodziewanie rozeszły się. Początkowo wydawało się, że Szwed trafi do Częstochowy, ale w ostatniej chwili zdecydował się na Poznań, co w Gnieźnie przyjęto ze sporym zaskoczeniem. Odpowiedzią Startu na rozstanie z Ljungiem miał być Daniel Jeleniewski, ale ostatecznie zaufano Scottowi Nichollsowi.

Dodajmy, że występy w Gnieźnie w latach 2009-10 nie były dla Szweda pierwszymi w plastronie Startu. Krótki epizod zaliczył w 2004 roku. Wystąpił w jednym meczu (przeciwko Sipmie), w którym zdobył 6 punktów i 1 bonus.

Krzysztof Słaboń

Tylko przez jeden sezon zawodnikiem Startu był trzeci z opisywanych jeźdźców - Krzysztof Słaboń. W 2009 roku był jednym z trzech liderów zespołu (obok Ljunga i Krzysztofa Jabłońskiego), a szczególnie dobrze spisywał się na torze w Gnieźnie (śr. biegopunktowa - 2,262). Po zakończeniu sezonu - na skutek zbyt wygórowanych wymagań finansowych - klub postanowił zrezygnować z jego usług. - Finanse to chyba najważniejszy powód. Krzysztof Słaboń po sezonie, w którym może "pochwalić się" średnią meczową mniejszą niż dziewięć punktów, będąc zawodnikiem prawie najlepiej wynagradzanym w naszej drużynie, zażyczył sobie ponad czterdziestoprocentowej podwyżki w kontrakcie na przyszły rok, na co - w kontekście tego, ile serca w to, że zajęliśmy w lidze czwarte miejsce, włożył Krzysiek, a ile pozostali zawodnicy - nie zgodziliśmy się. Mówiąc wprost, uznaliśmy, że na nią nie zasłużył. Nasze drogi się rozeszły. Dziś mówię to w sposób definitywny - tłumaczył wówczas Arkadiusz Rusiecki, prezes Startu Gniezno.

Miejsce Słabonia zajął Michał Szczepaniak, który ściga się z piastowskim orłem na plastronie już drugi sezon.

Komentarze (0)