Piotr Protasiewicz: Szukaliśmy, kombinowaliśmy, ale nam nie wychodziło

W niedzielę odbyły się 73. lubuskie derby. Drużyna Falubazu Zielona Góra prezentowała się dobrze i prowadziła wyrównaną walkę w Gorzowie, ale tylko do połowy zawodów. Piotr Protasiewicz po meczu powiedział, że wiele zmieniła sytuacja z Rafałem Dobruckim.

W sobotę w Krsko Piotr Protasiewicz startował w rundzie kwalifikacyjnej do Grand Prix. Sam zawodnik po meczu derbowym krótko mówił, że najważniejszy był awans i plan został zrealizowany. - To było w sobotę i to jest już historia. Liczył się awans i awans uzyskałem. To było minęło, plan założony został wykonany - powiedział "PePe".

W niedzielę na stadion im. Edwarda Jancarza przyjechał niepokonany Falubaz. W meczu derbowym padł wynik 56:33, a więc gorzowianie nie dali szans przyjezdnym na myśl o kolejnym zwycięstwie. - Nikt się nie spodziewał takiego wyniku, ale nikt z nas nie sądził, że tak negatywnie to wszystko się poukłada dla nas. Popełniliśmy wiele błędów, do tego doszedł wypadek Rafała - oceniał po meczu Protasiewicz. - Zeszło z nas ciśnienie i mam wrażenie, że po wypadku Rafała i niepowodzeniach w pierwszej fazie zawodów przegraliśmy w głowach te zawody - dodawał.

Piotr Protasiewicz zdobył w pojedynku w Gorzowie siedem punktów, ale nie jest zadowolony ze swojej postawy i ma wiele zastrzeżeń do siebie. - Ja też popełniłem dużo błędów, bo pierwszy bieg troszkę mi się nie ułożył. Normalnie dojeżdżając byłyby trzy punkty, później pewnie taśmy też by nie było. Tak bardzo chciałem, że nie wytrzymałem ciśnienia i strzeliłem "byka". Mam do siebie o to pretensję - skomentował swoje dwa pierwsze starty. Przypomnijmy, że w pierwszym swoim starcie Protasiewicz prowadził zdecydowanie przed Tomaszem Gollobem, ale na tor upadł Adam Strzelec i "PePe" w powtórce nie był już tak skuteczny.

W początkowej fazie zawodów ekipa zielonogórska prezentowała się dobrze i toczyła wyrównany bój z gospodarzami. Później jednak to głównie żółto-niebiescy wygrywali biegi, często podwójnie. - Na początku tor był przyczepny, później był śliski, szybko się zmienił. My nie mogliśmy się dopasować. Szukaliśmy, kombinowaliśmy, ale nam nie wychodziło. Wszyscy jechaliśmy słabo. Nie jest tak, że dwóch zawodników ciągnęło wynik, a reszta dołowała. Generalnie nie wygrywaliśmy wyścigów i jechaliśmy słabo - ocenił postawę Falubazu Protasiewicz. Z drugiej strony drużyna Caelum Stali dała popis w drugiej fazie niedzielnego spotkania. - Drużyna z Gorzowa była lepsza, wyrównana, nie popełniała tylu błędów co my. Trzeba im pogratulować, bo zasłużenie zwyciężyli - powiedział na temat postawy gospodarzy.

Zawodnik z Myszką Miki na plastronie jest szczególnie zły na siebie i nawet po meczu nie był w stanie powiedzieć jakie błędy w ustawieniach popełnił. - Ja jestem zły, bo się pogubiłem. Rzadko mi się to w tym roku zdarzało. Jest już po meczu, a ja dalej nie wiem gdzie pies pogrzebany. Może gdyby zaczęło się tak, jak powinno być, czyli wygrałbym pierwszy bieg, bo miałem sporą przewagę, to dalej by lepiej poszło. Taśmy pewnie później też by nie było i to mogłoby się inaczej poukładać. Trochę pewności zgubiłem i powiem szczerze, że do końca nie potrafiłem się dopasować - powiedział po meczu na temat swojej postawy.

W szóstej gonitwie dnia Rafał Dobrucki wychodząc z pierwszego łuku ostatniego okrążenia zaczepił o dmuchaną bandę. "Rafi" tor opuścił w karetce, a później został przewieziony do szpitala. Jak ten upadek wpłynął na cały team z Zielonej Góry? - Bardzo się zaniepokoiliśmy, bo wiemy, że Rafał miał problemy z kręgosłupem w przeszłości. Wszyscy czekamy na wyniki rezonansu. Wynik meczu jest sprawą drugorzędną dla mnie, bo zdrowie Rafała jest najważniejsze - mówił chwilę po meczu. Ekipa Falubazu po tym upadku była niemal pewna, że Dobruckiego będzie czekała przerwa w startach, teraz wiemy już, że to koniec sezonu dla tego zawodnika. - Taki jest żużel, że kontuzje są, były i będą. Szkoda, że nas to dotknęło, ale nie poddajemy się, jesteśmy z Rafałem i dla niego trzeba jechać - mówił jeszcze w gorzowskim parku maszyn "PePe".

Źródło artykułu: