Martwi mnie problem z występami Polaków w Szwecji - II część rozmowy z Jackiem Basińskim, wychowankiem GKM-u Grudziądz

Jacek Basiński po zbankrutowaniu Smederny Eskilstuny postanowił wrócić do uprawiania czarnego sportu. W drugiej części naszej rozmowy Basiński opowiada o swoich jazdach w Division 1 oraz o popularności speedwaya w Szwecji. Mechanik Adama Skórnickiego odniósł się także do "afery tłumikowej".

Od 2009 roku startujesz na szwedzkich torach i poczynasz sobie coraz lepiej. Czy jesteś zadowolony ze swojej jazdy?

- Będąc szczery to nie jestem zadowolony. Chyba po prostu ambicje nie idą w parze z umiejętnościami. Ale nie jest tak źle, zdarzają się dobre mecze. Trzeba jednak pamiętać, że nie ścigam się z gwiazdami i niekiedy poziom zawodów pozostawia wiele do życzenia.. Jest to jazda dla własnej przyjemności, nie ma z tego żadnych pieniędzy, więc i ryzyko staram się zminimalizować. A wiadomo, kto nie ryzykuje ten na żużlu kariery nie zrobi.

Czyli rozumiem, że z jazdy w Division 1 nie można się utrzymać?

- Nie ma szans. Starty w tej lidze to czysta finansowa strata a nie zysk. Liczą się jednak doznania i możliwość zrealizowania marzeń o jeździe na żużlu!

Czy presja na wynik jest podobna do tej w Polsce? Jakbyś porównał oba kraje pod tym względem?

- W tym aspekcie nie da się porównać Szwecji z Polską. Na meczach w Szwecji presja nie jest tak odczuwalna jak w Polsce, dlatego zawodnicy z przyjemnością tu startują.

Jacek Basiński podczas jazdy. (fot. Susanna Persson)

Jak dużo kibiców przychodzi na mecze waszej drużyny? Czy niższe ligi w Szwecji są popularne?

- Na mecze Elitserien przychodzi średnio 3-4 tys. widzów. Ale już na meczach Allsvenskan, odpowiednika polskiej pierwszej ligi liczba ta wynosi około 600 widzów. W Eskilstunie tradycje żużlowe są duże i sięgają dawnych czasów. Tak więc po upadku zespołu Smederny w Elitserien ludzie chodzili na zawody Division 1 w liczbie 500-700 i jest to totalny rekord tej ligi. Zdarzały się mecze na których bywało po 80 widzów, z czego większość to pewnie rodziny zawodników (śmiech). Także do Polski nie ma co porównywać.

No właśnie chciałbym, żebyś pokusił się o porównanie Division 1 z polską drugą ligą. Chodzi mi konkretnie o poziom reprezentowany przez zawodników.

- Szwedzka Division 1 jest po części złożona z amatorów takich jak ja, drugą część stanowią młodzi zawodnicy, którzy są u progu kariery i chcą się rozjeździć. Zdarzają się nawet występy zawodników jakich jak np. "Zorro", którzy mają okazję do przetestowania sprzętu, lecz sporadycznie. Polska druga liga na pewno jest o klasę wyżej. Przeciętny zespól Division 1 nie miałby żadnych szans w drugiej lidze polskiej. W Polsce jeździ się o wiele agresywniej, punktów nie zdobędzie się tu na średniej klasy motocyklu. Wszystko musi być wysokiej jakości. Szwedzkiemu odpowiednikowi dużo do tego poziomu brakuje.

Jak powiedziałeś przed momentem Division 1 jest złożona zarówno z amatorów jak i młodych zawodników. Czy szwedzkie zespoły stawiają bardziej na szkolenie młodzieży, czy może są przytułkiem?

- Tu kluby nie zajmują się szkoleniem młodzieży. Jeśli ktoś chce uprawiać ten sport, przyjeżdża ze swoim sprzętem, płaci niewielkie pieniądze za udostępnienie toru i jeździ ile chce. Każdy klub ma swoje dni z otwartymi treningami i pojeździć może każdy. Większość ośrodków dysponuje także mini-torem na którym jeżdżą najmłodsi na motorach o pojemności 80cm.

Czy myślałeś czasami, żeby jeszcze spróbować swoich sił w polskiej drugiej lidze?

- Nie myślałem o tym w sumie, lecz brzmi to interesująco! Ale chyba jestem już za stary na takie przygody (śmiech - dop.red.).

Wszystko przed tobą. Tomasz Gollob swój pierwszy tytuł mistrzowski zdobył w wieku 39 lat…

- Rzeczywiście jeszcze parę ładnych lat można by się pościgać. Czekam zatem na propozycje od klubów (śmiech - dop.red).

Wychowanek GKM-u Grudziądz jako gość w barwach Dackarny. (fot. Susanna Persson)

Czy śledzisz poczynania swojego macierzystego klubu? Pojawiasz się czasem na stadionie w Grudziądzu?

- Oczywiście, że tak. Klub z Grudziądza na zawsze będzie ten macierzysty. Jak tylko jestem na miejscu odwiedzam zawsze stadion i kolegów. Czuję sentyment do tego miejsca, tam wszystko się zaczęło i życzę klubowi jak najlepiej!

Myślisz, że jest szansa, by grudziądzki GTŻ nawiązał do lat świetności GKM-u?

- Myślę, że jest i to duża. Potrzeba tylko nieco więcej szczęścia, a także konsekwencji w przygotowywaniu toru pod siebie jak miało to miejsce przed laty.

Ostatnie dni to burzliwa dyskusja na temat tłumików. Jakie jest twoje zdanie w tej kwestii?

- Zapewne jak zdecydowana większość kibiców jak i zawodników jestem zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi. Popieram protest Polski i decyzje z powrotem do starych tłumików. Odgłos wydawany przez motocykl z nowym wydechem jest wprost śmieszny. W niczym nie przypomina to tak zdecydowanego i charakterystycznego dla żużla "hałasu". Jednocześnie martwi mnie problem z występami Polaków w Szwecji. To by nie był ten sam żużel bez Golloba, Hampela czy "Sqóry", którego tu uwielbiają.

No właśnie. Jeżeli FIM podtrzyma stanowisko to Polaków może zabraknąć w cyklu Grand Prix, Drużynowych Mistrzostwach Świata czy w lidze szwedzkiej. Czy uważasz, że jest jakieś skuteczne rozwiązanie tego problemu?

- Duży wpływ na decyzję FIM mogłaby wywrzeć decyzja SVEMO o powrocie do starego rozwiązania. Lecz niestety na to za wiele nie wskazuje. Szwedzi to naród nieugięty i będą chcieli pokazać Polsce, że się obejdą bez nas. Choć mam nadzieje, że się mylę.

Po zakończeniu naszej rozmowy Jacek Basiński prosił, by przekazać pozdrowienia dla wszystkich kibiców czarnego sportu.

Jacek Basiński zajmuje się także motocyklami Adama Skórnickiego w Elitserien.

Komentarze (0)