Damian Baliński: Potrafię jeździć na Motoarenie

Damian Baliński osiągnął imponującą średnią biegową w meczach rozegranych na stadionie Alfreda Smoczyka. Słabiej wiodło mu się na wyjazdach i w Szwecji. Baliński wie co zrobić, żeby w przyszłym sezonie prezentować równą formę na obcych obiektach.

Damian Baliński był wyjątkowo skuteczny w meczach rozegranych na stadionie Alfreda Smoczyka w Lesznie co obrazuje imponująca średnią biegową - 2,543. - Wiele rzeczy złożyło się na to, że byliśmy tak mocni na własnym torze. Na pewno warto wspomnieć tutaj o pracy trenera Jankowskiego. On doskonale wiedział jaki tor jest nam potrzebny, żebyśmy dobrze się na nim czuli. Przygotowanie nawierzchni to jest bardzo istotna sprawa. Roman Jankowski zawsze trafiał pod tym względem w nasze potrzeby. Dzięki temu leszczyński tor był dla nas prawdziwym atutem - powiedział dla SportoweFakty.pl Baliński.

Zawodnik Unii Leszno słabiej spisywał w tegorocznych spotkaniach wyjazdowych. Szczególnie kiepsko radził sobie na toruńskiej Motoarenie. Baliński wie co zrobić, żeby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. - Startowałem w Toruniu bodajże trzy razy w tym sezonie i za każdym razem próbowałem innych silników. Nie da się ukryć, że tor na Motoarenie ewidentnie mi nie pasuje. W przyszłym roku dwa moje silniki będą inaczej przygotowane. Motocykle, które idealnie sprawdzają się w Lesznie i nieźle na innych polskich torach, zupełnie nie dają rady w Toruniu. Tam jest techniczny tor o specyficznej geometrii. Nawet jak udawało mi się tam dobrze wyjść ze startu to potem brakowało mocy na wyjeździe z łuku. Zbyt wolno się tam rozpędzałem. Muszę mieć na przyszły sezon dwa silniki przygotowane z myślą o takich obiektach. Na pewno nie jest tak, że brakuje mi umiejętności, żeby dobrze jechać na takich torach jak w Toruniu.

Damian Baliński miał niewiele okazji do reprezentowania swojej szwedzkiej drużyny. Zawodnik twierdzi, że znalazł przyczyny słabych występów w barwach Piraterny Motala. - Podobne problemy jak na wyjazdach w Polsce miałem też w lidze szwedzkiej. Tor w Motali jest porównywalny do tego w Torunia. W ostatnich zawodach startowałem tam na silniku, na który wcześniej zupełnie nie stawiałem. To był ten sam silnik, który zupełnie nie pasował mi w Lesznie i poszedł w odstawkę. Jadąc na mecz do Motali wziąłem go z "braku laku". Okazało się, że ten sprzęt na krótkim i twardym torze doskonale się sprawdził. Potem ten sam silnik zawiódł mnie w Gislaved. Ta sytuacja doskonale obrazuje to jak ważne jest dopasowanie sprzętu do określonego obiektu. To jest dla mnie cenna lekcja. W przyszłym sezonie będę chciał umiejętniej dobierać silniki do spotkań wyjazdowych.

Komentarze (0)