- Zawsze jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Awansowałem do półfinału i wyszedłem tam nawet nieźle ze startu, ale popełniłem błąd, który kosztował mnie miejsce w wielkim finale. Zawsze muszę coś wywinąć - jak to ja w ważnych momentach. Pojechałem tam, gdzie się nie jeździ i zamiast awansować do finału, przyjechałem ostatni. Szkoda, bo ze startu było świetnie, ale cóż, ogólnie występ w tych zawodach nie był najgorszy - podsumował występ w Bydgoszczy Piotr Protasiewicz.
Po pierwszym nieudanym starcie, w kolejnych czterech Piotr Protasiewicz zdobył 8 punktów i awansował do fazy półfinałowej zawodów. - Po pierwszym wyścigu, w którym przyjechałem ostatni, dużych korekt w motocyklu nie robiłem. Na początku trzecie pole startowe było bardzo słabe. Wiedziałem, że jak mi coś nie wyjdzie nawet w tym biegu, nie można podejmować nerwowych ruchów. Czułem, że motocykl się rozpędza i jest szybki. Dlatego nic nie kombinowaliśmy z ustawieniami. Zrobiłem małą korektę i było dobrze - tłumaczy.
Już po Grand Prix w Toruniu Piotr Protasiewicz ogłosił, że były to jego ostatnie zawody w cyklu. Okazało się, że los dał mu jeszcze szansę występu w Bydgoszczy. Zapytaliśmy więc po raz kolejny żużlowca Falubazu Zielona Góra, czy podtrzymuje decyzję o końcu kariery w cyklu Grand Prix. - Raczej tak. Nie mam 20, a 35 lat. Trzeba się na czymś skupić. Mam wieloletni kontrakt w Zielonej Górze i chciałbym poświęcić się występom ligowym. Oczywiście kadra narodowa, jeśli chodzi o Drużynowy Puchar Świata, będzie zawsze dla mnie celem i będę walczył, by znaleźć się w reprezentacji. Do cyklu Grand Prix jest zbyt długa droga, no chyba, że będę w jakiejś megaformie? - zastanawia się "Pepe". - Żeby znaleźć się w Grand Prix potrzeba dwuletniego cyklu, by to wszystko poukładać. Zobaczymy, ale na chwilę obecną zakończyłem występem w Grand Prix w Bydgoszczy moje starty w cyklu - podtrzymuje decyzję Protasiewicz.
Jeśli faktycznie tak się stanie i dla Piotra Protasiewicza finałowe Grand Prix w Bydgoszczy będzie naprawdę finałowe, pozostaną piękne wspomnienia z historycznego dnia, kiedy dwóch Polaków zostało mistrzem i wicemistrzem świata. - Na pewno fajnie kończyć podczas takiego Grand Prix, które przejdzie do historii. Poza tym starty w Grand Prix jako regularny uczestnik cyklu, zaczynałem właśnie w barwach Polonii Bydgoszcz, na tym torze. Kończę także tutaj, w Bydgoszczy, więc jest to spięcie klamrą mojej kariery w Grand Prix. Zostawiłem na tym torze sporo zdrowia. Udało się osiągnąć dobre wyniki dla tego klubu i dla bydgoskich kibiców. Mam nadzieję, że będą to pamiętali i docenią to - kończy Piotr Protasiewicz, który w Grand Prix w Bydgoszczy zajął ósme miejsce i odpadł w półfinale.