Misja Bydgoszcz zakończona

Bydgoszcz, ulica Sportowa 2, stadion Polonii - to miejsce, które od lat wpisywało się w krajobraz sportu żużlowego. Polskiego i światowego. To właśnie tu swoje pierwsze kroki w kierunku upragnionego tytułu indywidualnego mistrza świata stawiał najwybitniejszy zawodnik w historii tej dyscypliny w Polsce.

W tym artykule dowiesz się o:

I mimo, że w 2004 roku Tomasz Gollob pożegnał się z miejscowymi kibicami i przeniósł się do ekipy z Tarnowa, to właśnie 348-metrowy owal w jego rodzinnym mieście przez kolejne sezony dodawał mu wiary i sił do walki w najważniejszej indywidualnej rozgrywce - zmaganiach w mistrzostwach świata. Jednak zanim doszło do rozstania z "Gryfem" na plastronie, Gollob jeszcze w barwach Polonii miał okazję rywalizować z najlepszymi jeźdźcami globu na swoim, domowym torze.

Triumf za pierwszym podejściem

18 września 1998 roku jest datą szczególną w historii bydgoskiego speedwaya. To właśnie wtedy po raz pierwszy do grodu nad Brdą zawitali uczestnicy cyklu Grand Prix. Wtedy także po raz pierwszy zadziałała magia bydgoskiego obiektu. Zawody o Wielką Nagrodę Polski zamykały zmagania w sezonie '98. Wypełniony po brzegi kibicami stadion był świadkiem dwóch wielkich wydarzeń. Pierwsze z nich miało miejsce w 11-tej gonitwie zawodów, w której zwyciężył Tony Rickardsson zapewniając sobie już w pierwszym swoim biegu tytuł najlepszego na świecie. Drugie wydarzenie, o wiele ważniejsze z polskiego punktu widzenia, wiązało się z osobą młodszego z klanu Gollobów. Tomasz przed ostatnią rundą zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, jednak jego przewaga nad goniącym go Chrisem Louisem wynosiła tylko 3 "oczka". Ówczesne bożyszcze fanów Polonii podążając tylko sobie znanymi ścieżkami bez większych problemów awansował do wielkiego finału, w którym rozprawił się z Australijczykiem Ryanem Sullivanem, Jimmy Nilsenem i wielkim Hansem Nielsenem. Pierwsze podejście i pierwszy triumf, który przyniósł drugi brązowy medal IMŚ wychowankowi Polonii. Dość powiedzieć, że gdyby Nielsen w ostatnim biegu zawodów okazał się lepszy od Szweda Nilsena, to Polak stanąłby do walki w barażu o srebro, które, biorąc pod uwagę jego dyspozycję z tego wrześniowego wieczora, zapewne by wywalczył. Jak się później okaże zwycięstwo to zapoczątkowało nieprawdopodobną passę wygranych Golloba w rundach rozgrywanych w swoim rodzinnym mieście. Ale o tym trochę później.

Przegrany tytuł

Do tegorocznego sezonu, a dokładniej do eliminacji w Terenzano, o roku 1999 mówiło się jako tym, który mógł i powinien przynieść Gollobowi pierwsze złoto i które tylko przez splot nieszczęśliwych okoliczności nie zostało wtedy wywalczone. Nawet sam zawodnik wielokrotnie to przyznawał, jednak w mojej opinii nawet gdyby Gollob był w optymalnej dyspozycji złoty medal i tak trafiłby w ręce, a konkretniej na szyję Rickardssona. Tytuł Gollob przegrał nie podczas zawodów w Vojens, również nie przez incydent w Złotym Kasku. Bydgoszcz tym razem okazała się miejscem, gdzie rozstrzygnęły się, moim zdaniem, losy mistrzostwa. Po zawodach w brytyjskim Coventry Gollob miał 9 punktów przewagi nad reprezentantem "Trzech Koron". Rickardsson na Polonii od początku spisywał się wybornie, w przeciwieństwie do Tomasza, który ewidentnie męczył się tego dnia. W półfinale młodszy z braci Gollobów jechał na drugiej pozycji i wydawało się, że mimo wszystko awansuje do finałowej gonitwy. Na nieszczęście za plecami naszego rodaka czaił się największy walczak żużlowych torów tamtego okresu Mark Loram. Anglik na ostatnim łuku śmiałym atakiem wyprzedził zawodnika Polonii, tym samym eliminując go z walki o największe zdobycze punktowe. Ostatecznie triumf przypadł Nielsenowi, który jako jedyny 28 sierpnia 1999 zdołał pokonać Rickardsona. Szwed odrobił 5 punktów do Golloba i przed ostatnią rundą miał do niego tylko 4 "oczka" straty. W Vojens zwyciężył, podczas gdy Gollob miał ogromne problemy z utrzymaniem się na motocyklu. Jednak nadal uważam, że nawet w pełni sił Gollob okazałby się gorszy od Rickardssona. 25 - tyle punktów wtedy otrzymywał zwycięzca turnieju. 20 wędrowało na konto drugiego zawodnika. I właśnie o ten jeden punkcik Gollob mógł wtedy przegrać tytuł. Ostatecznie przewaga Rickardssona, w związku z kontuzją Tomasza, wyniosła "pechowych" 13 punktów.

Gościnni Europejczycy, procentowy Stefan

W 2000 roku po raz pierwszy w Polsce odbyła się runda pod nazwą "Grand Prix Europy" i jak przystało na nazwę w zawodach tych główne role odgrywali… Amerykanie i Australijczyk. W finale przeciwnikiem "jankesów" Billy Hamilla i Grega Hancocka oraz "kangura" Jasona Crumpa był Rickardsson. Ostatecznie ostatnia runda sezonu 2000 zakończyła się zwycięstwem Hamilla, który dzięki temu wywalczył srebrny medal w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Mimo iż 6 miejsce było najgorszym osiągnięciem w 2000 roku dla Marka Lorama, to właśnie w Bydgoszczy Anglik wywalczył zasłużony tytuł najlepszego zawodnika globu. Gollob na własnym torze drugi rok z rzędu zdołał awansować tylko do "małego finału" , który ponownie wygrał, zajmując piątą lokatę. Antybohaterem całego weekendu okazał się Szwed Stefan Dannoe, który najwidoczniej zbyt szybko zaczął świętować zakończenie rywalizacji o medale i już na oficjalnym treningu pojawił się pod wpływem alkoholu. Za swój wybryk został wykluczony z zawodów i tak zakończył swoją przygodę z cyklem Grand Prix.

Rok później w Bydgoszczy ponownie triumfował przedstawiciel innej nacji niż europejska. Mimo, iż tym razem turniej nosił nazwę "Grand Prix Polski" to i tak najlepszy był Australijczyk Crump. Ponownie własny obiekt okazał się mało szczęśliwy dla Golloba, który przed tymi zawodami tracił 11 "oczek" do liderującego cyklowi Rickardssona. Szwed rywalizację ukończył tuż za Crumpem, Gollob nie zdołał awansować nawet do półfinału, plasując się ostatecznie na dziewiątej pozycji. Ten występ kosztował go spadek na trzecie miejsce w klasyfikacji mistrzostw, które jak się okazało po ostatnim turnieju w Linkoeping zdołał utrzymać.

To był maj, czyli powrót na tron

W sezonie 2002 turniej w Bydgoszczy wyjątkowo rozegrany został w maju, a dokładnie 25. Wiosenna aura najwidoczniej posłużyła Tomaszowi Gollobowi, który po 3 latach przerwy powrócił na tron, czyli najwyższy stopień podium zawodów rozgrywanych na obiekcie przy ulicy Sportowej. Jak pokazuje historia speedwaya przez kolejne pięć długich lat (z wyjątkiem trzeciej lokaty w sezonie ’06), do roku 2008 tylko rodzima Bydgoszcz pozwalała najlepszego polskiemu jeźdźcowi odśpiewywać wraz z polskimi kibicami treść "Mazurka Dąbrowskiego". W okresie tym Gollob coraz gorzej spisywał się w cyklu Grand Prix, zamiast o medale walczył o utrzymanie pozycji w czołowej "ósemce" mistrzostw. Ósma, siódme czy nawet szóste pozycje w IMŚ wyraźnie go nie zadowalały. Gollob coraz częściej przebąkiwał o zabawie żużlem, usunięciu się w cień i pozostawienia pola do popisu młodym. I tylko turnieje w mieście nad Brdą potrafiły wyzwolić w nim ukrywane pokłady energii i talentu. Jason Crump żartobliwie przyznał, że nie ma sensu ścigać się w Bydgoszczy, bo i tak z góry wiadomo kto zainkasuje główną wygraną. I tak poniekąd było. Gollob, choć nie musiał być w najwyższej formie to na te rundy wyjątkowo się sprężał. 20 września 2003, 18 września 2004, 27 sierpnia 2005 i 8 września 2007 to daty tych triumfów. Ostatni z nich ma również historyczny wydźwięk. Po raz pierwszy bowiem na dwóch czołowych pozycjach rundy GP znalazło się dwóch biało-czerwonych reprezentantów (drugi był Krzysztof Kasprzak).

Awaryjny finał

Na szczęście "odblokowanie" nastąpiło 26 kwietnia 2008 roku w słoweńskim Krsko, gdzie po prawie siedmiu latach przerwy w zwyciężaniu na obczyźnie, Gollob wreszcie wygrał. W tamtym sezonie najlepsi żużlowcy świata dwukrotnie zawitali na stadion Polonii. Raz planowo, raz awaryjnie. 13 września do ostatniego wyścigu zawodów wszystko toczyło się planowo. Gollob wygrywał bieg za biegiem zmniejszając stratę do zajmującego trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej Grega Hancocka. W finałowej rozgrywce to jednak Amerykanin okazał się lepszy, przywożąc za swoimi plecami Duńczyka Nickiego Pedersena i właśnie Golloba. Okazją do rewanżu i wywalczenia brązowego medalu były zawody przeniesione do Bydgoszczy z Gelsenkirchen, z powodu nieodpowiedniego przygotowania nawierzchni na Veltins Arena. Nazwano je "Finałem Grand Prix". Poza pierwszym biegiem, w którym po przegranym starcie i defekcie na dystansie nie zdobył punktów, Gollob był nieomylny. Wygrał wszystko co mógł wygrać: turniej, finał "Super Prix" i co najważniejsze brązowy medal IMŚ. To był wielki dzień polskiego żużla, choć śmiem wątpić w podobny scenariusz na stadionie Schalke. Ale w życiu trzeba czasami mieć szczęście. I Gollob wtedy je miał.

Motocykl na torze

Ubiegłoroczny turniej stał pod chwilowym znakiem walki o złoto pomiędzy Gollobem, a Crumpem. Australijczyk szybko jednak rozwiał wątpliwości Polaka i wywalczył trzeci w swojej karierze tytuł mistrzowski. Gollobowi pozostało srebro i walka o zwycięstwo w zawodach. W półfinale jednak Nicki Pedersen pokrzyżował mu plany, atakując bezpardonowo, na co Gollob zareagował… zejściem z motocykla i pozostawieniem go na torze. Gdyby w tym momencie ważyły się losy srebrnego krążka pewnie reakcja Golloba wyglądałaby inaczej, jednak w tym wypadku zachował się w taki, a nie inny sposób. Na szczęście dla polskich fanów w finale znalazł się Sebastian Ułamek, dzięki czemu biało–czerwoni reprezentanci prezentowali się na stopniach podium dwukrotnie.

Misja wykonana

Bydgoskie turnieje prawie zawsze dostarczały fanom wielkich emocji. Tor Polonii jeśli jest w miarę dobrze przygotowany dostarcza mknącym po nim zawodnikom wiele możliwości manewrów. W ciągu 12 lat Gollob zwyciężał tutaj siedmiokrotnie. Jednak nie o same wygrane tutaj chodziło. Bydgoska runda pozwalała najlepszemu polskiemu żużlowcowi przetrwać gorsze chwile w cyklu. Znamienne jest to, że po tylu latach to właśnie na obiekcie Polonii, na szyi wychowanka tego klubu zawiśnie złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Nie wiadomo, czy w przyszłorocznym cyklu Bydgoszcz znajdzie swoje miejsce. Wydaje się jednak, że cztery rundy w jednym kraju to byłaby delikatna przesada. Więc na ten moment można śmiało ogłosić, że misja Bydgoszcz została zakończona. I to zakończona sukcesem.

Damian Woźniak

Źródło artykułu: