Podczas turnieju Grand Prix stadion bydgoskiej Polonii wypełni się tradycyjnie po brzegi międzynarodowym towarzystwem. Zagraniczni kibice do grodu nad Brdą zjeżdżają już w piątek, by dobrze się bawiąc, poczuć atmosferę prawdziwego żużlowego święta. Jedną z liczniejszych grup będzie tradycyjnie ekipa ze szkockiego Edynburga, która z każdym rokiem przybywa do Bydgoszczy w coraz liczniejszym gronie. Organizatorem wyjazdu jest wierny kibic Tomasza Golloba Stevie Gilroy, który specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl podzielił się swoimi wspomnieniami dotyczącymi wizyt na bydgoskich turniejach Grand Prix.
- Ten tydzień stoi pod znakiem mojej szóstej wizyty w Bydgoszczy na turnieju Speedway Grand Prix i za każdym razem moje doświadczenia związane z miastem i spotkanymi ludźmi są coraz lepsze - rozpoczął swoją opowieść wierny fan Tomasza Golloba z Edynburga. - Wszystko zaczęło się w 2004 roku, kiedy przyjechałem na Grand Prix w gipsie, po poważnym wypadku piłkarskim, który zakończył się złamanym ramieniem. Trochę obawiałem się uczestniczenia w tak dużej imprezie z całym ramieniem w opatrunku gipsowym, ale napotkani bydgoscy widzowie byli bardzo przyjaźni i zaopiekowali się mną … narodził się "dzień przyjaźni" - z wyraźnym rozrzewnieniem wspomina Stevie Gilroy.
W tym roku Stevie przywozi do Bydgoszczy już czterdziestoosobową ekipę kibiców. Początkowo grupa jego towarzyszy nie była tak liczna. - Podczas pierwszej wizyty na Grand Prix w Bydgoszczy towarzyszyła mi tylko jedna osoba, ale zdobyte doświadczenia i radość, jaką widziałem po zwycięstwie Tomasza Golloba sprawiły, że od 2006 postanowiłem organizować wyjazdy większych grup kibiców. W 2006 roku w wyjeździe brało udział sześć osób, ale ta liczba wzrosła do trzydziestu sześciu w 2009, a w tym roku osiągnąłem rekord - czterdzieści osób będzie uczestniczyło w organizowanym przeze mnie wyjeździe! - cieszy się Stevie. - Nie zarabiam na tym wyjeździe, a kibicom ze Szkocji promuję go jako wizytę w "domu światowego żużla". Nikt z uczestników nie miał jak dotąd złych doświadczeń, a wielu z nich w kolejnych latach także jedzie z nami, żeby spróbować jeszcze więcej Bydgoszczy.
Szkocki kibic bardzo dobrze wspomina swoje wizyty w Bydgoszczy, które przerodziły się już w pewien rytuał. - Przyjeżdżając do Bydgoszczy zawsze zatrzymujemy się w miejscowym Hotelu Pomorskim, w którym jesteśmy otoczeni bardzo dobrą opieką. W piątkowe wieczory zazwyczaj spędzamy kilka godzin w hotelowym barze, a później udajemy się do centrum miasta, gdzie po wizycie w lokalach Starego Rynku odbywamy coroczną "pielgrzymkę" do klubu Savoy, podczas której powoli budujemy atmosferę sobotniej żużlowej uczty. Nie ważne, gdzie jemy czy pijemy, spotykamy się z ogromną gościnnością miejscowych. Mogę szczerze przyznać, że to kluczowy czynnik sprawiający, że wracamy tu każdego roku - zachwala bydgoską gościnność Stevie Gilroy.
W opowieści szkockiego kibica nie mogło zabraknąć motywu jego ulubieńca, który jest główną przyczyną wizyt w Bydgoszczy. - Ten rok jest oczywiście wyjątkowy i określiłbym go bardzo brytyjskim powiedzeniem "Król został ukoronowany" - mówi ze swadą Stevie. - Tym Królem jest Tomek Gollob - mój bohater od wielu lat. Bohater, który w końcu osiągnął swój życiowy cel bycia polskim Mistrzem Świata na żużlu. Jakże wspaniale brzmi powtarzanie tych słów!! Mój podziw dla Golloba zaczął się w 1999 roku, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Polskę, uczestnicząc w zawodach speedrowerowych w Rawiczu. Tomek wtedy wygrał turniej Grand Prix we Wrocławiu i od tej chwili stałem się jednym z jego największych fanów w Wielkiej Brytanii. Obecnie mamy w Edynburgu grupę fanów nazwaną "Towarzystwo Uznania dla Tomasza Golloba", która organizuje dwie albo trzy imprezy na stadionie żużlowym, podczas których celebrujemy wspaniałą jazdę nowego Mistrza Świata - opowiada wierny kibic Tomasza Golloba z Edynburga.
Mieszane uczucia u Stevie’go wywołało wywalczenie sobie tytułu Mistrza Świata przez Tomasza Golloba już przed bydgoskim turniejem. - Nie jestem pewien, czy chciałem, żeby Tomasz zapewnił sobie tytuł przed zawodami w Bydgoszczy, ale myślę, że sposób, w jaki to się stało, jest najlepszy z możliwych - przyznaje Stevie Gilroy. - Teraz wszyscy mogą wziąć udział w niezwykłym przyjęciu w sobotni wieczór. Nasza czterdziestoosobowa grupa ze Szkocji już nie może się doczekać, kiedy spotkamy się z mieszkańcami Bydgoszczy i pokażemy, że Szkoci i Polacy potrafią się wspólnie bawić jak nikt inny! To na pewno będzie wzruszający wieczór i jestem przekonany, że Tomasz bardzo będzie chciał wygrać i symbolicznie przekazać przyszłoroczny turniej Grand Prix Gorzowowi - wybiega w przyszłość kibic ze Szkocji.
Bydgoszcz najprawdopodobniej straci organizację turnieju Grand Prix na najbliższe kilka lat. Fakt ten wyraźnie zasmucił kibica z Edynburga. - Przykre jest to, że te przenosiny spowodują, że przez najbliższe kilka lat nie dojdą do skutku nasze coroczne wyjazdy do Bydgoszczy - mówi z żalem Stevie. - Osobiście bardzo będzie mi brakowało pięknego Starego Rynku, drinków na barkach na Brdzie, znakomitego żużla na wyjątkowym stadionie Polonii, a przede wszystkim będzie mi brakowało bydgoszczan, którzy każdego roku przyjmują nas z otwartymi ramionami. Mam nadzieję, że po tegorocznym turnieju będziemy mogli powiedzieć sobie raczej "do zobaczenia wkrótce", niż "żegnajcie", ponieważ z pewnością wrócę do Bydgoszczy w kolejnych latach! - zapewnia sympatyczny Stevie Gilroy.
Brytyjscy kibice nie kończą swoich wizyt w Polsce tylko na turniejach w Bydgoszczy. Zazwyczaj, z pomocą zaprzyjaźnionych z nimi od lat fanów bydgoskiej Polonii, organizują w niedziele następujące po zawodach Grand Prix wyjazdy na imprezy w innych polskich miastach. W ten sposób uczestniczyli m.in. w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Ostrowie, Grand Prix Challenge w Zielonej Górze, czy meczu barażowym w Grudziądzu. W tym roku swoje kroki skierują do Leszna, gdzie chcą wspólnie z polskimi kibicami pożegnać Leigh Adamsa.