Sebastian w trzech biegach przywiózł trzy zera, raz został wykluczony. - Na pewno słabe zawody w moim wykonaniu. Nie wiem dlaczego niektórzy mówią, że to był mój debiut, a przecież jeździłem w lidze nie jeden raz. I bywało dobrze. Dziś ten tor mnie mocno męczył. Na ostatni bieg zmieniłem przełożenia, było dobrze, obróciło mnie jednak, upadłem - mówi Sebastian Brucheiser.
Być może przyczyną kiepskiej postawy ostrowianina jest niedostateczne przygotowanie kondycyjne. - Nie mogę na to narzekać, trenowałem całą zimę, nadal trenuję, więc to raczej nie jest powodem takiej mojej dyspozycji w Rawiczu - deklaruje Brucheiser.
Jak wygląda kwestia sprzętowa u syna znanego przed laty żużlowca? - Jest bardzo dobrze. Byliśmy ostatnio u majstra, nowe silniki są zrobione. Nie mam pojęcia dlaczego w Rawiczu poszło mi tak słabo - dodaje Brucheiser.
Ostrowianie, podobnie jak rawiczanie, mecze wyjazdowe w rundzie finałowej traktują po macoszemu w celu zaoszczędzenia pieniędzy. Ostrovia w najbliższą niedzielę udaje się do Łodzi, gdzie wystąpi również w "oszczędnościowym" składzie. - Jadę już na pewno ponoć we wszystkich meczach do końca sezonu. Dali mi szansę. W czwartek na treningu wygrywałem ze wszystkimi, byłem dobrze nastawiony. Przyjechałem do Rawicza i wszystko wyszło zupełnie inaczej, niż sobie to wyobrażałem - uważa Brucheiser.
Jak przedstawia się sytuacja sponsorska zawodnika, który w tym roku powrócił do speedwaya? - Mam jednego sponsora, Bartosza Wodniczaka, któremu bardzo dziękuję. Nie robię wcale punktów, teraz wyjechałem dopiero w pierwszym meczu. Mimo tego on ładuje we mnie takie pieniądze, że to się w głowie nie mieści - kończy wychowanek klubu z Ostrowa.