Ostrovia w Pile dość niespodziewanie wygrała i z północnej Wielkopolski wywiozła trzy punkty. Tak okazałe zwycięstwo nie byłoby możliwe bez dobrej dyspozycji juniorów, którzy mieli tego dnia podwójne zadanie, gdyż przed meczem ze składu wypadł Zbigniew Czerwiński. Obaj młodzieżowcy ze swojej roli wywiązali się całkowicie, a więc nie może dziwić radość Marcela Kajzera po takim spotkaniu. - Wygraliśmy mecz, ciężki mecz. Wielu nie liczyło na nasze zwycięstwo, ale spięliśmy się, pojechaliśmy najlepiej jak potrafimy i był efekt. Przed meczem Zbigniew Czerwiński się rozchorował i musieliśmy jechać w trochę bardziej okrojonym składzie, ale mimo wszystko daliśmy sobie radę.
Jak się okazuje Marcel Kajzer w dalszym ciągu odczuwa skutki kontuzji, jednak w dojściu do pełnej sprawności zaczął pomagać mu fizjoterapeuta. Na efekty nie trzeba było długo czekać. - Nadal odczuwam skutki kontuzji, ale współpraca z fizjoterapeutą bardzo mi pomogła i czułem się jak nowonarodzony. Łukasz Witczak zrobił naprawdę super robotę, poczułem się zupełnie inaczej, wszystkie kości mi ponastawiał, bo były problemy i jednak nie wszystko było dobrze nastawione. Dzięki temu dzisiaj czułem się rewelacyjnie, mimo że noga jeszcze mnie trochę pobolewa, to potrafiłem sobie z tym poradzić i pojechałem tak, jakbym sobie tego życzył.
Od samego początku młodzieżowiec Ostrovii był na pilskim torze bardzo szybki. Recepta na spasowanie się do tej specyficznej nawierzchni była prosta - nic nie zmieniać i jechać tak jak w Ostrowie. - Jeździłem tutaj już w paru zawodach, także gdzieś tam notatki jakieś były. Wiadomo, że co roku są jakieś nowinki, ale nad sprzętem czuwa Jarek i majster Andrzej Krawczyk, także wszystko jest w porządku. Ustawienia takie jak w Ostrowie. Stwierdziłem, że ten tor jest taki sam, trzeba tylko pojechać i uwierzyć w siebie, żeby pojechać na tyle ile się potrafi, bo potrafimy wygrywać mecze.
W dziewiątym biegu doszło do fatalnie wyglądającego upadku Aleksieja Charczenki, a spowodował go właśnie Kajzer. Zawodnik z Ostrowa Wlkp. zapewnia, że nie było to celowe zatarasowanie drogi Rosjaninowi, a efekt dziury w nawierzchni. - Pociągnęło mnie, bo ten tor nie był idealnie równy. Byłem szybki, przyciąłem do krawężnika, wypuściłem motocykl no i gdzieś tam mnie ta koleina sponiewierała. Chciałem zostawić miejsce Aleksiejowi, bo widziałem, że przeleci obok mnie, ale niestety dotknął mnie. Zabrakło dziesięciu centymetrów, żeby się nic nie stało. Co mogłem zrobić? Byłem w powietrzu, chciałem opaść jak najszybciej... to jest żużel. Mogę jedynie powiedzieć, że przepraszam.