Robert Szłapak: Kiedy w sezonie 2009 przychodził pan do Piły pewnie liczył pan na spokojne występy, bez wielkiej presji i tzw. ciśnienia na wynik. Jak to wygląda dzisiaj?
Piotr Świst: Wielkiej presji nie ma, ale skoro postawiliśmy sobie cel, że chcemy być w pierwszej czwórce, a później próbować coś ugrać w fazie finałowej, to chęć osiągnięcia dobrego wyniku jest. Nie nazwałbym tego jednak presją. Chcemy spełniać oczekiwania kibiców i działaczy, którzy słyszeli to co mówiliśmy.
Na żużlu jeździ pan już ładnych parę lat, jednak styl pozostaje cały czas ten sam. Efektowna i czasem ostra jazda nie jest Piotrowi Świstowi obce. Spora część żużlowców z biegiem lat zaczyna kalkulować i teraz nie wjadą już tam, gdzie kilka lat wcześniej bez wątpienia by wjechali. Wydaje się, że u pana to nie występuje?
- Moja jazda zawsze taka była jak jest teraz. Człowiek z pewnością inaczej się zachowuje jak jest starszy i bardziej dojrzały. Inne wtedy jest to zachowanie na zewnątrz. Inaczej jest jak się zakłada kask i siada na motocykl - wtedy staję się prawdziwym zawodnikiem. Zawsze dawałem z siebie wszystko i dopóki będzie mnie to bawiło i będzie mi się chciało jeździć to tak się będę zachowywał na torze, a nie inaczej.
W pilskim klubie wykonuje pan wiele obowiązków. Jest pan zawodnikiem, kapitanem, członkiem zarządu, a i na traktorze można pana czasem zobaczyć. Czym spowodowana jest taka szeroka działalność, bo przecież wcześniej z tym klubem pana nic nie łączyło?
- Nie jestem tylko zawodnikiem. Jestem też pomocnikiem trenera, a teraz tak jak powiedziałeś jestem też w zarządzie. Zostałem członkiem zarządu, bo tego akurat wymagała sytuacja. Chcemy robić wszystko żeby żużel się tu utrzymał, bo jest w Pile zapotrzebowanie na ten sport i kibice tego oczekują. Nadal będziemy robić co w naszej mocy, aby żużel tu istniał i to w jak najlepszym wydaniu.
Nikt nie ukrywa, że Polonia boryka się obecnie z problemami finansowymi. Załóżmy na chwilę, że finanse klubu są bezpieczne. Na co w takim wypadku stać Polonię z obecnym składem?
- Bez problemu na awans do pierwszej ligi. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Jeżeli byśmy mogli jeździć w całym składzie, taki jaki teraz mamy, gdyby jeździli obcokrajowcy i najlepsi Polacy to spokojnie. Nie musimy nikogo nowego kontraktować tak jak inni to robią teraz. Nie musimy się zbroić tak jak inni robią to na nas - "bo Piła przyjeżdża". Przykładem jest Opole przed ostatnim meczem. Mamy taki zespół, a nie inny i jest to zespół bardzo dobry. Gdyby były spełnione te warunki, o których mówiłem, to awans byłby bezproblemowy.
W Pile jest spore zainteresowanie żużlem, kibiców na trybunach nie brakuje, a wyniki są bardzo dobre. Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, jak jest pan w stanie wytłumaczyć brak zainteresowania ze strony potencjalnych sponsorów?
- Z tego co słyszę od ludzi to oni żyją jeszcze przeszłością. Do kogo nie pójdziesz to mówi: "a bo wtedy dawaliśmy...". To było wtedy i trzeba o tym zapomnieć. Nie ma już tych ludzi, którzy byli około dziesięć lat temu. Mówię oczywiście o tych co byli w środku, a nie o tych co robili wynik. Mówię o tych, co robili wszystko, aby nagarnąć sobie w kieszeń. Już tych ludzi nie ma. Ostatni właśnie odszedł. Robimy wszystko, żeby tych którzy kiedyś pomagali ponownie przekonać do tego sportu, bo jest to opłacalne dla nich, dla nas i dla tego miasta. Prosimy ich o to, żeby się zdecydowali wreszcie wrócić i przekonali się do tego, że tamte czasy już minęły oraz zaczęli żyć tym co jest teraz, a nie tym co było.
Mimo trudnej sytuacji finansowej w parku maszyn panuje jednak bardzo dobra atmosfera.
- Płakać nie będziemy. Dzięki nam zawodnikom i trenerowi to wszystko jakoś funkcjonuje. Staramy się, chodzimy po różnych ludziach i sponsorach. Zawsze tam coś się urwie i dziury łatamy. Jak to długo jeszcze wytrzymamy, to zobaczymy.
Przed sezonem doszło do drużyny kilku nowych zawodników. Za nami już kilka spotkań i kto według pana najbardziej wzmocnił Polonię?
- Myślę, że wszyscy. Jak widać wszyscy punktują, wszyscy jadą. Wiadomo, że zawsze komuś coś tam nie wyjdzie, ale o nikim złego słowa nie mogę powiedzieć.
Ostatni mecz w pana wykonaniu był wyśmienity. Ben Barker mówił, że sporo o panu słyszał, jednak dopiero na torze zobaczył jak trudno pana pokonać. Można powiedzieć, że w końcu wszystko zagrało?
- Byłem w sobotę na treningu, zrobiłem sobie kilka startów i na tym się głównie skupiłem. Zawsze miałem problemy z wyjechaniem ze startu. Na dystansie wszyscy dysponują takim samym sprzętem, a niektórzy nawet lepszym, więc ciężko jest na trasie mijać, a jak było widać ze startu dobrze mi się jechało, to z przodu później jedzie się bardzo łatwo - gorzej z tyłu.
Przed Polonią dwa trudne mecze wyjazdowe. Jaki jest cel minimum na te spotkania?
- Przynajmniej przywieźć dwa punkty. Zobaczymy jak to będzie. W Opolu na pewno będzie ciężko, bo tam nie będziemy w pełnym składzie, ale mam nadzieję, że na Kraków będzie już pełny skład i tam mamy szansę na zwycięstwo.