Stanisław Chomski (trener Lotos Wybrzeża Gdańsk): Nasypano na ten tor sporo nowej nawierzchni i nie było ona związana. Robiły się dziury i koleiny. Już przed zawodami tor pozostawiał wiele do życzenia, ale nie będę płakał i narzekał, bo nastawiłem swoich chłopaków na walkę na takim właśnie torze. Chociaż myślę, że sędzia trochę za późno nakazał prace na nim. Czasami było niebezpiecznie - przecież upadek Povazhnego i Bogdanowa był waśnie przez dziurę. Szczęście w nieszczęściu, że nikomu nic się nie stało. Kiedy kilka godzin wcześniej chodziliśmy po torze, to było widać, że był przygotowany niechlujnie. Potem równano go szyną, polewano, ubijano, ale po tych pracach szybko się rozsypał. Mimo tego wszystkiego, chcę jeszcze raz podkreślić, że to nie tor był przyczyną tak dużej porażki. Nie będę komentował decyzji o powtórzeniu biegu czwartego w pełnym składzie, nie mam do tego prawa. Sędzia siedział wysoko, może więc lepiej widział całe wydarzenie. Kompletnie nie wychodziły nam dziś starty. Dopiero w kilku ostatnich biegach zaczęliśmy normalnie wychodzić ze startu. Jasne też, że jak czterech żużlowców wypada nam ze składu, to jak możemy powalczyć? Musimy wyciągnąć wnioski i zabrać się do roboty.
Magnus Zetterstroem (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Lokomotiv okazał się po prostu dużo lepszą drużyną, a tor w tym wszystkim nie ma żadnego znaczenia - był jednakowy dla wszystkich. Mecz wyszedł mi dużo lepiej, niż przed tygodniem. W tym sezonie zadebiutowałem w GP i cięgle uczę się pewnych rzeczy. Dziś ze składu wypadł nam nie jeden czy dwóch zawodników, ale dużo więcej. Dlatego przegraliśmy.
Renat Gafurow (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Przypuszczałem, że nie będzie nam łatwo, ale takiego pogromu się nie spodziewałem. W żużlu atut własnego toru jest bardzo ważny i dziś tego atutu nam zabrakło. Tor w Daugavpils jest specyficzny i bardzo ciężko jest dopasować do niego sprzęt. Na zdrowie nie narzekam, bo noga, która ucierpiała w Gdańsku, już jest w porządku. Rywale dziś byli po prostu lepsi.
Dawid Stachyra (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Nie wiem, co powiedzieć. Już po raz czwarty jechałem na tym torze i wciąż jest dla mnie zagadką, nie mogę go rozgryźć. Próbowaliśmy różnych przełożeń, ale nic z tego. Gdy wjechałem w taśmę, to po prostu próbowałem się wstrzelić - wydawało mi się, że sędzia już puścił start, ale się pomyliłem.
Nikołaj Kokin (trener Lokomotiv Daugavpils): Jestem zdziwiony końcowym wynikiem - myślałem, że Gdańsk nawiąże z nami walkę. Przecież Gafurow zawsze dobrze spisywał się na naszym torze, a i Zetterstroema też bardzo się obawiałem. Ciągłe rozmowy o torze już mnie nudzą - był jednakowy dla wszystkich i dla naszych zawodników też ma niewiadome, bo wciąż nie przyzwyczailiśmy się do nowego stanu. Przecież nie wymyśliliśmy tutaj nowego zakrętu. Ja już od dawna nie szukam przyczyn naszych porażek na wyjazdach w torze. Mieliśmy czas na poznanie polskich obiektów i tak samo polskie drużyny miały już okazje do poznania naszego. Jestem zadowolony z postawy naszych liderów, ale również z postawy Giruckisa - chłopak naprawdę walczył. Bardzo chcę wstawić do składu Karavackisa, ale musi wywalczyć miejsce w składzie na treningu. Na razie jest gorszy od Paury.
Kjastas Puodżuks (Lokomotiv Daugavpils): Dobrze mi się dziś jeździło, a z wyniku meczu jestem szczególnie zadowolony. Wszystko wychodziło tak, jak chciałem - bardzo dobrze spisywał się wyremontowany silnik. Kolejny raz świetną robotę wykonał nasz mechanik Mikulow. Z optymizmem patrzę w przyszłość.
Grigorij Łaguta (Lokomotiv Daugavpils): Dobry mecz w moim wykonaniu, a o takim wyniku spotkania przed nim mogłem jedynie pomarzyć. Teraz już zmazałem swoją wpadkę z Gdańska. Tam nałożyło się kilka spraw i stąd taka klapa - najważniejsze było to, że jeździłem poobijany po meczu w Togliatti. Nawet teraz jeszcze odczuwam ból w plecach i żebrach, ale to już nie przeszkadza w jeździe.