Jarosław Handke: Jak ocenia pan rawicki półfinał MPPK w kontekście postawy swych podopiecznych?
Zbigniew Jąder: Szkoda, że Adamowi Skórnickiemu przytrafiła się ta taśma, bo mieliśmy szansę na awans. Mimo tego uważam, że moi zawodnicy dzielnie walczyli i mogę z ich postawy być zadowolonym.
Rozmawiamy w Rawiczu. Już za kilka dni na tutejszym torze odbędzie się półfinał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Trener Wardzała twierdzi, że rywalizacja na "nowych" tłumikach dla młodzieżowców na tym technicznym torze może być bardzo ciężkim zadaniem…
- I tutaj trener Wardzała miał rację. Dobrze by było, gdyby na te zawody organizator przygotował bardzo, bardzo twardy tor. Wtedy będzie łatwiej jechać. Te tłumiki naprawdę szkodzą silnikom. Jest to jakiś niepoważny pomysł, ale pewnie kiedyś będziemy się musieli do tego dostosować.
Środowy półfinał MPPK był już trzecią w tym roku imprezą żużlową na torze w Rawiczu, która trwała trzy godziny. Czy sądzi pan, że źródło tego leży w specyfice tego toru? Może należałoby go przebudować?
- Nie. Może młodym zawodnikom trenerzy powinni wytłumaczyć, żeby się nie "podpalali". Jest to techniczny tor i jest to dobry tor, tylko trzeba na nim umiejętnie jechać. W takim przypadku zawody mogą skończyć się bez żadnego upadku.
Ciągle będę jednak pytał o ewentualną przebudowę. Takie głosy w Rawiczu pojawiają się coraz częściej. Po nieudanym starcie trudno o sukces na dystansie, a brak mijanek to mniejsze emocje dla kibiców. Pan zna ten tor doskonale, czy przebudowa jest dobrym rozwiązaniem?
- Ja nie jestem od tego, żeby o tym decydować. Ale ten tor może być technicznym, w Anglii są przecież tory techniczne w jeszcze większym stopniu. Zawodnicy tam też jeżdżą i jest dobrze, dają sobie radę.
W pierwszym meczu między drużynami z Poznania i Rybnika padł wynik 52:38. W niedzielę rewanż na Górnym Śląsku. Jakie nastroje panują w poznańskim teamie?
- Nastroje są bojowe. Do każdego meczu podchodzi się po to, żeby wygrać. A jak to będzie na torze, to zobaczymy. Chłopacy są odpowiednio nastawieni. Na pewno będziemy walczyć w Rybniku, chociażby o bonusa.
Skład klubu z Poznania od kilku lat oparty jest na polskich zawodnikach. Czy inne kluby powinny brać z was przykład? Zauważalny jest wszak spadek liczby adeptów chętnych do uprawiania sportu żużlowego.
- Tutaj ma pan rację. Mam takie samo zdanie.
Gdy rozmawiałem w ubiegłym roku z trenerem Jankowski, wspominał on, że w latach 80-tych zdarzały się sytuacje, że do szkółki żużlowej zgłaszało się 150-200 chłopców. W tej chwili rocznie jest ich kilku lub kilkunastu. Z czego to wynika? Jak można temu procederowi zaradzić?
- Pamiętam jeszcze za czasów leszczyńskich, gdy do szkółki przyszedł Adam Skórnicki, a razem z nim sześćdziesięciu chłopaków. Najpierw musieliśmy z bratem przetestować tych chłopaków na motocyklu użytkowym, żeby już na wstępie przeprowadzić selekcję. W tej chwili niestety młodzież ma inne zainteresowania. Jest Internet, są komputery, telewizja. A sport żużlowy jest, niestety, ciężkim kawałkiem chleba. Żeby go uprawiać, potrzeba wielu wyrzeczeń, dużo pracy nad sobą. Dzisiaj młodzież jest wygodna i rzadko chce jej się pracować.
Wspomniał pan o czasach, gdy swą przygodę z żużlem rozpoczynał Adam Skórnicki. Mam wrażenie, że żużel od początku lat 90-tych poszedł w takim kierunku, że obecnie jest sportem coraz bardziej elitarnym, mało dostępnym dla potencjalnego chłopca, który chciałby go uprawiać.
- Tak, na pewno. Pierwsze kroki młodzież, która zapisuje się do szkółki powinna stawiać na motocyklach klubowych. Dopiero potem, gdy trenerzy w danych klubach ocenią, że z tych chłopców coś będzie, że mają talent, to wtedy rodzice powinni kupować sprzęt. Niektórzy rodzice bowiem wyrzucają pieniądze, kupią motocykl i chcą, żeby syn był żużlowcem. A jeśli on nie ma do tego predyspozycji, to nic się na to nie poradzi. Jest bardzo dużo takich sytuacji. Tata widzi inaczej niż trener i myśli, że jeśli kupił motocykl dziecku, to ono od razu będzie żużlowcem. A nie tędy droga.