Otóż w trzech objechanych dotychczas przed własną publicznością meczach ligowych zawodników RKS-u wspierało łącznie mniej niż dwa tysiące kibiców… Żużlowcy dają z siebie wszystko, jadą na miarę swoich możliwości, a nawet lepiej, niż spodziewano się tego przed sezonem, tymczasem zawodzą kibice. Rawicz jest specyficznym miastem, gdzie każda frekwencja na zawodach drugoligowych powyżej tysiąca osób musi być dla działaczy satysfakcjonująca. W tym sezonie jednak ani razu włodarze Kolejarza nie mieli powodów do radości z tej właśnie przyczyny.
Nie będę jednak rozwodził się stricte na temat ilości publiczności na spotkaniach na stadionie imienia Floriana Kapały, lecz rozpatrzę jeden czynnik sprawczy niskiej liczby fanów na nie przybywających. Jest to po prostu czas. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że "czas i pieniądz to najwięksi terroryści". W przypadku fanów Kolejarza zwłaszcza ten pierwszy aspekt miał znaczną siłę oddziaływania. Przeciętny czas trwania meczu ligowego w Rawiczu to minimum dwie godziny, a nierzadko piętnaście biegów udaje się odjechać w niemal dwie i pół godziny. Finał krajowych eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów rozegrany 11 maja obejrzało niecałe pięćdziesiąt osób. Jeśli wśród nich była choć jedna, która była na zawodach żużlowych pierwszy raz w życiu, to jestem przekonany, że... był to jej ostatni raz. Zawody rozpoczęły się o godzinie 17, zakończyły zaś kilka minut przed 20. Dość powiedzieć, że pierwsze trzy biegi udało się rozegrać w... godzinę! Wpływ na to miał w dużej mierze po prostu brak umiejętności młodych zawodników, którzy co kilkanaście minut upadali na tor. Mijanek tego dnia było jak na lekarstwo. Takie zawody z pewnością nie są dobrą reklamą speedwaya.
Problem braku atrakcyjności zawodów na rawickim stadionie, nie tylko ze względu na czas ich trwania, lecz także przez fakt małej ilości emocji, od dawna poruszany jest przez miejscowych fanów. Na razie jednak modernizacja obiektu łącznie z przebudową toru wydaje się być nierealna. Należy więc skupić się na działaniach, które mogą usprawnić i w maksymalnym stopniu uatrakcyjnić przebieg meczów i turniejów rozgrywanych w mieście słynącym z plant i więzienia.
Bardzo dobrym przykładem na to, że jednak można oglądać w Rawiczu ciekawy speedway, który trwa podobnie, jak w innych miastach, około półtorej godziny, był niedzielny mecz Kolejarza z Wandą Kraków. Jak na rawickie warunki, zawody przebiegały w ekspresowym wręcz tempie. Drużyna gości stosowała zastępstwo zawodnika, toteż kilkukrotnie zdarzały się sytuacje, że żużlowcy zmuszeni byli jechać bieg po biegu. Popisał się przy tym sędzia Jan Banasiak, który niemal każdą tego typu przerwę wykorzystał na kosmetykę toru. Dzięki temu mecz był niemal non-stop "w biegu". Gdyby arbiter włączał czas dwóch minut nieco wcześniej, to zawody zakończyłyby się zapewne w jakieś 80 minut. Duży wpływ na taki, a nie inny przebieg spotkania miał oczywiście również brak upadków. Wiąże się to w nierozerwalny sposób z torem, który tego dnia był przygotowany niemal wyśmienicie. Paradoksalnie, przygotowanie takie zawdzięcza także opadom deszczu, które w poprzednich dniach miały miejsce nad Rawiczem. Kibice oglądali w niedzielę interesujący mecz, a ilości mijanek nie można zliczyć na palcach jednej ręki, co jak na rawicki owal jest bardzo dobrym wynikiem.
W tym momencie nasuwa się pytanie: Co zrobić, by mecze i turnieje rozgrywane w Rawiczu zawsze miały równie ciekawy i szybki przebieg? Bez wątpienia sędziowie powinni jak najsprawniej przeprowadzać zawody, a tor zawsze winien być przygotowany w sposób podobny do tego z meczu przeciwko Wandzie. W ostatnich latach sporo eksperymentowano z torem podczas spotkań w Rawiczu. Po wynikach z sezonu 2008 i 2009 widać, że nie przyniosło to spodziewanego efektu. Zapewne korzystny dla zespołu byłby taki sam tor przygotowywany na każde dosłownie zawody. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe, ze względu na warunki atmosferyczne. Trudno bowiem o tor, który nie jest twardy, przy nieustannie świecącym słońcu przy temperaturze powyżej 30 stopni. Należy jednak poczynić wszelkie możliwe starania, by rawicki owal był przyczepny i stwarzał możliwości do walki, jak w spotkaniu, o którym mowa. Wówczas automatycznie zwiększy się zapewne liczba widzów na trybunach, a tor będzie zagadką wyłącznie dla przyjezdnych, nie zaś dla miejscowych.