Zamieszki na stadionie w Poznaniu (zdjęcia)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Od momentu reaktywacji speedwaya w Poznaniu obiekt w Lasku Golęcińskim uchodził za oazę spokoju. Sielanka kiedyś musiała się skończyć - w niedzielę na stadionie przy ul. Warmińskiej doszło do zamieszek między kibicami.

Mecze między zespołami z Gdańska i Poznania zawsze są spotkaniami podwyższonego ryzyka. Aby poszukać przyczyn takiego stanu trzeba cofnąć się do 2006 roku, gdy oba zespoły rywalizowały między sobą o awans do I ligi. Od tego czasu kibice przygotowywali mniej lub bardziej udane oprawy mające zdenerwować lub zirytować rywali. Nigdy jednak nie przerodziło się to w zamieszki, co miało miejsce w niedzielne popołudnie w Poznaniu.

Jak zawsze w takich przypadkach bywa, znalezienie winnego nie jest łatwe lub jest wręcz niemożliwe. Faktem jest, że gdańszczanie niezbyt przyjaźnie przywitali poznańskiego kapitana Adama Skórnickiego wykrzykując w jego kierunku słowa powszechnie uważane za obraźliwe, przygotowali również "żywy transparent" - grupka fanów Wybrzeża w białych koszulkach z wypisanymi literami na plecach ustawiła się w napis "Skóra ty k…" z tym, że nie zastosowali kropek. Poznaniacy przygotowali dużo ładniejszy w przesłaniu baner o treści "Witamy w I lidze :-)"

Z relacji gdańskich kibiców przez całe spotkanie trwały słowne utarczki i zaczepki między fanami obu drużyn, które po 13. biegu przerodziły się w szamotaninę dwóch osób. To była iskra, która spowodowała zamieszki. Zdaniem poznańskich fanów główną osią sporu było… prześcieradło z napisem "Kiedyś milicja dziś paliwa takich korzeni się nie ukrywa". Prawda zapewne leży pośrodku. Faktem jest, że jedna osoba z sektora gości próbowała porwać poznańską sektorówkę, na co szybko zareagowali miejscowi fani. Prośby o uspokojenie sytuacji wygłaszane przez spikera nic nie dały. Musiała interweniować ochrona i policja z psami. Po kilku, może kilkunastu minutach sytuacja została opanowana. Nie ma informacji o tym, czy ktoś ucierpiał, obie strony przyznają jednak, że w czasie incydentu w ruch poszły pięści.

Całe zamieszanie nie umknęło uwadze sędziego tego Piotra Nowaka. - W raporcie wspomnę o sytuacji, która jednak nie miała wpływu na przebieg meczu, bo np. nie było konieczności przerywania wyścigu. Z tego co widziałem służby porządkowe w miarę sprawnie poradziły sobie z problemem - powiedział sędzia z Torunia. - Jeżeli ktoś przyjeżdża na mecz i nie potrafi pogodzić się z porażką swojej drużyny, to pokazuje, jakim jest człowiekiem - oceniał całą sytuację prezes PSŻ-u, Dariusz Górzny.

Źródło artykułu: