Grodzki o upadku Janowskiego i Batchelora: Obaj byli winni

Po meczu we Wrocławiu leszczyńskie "Byki" pochwał zebrały już multum. W trosce o morale drużyny oszczędzimy więc ekipie trenera Jankowskiego kolejnych. Zadośćuczyniając dobrej zasadzie, że leżącego się nie bije, o liderach Betardu także nie napiszemy już nic. Powrócimy natomiast na moment do sytuacji z pierwszej odsłony wyścigu VIII, która żywo dyskutowana była wśród kibiców obydwu drużyn.

Przypomnijmy, że w gonitwie tej niebezpiecznie upadli na tor dwaj świetnie jadący w tym spotkaniu zawodnicy: Maciej Janowski z Betardu oraz Troy Batchelor z Unii. Gdzie pociągnęło młodych i zdolnych jeźdźców? Oczywiście na wyjściu z drugiego wirażu. Dopiero dwa mecze, kilka treningów, a to feralne miejsce na wrocławskim torze niedługo dobije do pierwszej dziesiątki złapanych w swe sidła. Sędzia Wojciech Grodzki z Opola podjął dość zaskakującą decyzję - wykluczył z powtórki obydwu zawodników.

Najważniejsze, że nikomu nic złego się nie stało (choć Australijczyk po biegu narzekał na ostry ból barku), tym niemniej sytuacja ze względu na rozstrzygnięcie sędziowskie nader ciekawa. - Ja szczerze mówiąc pierwszy raz widzę, żeby sędzia wykluczył naraz obu zawodników, nie znajdując winnego - nie ukrywał zdziwienia trener Marek Cieślak. - Z drugiej strony przewrócili się, bo wpadli w dziurę obydwaj - kontrargumentował siedzący obok Jarosław Hampel. - Ale zawsze ktoś jest winny, ktoś wpadł w nią pierwszy - ripostował "Narodowy". - Decyzja rzeczywiście niespotykana, ale trzeba obejrzeć powtórkę, bo trudno tutaj tak na gorąco to oceniać - w rolę rozjemcy wcielił się Sławomir Kryjom. Taka też była konkluzja rozmowy żużlowych fachowców.

My takimi fachowcami nie jesteśmy. Poczekaliśmy zatem na wyjeżdżającego z "Olimpijskiego" arbitra Wojciecha Grodzkiego. - Nie mam nic więcej do dodania, było tak, jak spiker podał. To były dwa niezależne upadki i sędzia wykluczył zawodników jako winnych przerwania wyścigu. W jednym momencie zawodnicy upadli w dwóch niezależnych miejscach i te dwa upadki nie miały ze sobą nic wspólnego. Upadek żadnego z zawodników nie był powiązany z upadkiem drugiego - wyczerpująco wyjaśnił nam motywy swej decyzji opolski arbiter.

Wykładnię zatem znamy. Korzystając z okazji postanowiliśmy zapytać znanego sędziego czy omawiana sytuacja nie była nieco analogiczna do tej ubiegłotygodniowej, kiedy to Daniel Jeleniewski zdaniem rozjemcy (a Nicki Pedersen zdaniem wielu kibiców) został ogłoszony winnym spowodowania upadku Piotra Świderskiego. Innymi słowy, czy wtedy również, per analogiam, właściwą decyzją nie byłoby wykluczenie obydwu zawodników? - Nie ja te zawody sędziowałem i nie będę tego na pewno komentował. Nie wypada mi nawet komentować decyzji innych, tak jak nie życzyłbym sobie, żeby ktoś komentował publicznie moje - popisał się sztuką dyplomacji Grodzki.

A czy jest szansa, że zapis obydwu tych sytuacji zostanie wykorzystany do wewnątrzzwiązkowej analizy? - Ja nie wiem co zrobi Związek i czy będzie analizował. Regulamin w tym przypadku na pewno nie został przekroczony. I ja regulaminu nie złamałem. Ten mówi wyraźnie, że z biegu mają być wykluczeni zawodnicy winni. A oni byli winni - krótko i treściwie podsumował opolski rozjemca.

Komentarze (0)