- To był trening punktowany. Chciałem sprawdzić kandydatów do składu na nadchodzący niedzielny mecz. Myślę tutaj o Polakach, bo wiadomo, że regulamin nakazuje trzech polskich zawodników w składzie mieć. Muszę wybrać, jeśli nie trójkę, to dwójkę, gdyż wiadomo Rune Holta startuje z polską licencją. Ten trening powiedział mi więcej na temat dyspozycji moich zawodników. Przede wszystkim chodziło jednak o to, aby potrenowali młodzieżowcy. Zależy mi na tym, aby mieli oni jak najwięcej jazdy, a tej im dzisiaj (środa - dop. red.) nie brakowało. Oni żeby się rozwijać muszą poznawać nowe tory, rywalizować z nowymi zawodnikami. Podkreślam jeszcze raz, nie chodziło o wynik, bo gdyby tak było, to zapewniam, że byłby on inny - skomentował mecz w Ostrowie Jan Krzystyniak.
Szkoleniowiec "Lwów" nie chciał jednak zdradzić, którzy zawodnicy zyskali sobie jego sympatię po zawodach w Ostrowie. - Ja mam taką zasadę, od której nie chcę odbiegać. Ostateczną decyzję co do składu podaję zawodnikom na dwa dni przed meczem, czyli po piątkowym treningu. Dowiadują się tego bezpośrednio ode mnie wszyscy zawodnicy. Wiadomo, że wcześniej muszę podać skład, że tak powiem do druku, ale to nie oznacza, że jest to ustawienie ostateczne. W awizowanym zestawieniu można dokonać dwóch zmian, dochodzi również zawodnik rezerwowy. Można to wykorzystać i zastosować kilka manewrów taktycznych. O tym, kto pojedzie przeciwko Polonii zadecyduje tak naprawdę piątkowy trening - stwierdził trener biało-zielonych.
Kibice z Częstochowy niecierpliwie czekają na inaugurację ligowych rozgrywek. W składzie Włókniarza doszło do ogromnych zmian kadrowych i każdego zastanawia jak teoretycznie najsłabszy zespół poradzi sobie w tym roku w Speedway Ekstralidze. Jak przyznał Jan Krzystyniak, nie jest on do końca usatysfakcjonowany przygotowaniem sprzętowym niektórych jego podopiecznych. - Aż tak do końca zadowolony ze sprzętu naszych zawodników to nie jestem. Mam pewne zastrzeżenia co do ich przygotowania sprzętowego. Klaruje nam się pewien obraz po półfinałach Złotego Kasku, w których jechali Sławomir Drabik i Krzysztof Słaboń. Ja byłem na jednym z tych półfinałów i przyznam, że zawodnik, który chce ścigać się w ekstraklasie to powinien dysponować konkretniejszym sprzętem. Mam trochę zastrzeżeń do motocykli Krzyśka Słabonia. To nawet po dźwięku wydobywanym się z tych motocykli można wywnioskować ich stan. Moim zdaniem brakuje im swobody, szybkości. Obserwując je w akcji wygląda to jakby one po smole, a nie po torze jechały. Nad tym elementem trzeba popracować - powiedział szkoleniowiec Włókniarza Częstochowa.