Po bandzie: Teatr marzeń [FELIETON]

Materiały prasowe / WTS Sparta Wrocław / Na zdjęciu: Brady Kurtz
Materiały prasowe / WTS Sparta Wrocław / Na zdjęciu: Brady Kurtz

- Wydaje się, że Kurtz dojrzał do rzeczy większych niż jazda po I-ligowych torach i że nie będzie się we Wrocławiu podduszał, jak wcześniej jego rodak, rówieśnik i rywal, Max Fricke - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Historia tych dwóch Australijczyków jest dość podobna. Oto Jason Doyle debiutował w Grand Prix jako niespełna 30-latek (2015). A rok wcześniej został najlepszym zawodnikiem Nice Polskiej Ligi Żużlowej, czyli drugiego poziomu rozgrywek, w barwach Orła Łódź (2,488). Brady Kurtz planuje swój debiut w globalnych rozgrywkach teraz, jako niespełna 29-latek. A sezon wcześniej okazał się najskuteczniejszym jeźdźcem drugiego poziomu polskich rozgrywek, znanych dziś jako Metalkas 2. Ekstraliga. W barwach Innpro ROW-u Rybnik uzyskał średnią 2,402.

We Wrocławiu trzymają zatem kciuki, by Kurtz nadal podążał ścieżką Doyle'a. Choć... może nie do końca. No bo też znakiem szczególnym Jasona pozostaje fakt, że w swoje CV nie zdołał wpisać tytułu drużynowego mistrza Polski. Co, jestem przekonany, samego zainteresowanego specjalnie nie martwi. Za ileś lat, gdy już się rozsiądzie w bujanym fotelu, by głównie wspominać, nie będzie rozpoczynać opowieści od ligi polskiej. No chyba, że słuchacze zaczną na początek wypytywać o kwestię zarobków w żużlu i jakieś nietypowe miejsca… Doyle jest spełniony, bo został indywidualnym mistrzem świata i to mu będzie historia przypominać. A polska liga to tylko rynek pracy, na którym trzeba wybrać najkorzystniejszą dla siebie ofertę. Zwłaszcza jeśli jest się najemnikiem z dalekiego kraju. Tak jest z nim, tak było z Hancockiem i wieloma innymi.

ZOBACZ WIDEO Nie ma żadnych wątpliwości. To są najlepsi żużlowi eksperci

We Wrocławiu z pewnością by woleli, by Kurtz jeszcze jednej przypadłości nie przejął od Doyle'a. Mianowicie, by się nie rozbijał po torach w dosłownym słowa znaczeniu. Bo jeszcze sezon dobrze nie ruszył, a rekonwalescent Jason jest już po pierwszym dzwonie. A znając styl i charakter, można założyć, że to tylko dzwonek ostrzegawczy. Że to pierwszy, lecz nie ostatni karambol. Czego nie życzę, bo jeszcze Australijczyk nie spłacił klubu Grudziądza, więc byłby mocno w plecy, gdyby za jakiś czas i Jasna Góra miała się zacząć upominać o swoje. A potrafi.

Na dziś to Andrzej Rusko może siedzieć w swoim fotelu zadowolony, a z jego ust może się wydostawać chmurka ze słowami "znów was ograłem, gówniarze". No bo Kurtz powinien być dość skuteczny, a do tego, że tak powiem, relatywnie tani w obsłudze. Wydaje się, że dojrzał do rzeczy większych niż jazda po I-ligowych torach i że nie będzie się we Wrocławiu podduszał, jak jego rodak, rówieśnik i rywal, Max Fricke. Bo ten Kangur swojej najlepszej wersji nie był w stanie we Wrocławiu zaprezentować.

Wrażenie można mieć takie, że wrocławski zespół został całkiem zgrabnie skrojony pod ligowe rozgrywki. Że jeśli pięć punktów od Woffindena zastąpimy dziesięcioma od Kurtza, to już zrobi znaczącą różnicę. Do tego pozostała seniorska formacja w składzie Łaguta, Bewley, Kowalski i Janowski na papierze wydaje się silna. Jeśli Kurtz rzeczywiście przebije skutecznością Woffindena, a przebije, wtedy nawet średnie występy Janowskiego nie będę aż tak kłuć w oczy. Tym bardziej, że juniorzy WTS-u też już swoje umiejętności mają. Krawczyk nabrał pewności siebie w drugiej części zeszłego sezonu, a Kowolik miał pół roku martwego sezonu, by nabrać… masy. Jesienią było słychać, że swoje przybrał, lecz jestem przekonany, że wrócił do tego, co dobre. Dobre dla żużlowca. Miał zatem pół roku, by zwyczajnie dojrzeć i jako człowiek, i jako zawodnik.

Mocni seniorzy, mocni juniorzy, mocni kandydaci na biegi nominowane i mocny kandydat do wygrywania biegów piętnastych (Łaguta) - tak w teorii prezentuje się Betard Sparta, nieźle zbilansowana. Do tego niezwykle solidnie wygląda ósmy zawodnik drużyny, bo wrocławskich kibiców nie ubywa. Wręcz przeciwnie. Stąd w siedzibie WTS-u mają plan, by dwa sektory na końcu trybuny wschodniej (stojący i trawiasty), przy bramie maratońskiej, przebudować i pokryć siedziskami. Co z tego wyjdzie, czas pokaże, jak mawiał klasyk. Natomiast na dziś Olimpijski uchodzi za żużlowy teatr marzeń.

Tzn. marzeniem jest dostać bilet na mecz.

Wojciech Koerber

P.S. Z perspektywy czasu można żałować, że w latach 2015-16, gdy modernizowano obiekt na The World Games 2017, nie zdecydowano się na lustrzane odbicie. Czyli że trybuny wschodniej nie zrewitalizowano na wzór nowej zachodniej. Byłoby efektowniej i pojemniej.

Komentarze (1)
avatar
Don Ezop Fan
27.03.2025
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Czesc Wojtek. Bedziesz na Gali przedsezonowej Sparty? Zobacz czy Czekanski dotrze...;) Pilnuj go przy barze:) 
Zgłoś nielegalne treści