Jedyny taki sukces w historii polskiego żużla. "Postawiłem pułkownikowi warunek"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Andrzej Wyglenda
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Andrzej Wyglenda

W 1971 roku Polska zdobyła złoto Mistrzostw Świata Par. Andrzej Wyglenda i Jerzy Szczakiel wywalczyli komplet punktów, choć na początku nic nie wskazywało na wielki sukces. - Nie dogadywaliśmy się - wspomina Wyglenda.

Mistrzostwa Świata Par rozgrywano w latach 1970-1993 i tylko raz po złote medale sięgnęli reprezentanci Polski. W sezonie 1971 w Rybniku do walki o zwycięstwo stanęli Andrzej Wyglenda i Jerzy Szczakiel. Pierwszy z nich był doskonale znany miejscowej publiczności. Seryjnie zdobywał z ROW-em Rybnik mistrzostwa kraju, a w zmaganiach indywidualnych na krajowym podwórku także był mocny.

Szczakiel to z kolei człowiek związany z Opolem. Wówczas nie miał na koncie jeszcze większych sukcesów. Powołanie na występ w Mistrzostwach Świata Par był dla niego wielką szansą. Początkowo nie wszystko układało się jednak pomyślnie na linii Wyglenda - Szczakiel.

- Pamiętam, że byłem na niego zły, gdy spóźnił się na zbiórkę tuż przed zawodami. Chciał znaleźć dobre wytłumaczenie. Powiedział zatem, że pomagał mamie w przewozie siana do stodoły, bo miał spaść deszcz. Nie wiem czy taki rzeczywiście był powód spóźnienia, ale już nawet pomijając ten fakt, muszę przyznać, że na początku się nie dogadywaliśmy - mówi Andrzej Wyglenda w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO Nowy pomysł PGE Ekstraligi. Szczera opinia Cegielskiego

- Zostaliśmy wytypowani do startu w parze, ale zastanawiałem się, jak to ma wyglądać. Kiedy Jurek jechał z krawężnika na treningu, to pędził prosto w płot. Wtedy nie potrafił jeszcze odpowiednio przytrzymać krawężnika. Można powiedzieć, że był trochę nieobliczalny - dodaje nasz rozmówca.

Wyglenda podkreśla, że chciał wystartować w zawodach, ale jedna rzecz musiała zostać spełniona.

- Postawiłem jeden warunek pułkownikowi Rościsławowi Słowieckiemu, który był wówczas przewodniczącym Głównej Komisji Żużlowej. Powiedziałem, że mogę startować w duecie ze Szczakielem, ale tylko w momencie, kiedy on będzie ruszał po zewnętrznej. Chciałem, by startował z pola trzeciego i czwartego, a ja zamierzałem jechać bliżej krawężnika - podkreśla.

Kiedy nadeszła pora turnieju, to Wyglenda i Szczakiel jeździli jak natchnieni. Wygrali wszystkie biegi w stosunku 5:1. Przywieźli za swoimi plecami nawet takich gigantów światowego żużla jak Ivan Mauger i Barry Briggs. To zresztą była jedyna porażka Nowozelandczyków tamtego dnia. Ci musieli zadowolić się srebrem.

Wydawać by się mogło, że duet, który jest targany wewnętrznymi problemami, będzie miał trudności, by walczyć o najwyższy stopień podium. Szczakiel i Wyglenda na torze jednak kapitalnie wywiązali się ze swoich zadań. Robili to, o czym konkretnie mówił rybniczanin.

- Ostatecznie wszystko zakończyło się dla nas pomyślnie. Nie dość, że zwyciężyliśmy, to jeszcze uczyniliśmy to z kompletem punktów. Wiele lat później tylko Amerykanie byli w stanie powtórzyć nasz wynik - kończy z dumą Wyglenda.

Zawodnicy z USA zdobyli tytuł z kompletem punktów w 1982 roku w Liverpoolu, kiedy ich duet stanowili Bobby Schwartz oraz Dennis Sigalos. Jeśli natomiast chodzi o reprezentantów Polski, to medali w MŚP nie brakowało, to już nigdy nie sięgnęli po złote krążki.

Wyglenda nie był przekonany do wspólnej jazdy ze Szczakielem, ale w październiku 1971 roku mógł się uśmiechnąć. Trzy miesiące po historycznym sukcesie obaj panowie stanęli w Rybniku na podium Indywidualnych Mistrzostw Polski. Wyglenda zajął trzecie miejsce, Szczakiel drugie, a zwyciężył Jerzy Gryt, zawodnik ROW-u.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
dg.kibic row-u
16.02.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak widać przeciwności w końcu się przyciągnęły.Nie wspomniano tu też,że 2 lata pózniej J.S. został pierwszym polskim IMŚ. 
Zgłoś nielegalne treści