Nieudana współpraca z Cieślakiem? "Ludzie nie wiedzą o co chodzi"

Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak
Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak

Norbert Krakowiak zdradził przyczyny słabej formy w sezonie 2024. Skomentował też współpracę z Cieślakiem i odniósł się do kilku zarzutów. - Głowa znacznie częściej mi "przeszkadza", niż to może być w przypadku zawodników o innej konstrukcji - mówi.

Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Za panem najtrudniejszy rok w karierze?

Norbert Krakowiak, zawodnik Arged Malesy OstrówAbsolutnie nie, byłem zdrowy, mogłem jeździć i starać się być lepszym, radzić sobie ze słabymi wynikami. Żużel w latach juniorskich dał mi znacznie bardziej w kość, zarówno mentalnie jak i fizycznie. Już kończyłem przygodę z tym sportem, byłem też wtedy znacznie mniej świadomy i nie posiadałem takich narzędzi, aby sobie z tym wszystkim radzić.

Ostatnio mówił pan, że wyciągnął już wnioski z sezonu 2024, ale za bardzo nie rozwinął tego tematu. W takim razie co było przyczyną gorszych wyników? Czy problemem były jednostki?

Powody są jak to w sporcie - wieloczynnikowe. Rzadko jest tak, że czynnik jest jeden. Silniki były w dalszej części sezonu problemem, ale to był już skutek, a nie przyczyna słabszej dyspozycji. Po prostu było dość nerwowo i zacząłem zbyt dużo rotować swoim sprzętem. Jeśli ktoś słuchał moich wypowiedzi, to wie, że próbowałem majstrować przy techniczne jazdy na dystansie.

Nie chcę zagłębiać się w szczegóły, lecz trzeba wiedzieć, że tworzenie nowego nawyku ruchowego, a tym samym usuwanie starego, to bardzo złożony proces i należy być w tym bardzo ostrożnym, dlatego że nie jest łatwo go usunąć, jeśli wykonywało się go tysiące razy i jest on czyniony automatycznie. Wiąże się to z zaangażowaniem procesów uwagowych. Aczkolwiek to jest do zrobienia na treningu, absolutnie nie może mieć miejsca na zawodach. Skutek był taki, że kompletnie przestałem radzić sobie na starcie i w rozegraniu pierwszego łuku, a wiadomo, że to moje największe atuty.

OBACZ WIDEO: Miasto będzie miało udziały w Stali. Prezydent Gorzowa zostanie prezesem klubu?

Będzie pan zmieniał tunera i mechaników?

Pod koniec ubiegłego sezonu rozpocząłem współpracę z Peterem Johnsem. Kolejna nowa jednostka od tego tunera trafi do mnie w lutym, a pracuję nad tym, aby zebrać środki na trzeci silnik od niego. Oczywiście w warsztacie mam ich wiele, ale chcę się skupić na kooperacji z Brytyjczykiem. Siódmy rok w moim teamie znajdzie się mechanik Robert, który ma ogromną wiedzę dotycząca sprzętu. W trakcie sezonu 2024 dołączył do nas Kuba i taką załogę będziemy tworzyć w tym roku.

Jak podsumuje pan współpracę z Markiem Cieślakiem? Czego udało się nauczyć, a w czym nie dał rady pomóc?

Trener był bardzo zaangażowany w cały proces, za co bardzo mu dziękuje. Mieliśmy cel zadaniowy, abym po prostu stał się lepszym technicznie zawodnikiem. Rzeczywiście poprawiłem się w elemencie wejścia w łuk, a to był szczegół, na którym nam najbardziej zależało. Z tym że tak jak powiedziałem, pochłonęło to dużo uwagi i niestety rozsypały się inne rzeczy.

Ludzie komentują, że to nieudana współpraca, bo nie wiedzą, o co chodzi. Osiągnięcie celu zadaniowego nie oznacza osiągnięcia celu wynikowego. Co prawda często go poprzedza, lecz niestety w 2024 roku nie przełożyło się to na rezultaty, ale to nie oznacza, że w najbliższej przyszłości nie zafunkcjonuje. Końcówka sezonu była znacznie porządniejsza, poukładałem sprzęt, nabrałem więcej pewności siebie i lepiej się czułem.

Pewnym problemem może być ewentualna zbyt duża liczba doradców, przez co nie do końca zwracał pan uwagę na swoje odczucia?

Pewnie czasem tak się zdarza, natomiast nie było tak w moim przypadku. Staram się w rozmowach z innymi ludźmi przepuszczać informację przez filtr. To, co jakaś osoba mówi, a co jest w rzeczywistości, to często dwie zupełnie inne rzeczy. Ludzie są na ogół mało obiektywni. Rady czy wskazówki są zazwyczaj subiektywne, czyli oparte o jakieś swoje doświadczenia. Przeważnie wystarczy mi kilka zdań z danym człowiekiem, żeby ocenić, czy wie, o co chodzi i może mi w czymś pomóc, czy możemy sobie pogadać po prostu na zasadzie small talku, o pogodzie i tak dalej. Oczywiście zawsze każdego chętnie wysłucham.

Od niektórych można usłyszeć, że sporo pan myśli i analizuje, nawet w trakcie wyścigów. W żużlu jednak czasami to nie przynosi sukcesów. Może to trochę kontrowersyjne, lecz momentami czuje pan, że jest za mądry na żużel, co przeszkadza w podjęciu instynktownej i natychmiastowej decyzji?

Chciałbym poznać osoby z tak wyjątkową mocą czytania ludziom w myślach, że wiedzą kiedy, gdzie i o czym myślę. Oczywiście rozumiem, o co panu chodzi, bo wiele razy w tym sezonie słyszałem takie uwagi w moim kierunku. Trzeba jednak przyznać tym ludziom, że częściowo mają rację. Po prostu taki mam temperament, osobowość i dość bogate życie wewnętrzne. Kolokwialnie mówiąc, głowa znacznie częściej mi "przeszkadza", niż to może być w przypadku zawodników o innej konstrukcji.

Jak wspomniałem, technika jazdy jest zbiorem nawyków ruchowych, których nie kontroluje nasza "myśląca" część. To rola niższych układów układu nerwowego. Po prostu muszę być bardziej uważny na to, aby świadoma część nie próbowała przejmować nad tym kontroli. Odpowiadając na pytanie, nie uważam, żebym był za mądry na uprawianie tej dyscypliny, choć trzeba zaznaczyć, że inteligencja nie koreluje z wynikami w sporcie żużlowym.

Dziecko coś zmieniło? Ma pan czasami z tyłu głowy, że trzeba bardziej uważać na torze?

No pewnie, że zmieniło, na lepsze! To prawdziwy zastrzyk motywacji do tego, aby dawać jak najlepszy przykład córeczce i wychowywać ją również w duchu sportu. To się w życiu przydaje, nie trzeba sportu uprawiać na poziomie zawodowym.

Rozważał pan zejście do Krajowej Ligi Żużlowej?

Absolutnie nie brałem pod uwagę jazdy w KLŻ.

Powrót do Ostrowa jest jedną z ostatnich szans na przywrócenie kariery na lepsze tory? Kolejny słabszy sezon może niestety oznaczać przymus zejścia ligę niżej.

W ogóle nie myślę o tym w ten sposób. Jestem pozytywnie nastawiony, jak zwykle zresztą w życiu i wierzę, że ten rok po prostu przyniesie mi wiele radości. A jak będzie, to zobaczymy, nikt tego nie wie.

Mariusz Staszewski namówił pana na przejście do Arged Malesy?

Nie, z trenerem kontaktowałem się dopiero po uściśnięciu dłoni oznaczającej dogadanie warunków umowy.

Jego odejście było dla pana szokiem? Czy to spory problem?

Było dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ dwa dni wcześniej rozmawialiśmy i nic na to nie wskazywało. Chociaż w sumie nie mam za dużego kontaktu z ludźmi ze środowiska podczas zimy, aż tak się żużlem nie interesuję. Mam wiele innych zajęć, które pochłaniają dużo czasu, więc coś mogło mi umknąć. Czy to problem? Nie wiem, dla mnie nie, gdyż nie miałem okazji współpracować z trenerem, ale cenię go za to, że wychowuje świetnie technicznie jeżdżących juniorów.

Jak zapatruje się pan na współpracę z Kamilem Brzozowskim?

Dobrze, na pewno szkoleniowiec ma dużo chęci i jest zmotywowany. Super sprawa w ogóle, że Kamil zdecydował się poprosić o wsparcie trenera Chomskiego. Uważam, że to profesjonalne podejście. To będzie naprawdę ciekawy duet, ogromnego doświadczenia i młodości w sztabie trenerskim.

Można dostrzec, że raczej nie jest pan dużym fanem mediów społecznościowych, dlaczego?

Mam po prostu dużo innych zajęć, w których się realizuję. Studiuję dziennie na Poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku trenerskim. W związku z tym każdego dnia jestem w Poznaniu. Poważnie podchodzę do studiów, a więc dużo się uczę, zarówno jeśli chodzi o wiedzę akademicką jak i taką pozaakademicką, wybiegając już w przyszłość. To wymaga ciągłego czytania książek, podręczników i bycia po prostu na bieżąco.

Oprócz tego mam swoje treningi fizyczne, które pochłaniają sporo czasu. Do tego wiele spraw związanych z organizacją innych aspektów przygotowania do zbliżającego sezonu. Oczywiście pozostałe chwile przeznaczam na bycie z córeczką, co jest dla mnie bardzo ważne. To wszystko oznacza, że swój dzień zaczynam najczęściej około czwartej lub piątej rano. Doba ma tylko 24 godziny i trzeba je dobrze spożytkować.

Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
motogonki
16 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Olał silniki Kowalskiego, wypróbował P.J i zaczął dobrze jechać. Cała tajemnica Norberta Krakowiaka. Śmieszą mnie te karkołomne tłumaczenia by nie urazić pana i władce polskiego żużla.