Wiele dzieje się w kontekście gorzowskiego klubu w ostatnich miesiącach. Przypomnijmy, że w październiku nowym prezesem został Dariusz Wróbel. Późniejszy audyt wykazał, iż długi Stali oscylują wokół 13 mln złotych. Pod znakiem zapytania stanął nie tylko start dziewięciokrotnego mistrza Polski w PGE Ekstralidze, ale również jego dalsze istnienie.
Przypomnijmy, że do końca października potrzebne było spłacenie 4,5 miliona, aby ubiegać się o prawo startu w najwyższej klasie rozgrywkowej. To miało miejsce, po czym zaczął być wprowadzany plan naprawczy. Jego najważniejszym punktem było wykupienie akcji Stali przez władze miasta. 17 grudnia na sesji budżetowej radni Gorzowa przegłosowali tę decyzję. Z kolei w ostatnich dniach prezes Wróbel pochwalił się, że Stal spłaciła zaległe zobowiązania.
Kłopoty finansowe sprawiły, że gorzowianie musieli stworzyć nieco oszczędnościowy skład. Z klubu odeszli Szymon Woźniak i Jakub Miśkowiak. Niektórzy eksperci przewidują, że Stal ze spokojem się utrzyma, ale są też tacy, którzy nie są tego aż tacy pewni.
ZOBACZ WIDEO: "To jest sygnał". Apeluje do władz żużlowych o zmianę regulaminu
- Nie zdziwiłbym się, gdyby stało się najgorsze i Stal Gorzów spadłaby z PGE Ekstraligi. Transfer Andrzeja Lebiediewa za Szymona Wożniaka mnie kompletnie nie przekonuje, do tego dziura na pozycji U24, choć do rozpoczęcia sezonu pewnie coś działacze wykombinują. Natomiast ważny będzie aspekt finansowy. Co jeśli jednak się okaże, że brakuje pieniędzy? To istotna sprawa, która może w negatywny sposób działać na zawodników i odbijać się na ich dyspozycji. Mam wrażenie, że w Gorzowie wszystko wisi na włosku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Rufin Sokołowski, były prezes Unii Leszno.
- Zobaczmy, że Stanisław Chomski nie podjął się ponownej pracy w Stali Gorzów, mimo że go do tego nakłaniano. To doświadczony trener, który z niejednego pieca chleb jadł i nie chce być w projekcie, który stoi na skraju przepaści, a w dodatku może zakończyć się spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej - dodaje Sokołowski.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że możemy mieć do czynienia z ligą dwóch prędkości. W dolnej części tabeli po rundzie zasadniczej poza Stalą znajdzie się według niego także Bayersystem GKM Grudziądz, Krono-Plast Włókniarz Częstochowa oraz beniaminek Innpro ROW Rybnik.
- Sezon na dole tabeli może być bardzo ciekawy. Problemy Gorzowa to jedna sprawa, ale niewesoło będzie też pewnie w Częstochowie. Gdyby nie Leon Madsen to tej drużyny już by nie było w PGE Ekstralidze, a teraz ponownie czeka ją walka o utrzymanie. Wiem, że wielu ekspertów wskazuje, że ostatnie miejsce w tabeli zajmie ROW Rybnik, ale nie byłbym przekonany, czy tak rzeczywiście się wydarzy - kończy Sokołowski.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty