Witold Zwierzchowski rozpoczął swoją karierę żużlową pod koniec lat 60. Był zawodnikiem, który zyskał reputację specjalisty od własnego toru, uwielbiającym starty z zewnętrznych pól, co często wykorzystywał na torze przy Alejach Zygmuntowskich. Mimo swoich umiejętności trenerzy nie postrzegali go jako solidnego punktu na mecze wyjazdowe, przez co rzadko występował na torach rywali. Karierę zawodniczą zakończył po sezonie 1979, po czym został trenerem.
Kochał żużel
Początkowo pełnił rolę asystenta Mariana Staweckiego. W 1982 roku Motor Lublin awansował do pierwszej ligi (obecnie Ekstraliga), a w następnym sezonie, kiedy klub wystawił drużynę rezerw, to właśnie Zwierzchowski został odpowiedzialny za szkolenie młodych zawodników. Dzięki swojej niedużej różnicy wieku miał z nimi bardzo dobry kontakt.
Po krótkiej przygodzie w najwyższej lidze Motor wrócił do drugiej ligi, a rezerwy połączono z pierwszym zespołem. Wkrótce trenerem drużyny został właśnie Witold Zwierzchowski. Był to czas trudnych lat dla lubelskiego żużla, w których walczono o awans, a jednocześnie zmagano się z problemami finansowymi. Efekty pracy były jednak widoczne, a solidni żużlowcy, jak Jerzy Mordel i Robert Jucha, byli tego dowodem.
ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"
Miał dobry kontakt zarówno z pierwszym zespołem, jak i z młodzieżą, z jego pomocą wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski. Był oddany drużynie, chociaż miewał konflikty z działaczami, zawsze stał po stronie zawodników. Był mistrzem taktyki, przewidywał ruchy rywali i maksymalnie wykorzystywał potencjał podopiecznych - wspominał Jucha.
Wybitny taktyk
Zwierzchowski znany był ze swojej pasji do pokera. Marek Kępa wspominał, że był doskonałym graczem o kamiennej twarzy, który podczas dalekich wyjazdów wprowadzał rozluźnienie. Tak samo umiejętnie rozgrywał mecze, traktując zawodników jak karty, które odpowiednio wykładał. Przykładem była taktyka polegająca na celowym przyjeżdżaniu na ostatnim miejscu, aby umożliwić rezerwę taktyczną - co często przynosiło efekty.
Dla Witka mecz kończył się dopiero po ostatnim biegu. Pamiętam, ile programów i rozpisek przygotowywał. Był zawsze gotowy na różne scenariusze, nawet kosztem zarwanych nocy. Sam wiele się od niego nauczyłem – opowiada Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin.
Wymagający i oddany
Zwierzchowski był znany z tego, że wymagał od zawodników pełnego zaangażowania. Oprócz taktyki dużą wagę przykładał do przygotowania fizycznego, szczególnie do biegania. - Był z nami równorzędnym partnerem podczas treningów, przygotowywał się wcześniej, by z nami biegać – wspomina Piotr Więckowski, wiceprezes klubu. Jerzy Głogowski dodaje: - Po treningach byliśmy wyczerpani.
Zwierzchowski budował drużynę z dostępnych zawodników, łącząc doświadczenie i ambicję. Potrafił zmotywować podopiecznych, jak wspomina Piotr Styczyński: - Po słabszym biegu potrafił tak mnie zmobilizować, że wygrywałem następny bez problemu.
Zawsze wiedział, kiedy ktoś symuluje lub udaje kontuzję. - Znał się na rzeczy, nie dało się go oszukać - wspomina Głogowski. Był trenerem, który liczył się ze zdaniem zawodników i traktował ich jak rodzinę.
Chciał stworzyć potęgę
W 1989 roku Motor Lublin awansował do pierwszej ligi, a rok później utrzymał się dzięki transferom Hansa Nielsena, Antonina Kaspera i Dariusza Stenki. – Takich trenerów jak Zwierzchowski jest coraz mniej – mówi Stenka.
W 1991 roku do zespołu dołączył Leigh Adams, a Motor Lublin zdobył srebrny medal, ustępując jedynie Morawskiemu Zielona Góra. Potem jednak klub zaczął borykać się z problemami organizacyjnymi, a Zwierzchowski odszedł w 1995 roku, widząc brak perspektyw.
Dariusz Śledź, były zawodnik, podkreśla: - Zwierzchowski kochał żużel. Był moim pierwszym trenerem, który nauczył mnie wszystkiego. Po jego odejściu praca w Sparcie Wrocław pozwoliła mu pokazać pełnię umiejętności.
Po sezonie 1995 Witold Zwierzchowski zachorował i niedługo potem zmarł, pozostawiając po sobie wspomnienie wybitnego trenera, który zawsze dbał o dobro drużyny.