Paweł Baran przyszedł na świat 30 października 1983 roku. Od najmłodszych lat był w zasadzie skazany na to, że w przyszłości zetknie się z czarnym sportem, bowiem na żużlu jeździł jego ojciec, który później został kibicem Unii i zabierał syna na obiekt przy ulicy Zbylitowskiej 3 w Tarnowie.
Kiedy tylko pojawiła się opcja zapisania do miejscowego klubu, to natychmiast zdecydował się na taki krok. Ojciec nigdy go jednak nie namawiał do tego, by ten szedł w jego ślady. To Paweł Baran dążył do tego. - Bodajże w 1993 roku było ogłoszenie o naborze do sekcji mini żużlowej przeprowadzanym przez pana Bogusława Nowaka i wówczas zapisałem się do szkółki. Oczywiście byłem jeszcze za mały, aby jeździć na zwykłym motocyklu żużlowym, więc kupiliśmy motocykl mini żużlowy Mirosława Cierniaka - wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty środowy solenizant.
Licencję żużlową uzyskał w 2001 roku. Początki nie były łatwe - ścigał się sporadycznie i przede wszystkim płacił frycowe. Zdecydowanie najlepszym sezonem w jego krótkiej, bo niespełna dziesięcioletniej karierze był rok 2004, kiedy to z Unią Tarnów świętował dwa tytuły mistrza Polski - drużynowo oraz w parach. Ponadto z rówieśnikami sięgnął po brązowy medal na krajowym podwórku i dorzucił zwycięstwo w Pucharze MACEC.
ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"
Unia Tarnów nie była jedynym klubem, który reprezentował. W 2005 roku był związany z KSM-em Krosno, a kolejnymi jego przystankami były kluby z: Gdańska (2006), Łodzi (2008) i Lublina (2009).
- Już w trakcie kariery zawodnika wiedziałem, że będę chciał w przyszłości pozostać przy żużlu. Na studiach specjalnie wybrałem AWF, aby mieć podstawy i wiedzę teoretyczną potrzebną do pracy trenerskiej. Zajęcia prowadziłem nie tylko w sezonie na torze, ale również organizowałem i przeprowadzałem treningi ogólnorozwojowe oraz obozy, podczas okresu przygotowawczego. Od początku taki był plan, który zrealizowałem - przyznał Baran, który w 2010 roku rozpoczął pracę w nowej roli.
Za sprawą rekomendacji Mariana Wardzały to właśnie Baran został szkoleniowcem Unii. Na początku dbał o adeptów - nie tylko ten sportowy, ale również koordynował ich naukę, by nie zaniedbywali jej kosztem jazdy w lewo. - Później byłem menedżerem w 2011 roku, następnie zostałem kierownikiem drużyny, a od sezonu 2015 trenerem zespołu. Mimo wszystko cały czas zajmowałem się najmłodszymi zawodnikami, godząc to z innymi obowiązkami. Będąc szkoleniowcem pierwszej drużyny, także opiekowałem się szkółką i juniorami. Od początku chciałem zajmować się adeptami i to się udało - mówił nam w obszernym wywiadzie.
Przed dwoma laty dołączył do Mirosława Cierniaka i we dwóch dbali o rozwój sportowy Mateusza Cierniaka. Współpraca Barana z rodzinnym klanem od początku układała się bardzo dobrze, a tarnowianin z nowym teamem sięgnął m.in. po indywidualne mistrzostwo świata juniorów. Pierwsze z dwóch - bowiem rok później powtórzył ten wynik. Od tamtej pory na jego szyi zawisło wiele medali mistrzostw Polski, świata i Europy.
Kooperacja trwa nadal i dziś chyba obie strony nie wyobrażają sobie zmian. Tym bardziej że Baran też nie chce na razie wracać do pracy w roli szkoleniowca którejś z drużyn, choć pewnie w Tarnowie daliby wiele, by pomagał Stanisławowi Burzy. Jak sam jednak przyznał w wywiadzie z WP SportoweFakty - pewnych rzeczy nie da się przewidzieć i nie wie, co przyniesie przyszłość. Kto wie, być może jeszcze kiedyś przywdzieje strój z napisem "trener".