Sytuacja ebut.pl Stali Gorzów jest tragiczna, a sygnały płynące ze środowiska gorzowskiego z każdym dniem są coraz bardziej pesymistyczne. Mówi się nawet o 10-milionowym długu oraz kilku milionach złotych, które trzeba zapłacić do końca października.
Już wiadomo, że wielkim przełomem nie okazało się spotkanie na szczycie, gdzie w rolę mediatora wcielili się prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki i senator Władysław Komarnicki. Obaj mieli usłyszeć od prezesa PZM Michała Sikory i prezesa PGE Ekstraligi Wojciecha Stępniewskiego, że o żadnej taryfie ulgowej nie ma mowy, a jeśli klub chce otrzymać licencję na kolejny sezon, to musi do końca października spłacić wszystkie zaległości wobec zawodników. Już teraz wiadomo, że będzie to zadanie ekstremalnie trudne.
Najlepiej świadczy o tym nastawienie władz polskiego żużla, które po poniedziałkowym spotkaniu z przedstawicielami gorzowskiego środowiska, praktycznie od razu wykonały telefon do działaczy Fogo Unii Leszno, by poinformować ich o możliwym zastąpieniu Stali w PGE Ekstralidze.
ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"
Wielkie nadzieje wiązane są ze środowym spotkaniem zorganizowanym w auli gorzowskiego AWF-u, na którym mają się pojawić wszystkie osoby, które w ostatnich latach angażowały się finansowo w Stal Gorzów. Być może w trakcie spotkania padnie dokładna kwota, którą trzeba będzie zebrać, by otrzymać licencję na kolejny sezon.
Z naszych informacji wynika, że większość sponsorów jest zniechęcona całym zamieszaniem wokół klubu i tym, że przez ostatnie lata byli oszukiwani na temat rzeczywistej sytuacji finansowej Stali. Trudno liczyć, by w takiej sytuacji zdecydowali się wyłożyć z własnej kieszeni gigantyczne pieniądze, by spłacać cudze długi, które powstały w niewyjaśniony sposób. Zresztą już od jakiegoś czasu atmosfera wokół klubu była na tyle kiepska, że działacze Stali musieli się mocno napocić, by sprzedać część lóż najlojalniejszym sponsorom.
Największymi problemami Stali są nie tylko duże zaległości, ale przede wszystkim czas. Nie dość, że wciąż nie wiadomo, ile dokładnie wynosi całkowita kwota zadłużenia, to ewentualny nowy inwestor nawet nie miałby możliwości dokładnie sprawdzić całej dokumentacji. Do 31 października został nieco ponad tydzień, a w tym czasie trzeba byłoby przeanalizować wszystkie dokumenty i błyskawicznie znaleźć kilka milionów złotych na najpotrzebniejsze spłaty. Potem mogłoby się okazać, że zadłużenie jest dużo większe niż mogło się to wydawać.
Jeśli środowe wielkie spotkanie całego środowiska żużlowego w Gorzowie Wlkp. nie przyniesie przełomu, to będzie oznaczać najprawdopodobniej upadek klubu. Wciąż możliwe jest oczywiście objęcie licencją nadzorowaną, ale to oznaczałoby konieczność znacznego obniżenia kosztów, a być może także zrezygnowania z zakontraktowania jednej z gwiazd. W takiej sytuacji gorzowianie staliby się poważnym kandydatem do spadku. Trudno byłoby liczyć na wsparcie oszukanych sponsorów i kibiców, a to mogłoby jeszcze pogłębić problemy.
O obecnej sytuacji klubu chcieliśmy porozmawiać z przedstawicielami Stali, ale żaden nie zdecydował się na odebranie telefonu.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty