Żużel. "Serce boli, że po tylu latach musimy jechać ligę niżej". Zarząd Fogo Unii żegna się z PGE Ekstraligą

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Drużyna Fogo Unii Leszno
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Drużyna Fogo Unii Leszno
zdjęcie autora artykułu

- Bywały gorsze dni. W Lesznie żużel był, jest i będzie. Daj Bóg, żebyśmy za rok się tutaj spotkali i powitali Leszno w PGE Ekstralidze - mówił o spadku dla Canal+ Sport współwłaściciel Fogo Unii Józef Dworakowski

Fogo Unia pokonała na zakończenie rundy zasadniczej ebut.pl Stal Gorzów 53:37, ale i tak spadła z PGE Ekstraligi. Leszczynianie już przed rozpoczęciem spotkania 14. kolejki praktycznie stracili szanse na utrzymanie, ze względu na wyjazdową porażkę KS Apatora z NovyHotel Falubazem (44:46).

Tym samym po 28 latach Unia pożegnała się z elitą, do której spróbuje wrócić za rok. Tomasz Dryła zapytał Józefa Dworakowskiego na antenie Canal+ Sport w trakcie meczu, czy większe emocje towarzyszyły mu, gdy zdobywał seryjnie drużynowe mistrzostwo Polski, czy w chwili spadku, gdy nadszedł czas na przerwę.

- To nie będzie przerwa, bo sport jest sportem. Państwo wiedzą, obojętnie, jak na to patrzymy. Były dni chwały, dzisiaj idzie trochę gorzej. Mieliśmy swoje zmartwienia. Metalkas 2. Ekstraliga to też jest żużel. Leszno dalej będzie jeździć, może klasę niżej, ale porozmawiamy z tymi chłopakami i postaramy się zrobić tak, aby nam zawierzyli. Leszno to nie jest tylko "iks" tytułów, to również praca z młodzieżą, co należy docenić. Wierzę, że dalej na żużlu pojedziemy - mówił Dworakowski w rozmowie z Canal+.

- Jestem w Unii 20 lat. Bywały już gorsze dni. Raz patrzyło się, że trzeba pociągnąć za taki albo inny sznureczek. Czasami było wesoło i radośnie, a dziś jest troszeczkę inaczej. Państwo wiecie, dlaczego tak się stało i ja nie muszę nic mówić. Powiem krótko. W Lesznie był żużel, jest i będzie. To dotyczyło różnych miast. Proszę zobaczyć, wczoraj, czy przedwczoraj, mówiąc w przenośni, to było w Toruniu, czy w Zielonej Górze. Daj Bóg, żebyśmy za rok się tutaj spotkali i powitali Unię z powrotem w PGE Ekstralidze - kontynuował Dworakowski.

Dryła zauważył, że oczy jego rozmówcy się zaszkliły, na co, ten odparł: - Emocje są zawsze. W każdym sporcie one muszą nam towarzyszyć. Serce boli, że po tylu latach musimy jechać klasę niżej. Bierzemy wszystko na swoje barki. Potrafimy to zdiagnozować i odbudować, abyśmy w 2026 roku znowu z wami pracowali tak, jak robiliśmy to przez lata.

- Jestem innego charakteru. Ranne wstawanie to jest punkt numer jeden i wymaganie w pierwszej kolejności od nas, dowodzących. Jako właściciele musimy powiedzieć wprost. Może akurat myśmy gdzieś tam delikatnie w zeszłym roku o tym samym czasie zawalili, może włożyliśmy za mało pieniędzy. Dziś to zostawmy, bo nie ma sensu o tym dyskutować, nic się nie zmieni. Wiemy, że mamy zadanie do wykonania. Nie byłbym 35 lat na rynku w mojej branży, gdybym nie pracował albo się tego bał - dodał Józef Dworakowski.

"Frekwencja, która była w najważniejszych meczach jest jednym z powodów, dla których pan nie ma wątpliwości, że warto walczyć?" - na zakończenie zapytał Dryła.

- Tak. I ta frekwencja w 2025 roku ligę niżej też będzie, ponieważ nie wierzę, że wszyscy nie przyjdą. To jest żużel. Jak nie raz jest pan na młodzieżowych zawodach, czy na juniorach, wie pan, że niektóre wyścigi są też boskie i młodzi chcą się pokazać. Nie tylko gwiazdy za miliony. Nie potrzeba nic więcej dodawać, bo wszystko powiedziałem. Rano trzeba wstać i do roboty - podsumował Józef Dworakowski.

Zobacz także: -Co za słowa eksperta. GKM się nie zatrzyma i będzie rewelacją sezonu?Każdy brałby w ciemno". Mieszane uczucia byłego menedżera Falubazu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty