Żużel. "Jak było słychać jakiś kamień, to kamień spadający z moich pleców". Zawodnik Unii o ciężkich tygodniach

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
zdjęcie autora artykułu

Fogo Unia Leszno w końcu przełamała się, a razem z nią Bartosz Smektała, odjechał bardzo dobre spotkanie. Dla wychowanka "Byków" ostatnie tygodnie nie były łatwe, gdyż musiał zmagać się z dużym hejtem, który jak nie ukrywa, nie pomagał mu.

Fogo Unia Leszno dokonała czegoś wręcz niemożliwego w sobotnim spotkaniu z KS Apatorem Toruń. Mimo absencji Janusza Kołodzieja, Andrzeja Lebiediewa i Damiana Ratajczaka udało się rozgromić gości 56:34. "Byki" jednak pokazały, że są nie do zgięcia. Ciężar zdobywania punktów wziął na siebie między innymi Bartosz Smektała, który w końcu odjechał dobre spotkanie, zdobywając 12 punktów.

- Bardzo się cieszymy z tego wyniku, który udało nam się zdobyć. Obawialiśmy się tego meczu, bo byliśmy w bardzo okrojonym składzie, a zespół z Torunia, tak naprawdę w każdym biegu miał jakieś "duże nazwisko". To zwycięstwo było nam bardzo mocno potrzebne. Z pewnością bardzo ważny był początek meczu. Jak juniorzy przywożą 5:1, to seniorem także jest zdecydowanie lżej, ale wydaje mi się, że cała drużyna jechała równo i to był nasz klucz do sukcesu - cieszył się po meczu Bartosz Smektała.

Dla wychowanka Unii ostatnie tygodnie były wyjątkowe trudne. Drużynie nie szło, a on zawodził. Smektała borykał się z problemami sprzętowymi i trochę gubił się na torze. Najlepszym przykładem był mecz w Gorzowie, który "Byk" zakończył z dwoma zerami. Wszyscy w Lesznie mają nadzieję, że to udane spotkanie z Toruniem okaże się przełamaniem dla Smektały, którego przecież stać na większe zdobycze punktowe. Z pewnością lepsze niż te, które robił do tej pory.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki

- Jak wyło słychać jakiś kamień, to kamień z moich pleców po ostatnim wyścigu. Cały czas pracowałem i starałem się. To nie jest tak, że komuś nie zależy. Nikogo nie satysfakcjonują dwa zera w Gorzowie, bo po takim meczu źle się wraca do domu. Staram się, jak mogę, robię wszystko, żeby to grało i dzisiaj pojechałem w końcu dobre zawody - z dużym uśmiechem na twarzy komentował po spotkaniu z Apatorem Toruń.

Bartosz Smektała nie ukrywał także, że ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie. Także ze względu na pojawiający się hejt, z którym musiał sobie radzić zawodnik. Po nie najlepszych występach pojawiły się gorzkie słowa nawet od leszczyńskich fanów, którzy zwątpili w swojego wychowanka. Smektałę na tyle to wszystko bolało, że musiał na jakiś czas odłączyć się od internetu. Jak pokazał mecz z Apatorem, wyszło mu to na dobre.

- Kibice widzieli, że jest mi ciężko. Jakiś taki hejt zrobił się na mnie od początku sezonu, ale niektórzy mnie wspierali za co chciałem im bardzo podziękować. Ciężko mi było trochę z tą krytyką, który się na mnie wylewała. Jakieś niemiłe wiadomości i to faktycznie z tego wszystkiego najbardziej mnie bolało - wspominał o trudniejszych chwilach Polak.

Dla całej Unii i Bartosza Smektały to zwycięstwo jest bardzo ważne. Daje nadzieję na utrzymanie, ale również może pozytywnie wpłynąć na zespół przed kolejnymi ważnymi spotkaniami. Nie wiadomo jak długo Rafał Okoniewski będzie musiał sobie radzić bez Janusza Kołodzieja i Andrzeja Lebiediewa, a do tego czasu potrzebni są liderzy, a takim może być Bartosz Smektała. Musi jednak prezentować się lepiej niż w dotychczasowych startach. Średnią biegopunktową 1,333 w PGE Ekstralidze to zdecydowanie wynik poniżej oczekiwań.

- Dla mnie na pewno to jest duży kopniak, bo tyle punktów ile zdobyłem w meczu z Toruniem, to nie wiem czy jak z sumuje ostatnie trzy spotkania, to by mi wyszło tyle. Często się mówi, że po słabszym meczu człowiek jest bardziej zmobilizowany do pracy. Owszem tak jest, ale lepiej być zmobilizowanym po takim dobrym meczu. Chce się wtedy jeszcze bardziej - tłumaczył Smektała.

Czytaj także: Cud na Smoczyku. Fogo Unia Leszno dokonała niemożliwego! Koncertowa jazda niemal całej Unii. Bezradność Apatora aż biła w Lesznie po oczach

Źródło artykułu: WP SportoweFakty