Martin Vaculik po raz trzeci w karierze triumfował na stadionie Marketa w Pradze. Słowak podczas czeskiej rundy był znakomity. Przegrał tylko jeden raz, na początku zawodów z Bartoszem Zmarzlikiem. Żużlowiec ebut.pl Stali Gorzów wygrał jednak ten najważniejszy bieg podczas sobotniego turnieju. Zostawiając za sobą Fredrika Lindgrena oraz wspomnianego 4-krotnego Indywidualnego Mistrza Świata.
- Co za uczucie. Uwierzcie mi, to jest niesamowite. Naprawdę nie wiem co powiedzieć - mówił na konferencji prasowej Martin Vaculik, cieszący się ogromnie ze swojego sukcesu.
Praga zajmuje szczególne miejsce w sercu wciąż aktualnego brązowego medalisty IMŚ. Nawiązał on do swoich żużlowych początków.
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy
- Powtórzę to samo, co w tamtym roku. Jak byłem juniorem, zaczynałem na tym torze i odbyłem tutaj wiele zawodów juniorskich, z moimi przyjaciółmi z Czech. Tutaj uczyłem się tego sportu. Wielokrotnie przyjeżdżałem tu z moim tatą i uczyłem się tego sportu. Oglądałem tutaj Grand Prix, to było dla mnie coś wyjątkowego. Wszyscy moi idole ścigali się tu, na moich oczach.
Vaculik przyznaje, że spełnił swoje marzenia i ściga się w gronie najlepszych. W dzieciństwie oglądał mistrzostwa świata, m.in. rozgrywane w Pradze. Z pewnością wiele lat temu nie przypuszczał, że dojdzie do takiego poziomu.
- Teraz jestem tutaj i jestem częścią cyklu Grand Prix. To dla mnie powód do radości, czuję się szczęśliwy. Jestem wdzięczny, w jakim miejscu się obecnie znajduje - stwierdził 34-latek.
Zwycięzca z Pragi docenił ponadto zawodników, którzy rywalizowali z nim w finale. Podkreśla ich klasę i wysoki poziom. Tym bardziej jego radość była uzasadniona.
- Bartek i Freddie to bardzo silni przeciwnicy, światowa czołówka. To nie ma znaczenia, czy to półfinał, inny wyścig, jest zawsze trudno o zwycięstwo z nimi. Jestem prze szczęśliwy, że wygrałem.
Vaculik opowiedział też o tym, że szybko dojrzał do roli żużlowca. Starty w Pradze na pewno mu w tym pomogły. - Dość wcześnie zdałem sobie sprawę, co chcę w życiu robić. Uznałem, że najważniejsze jest to, co się kocha, a dla mnie to ściganie na żużlu. Moim priorytetem okazał się ten sport.
Słowacki żużlowiec nie może liczyć na zawody mistrzostw świata w swoim kraju, przed własną publicznością. To za sprawą jego sukcesów ludzie na Słowacji mogą usłyszeć o tym sporcie. W pewnym sensie pełni rolę ambasadora. Jednak Pragę może traktować jak swój drugi dom, w którym jest zawsze serdecznie witany. Było to widać, choćby po reakcji trybun.
- Wielkie podziękowania dla kibiców, którzy tu przyjechali. Doceniam ich siłę i energię, którą mi przekazali. Byli wspaniali - zakończył Martin Vaculik.
Czytaj także:
Żużel. Fatalny czas Lindgrena. Praga tchnęła w nim nowego ducha "Poczułem ulgę"