Żużel. Vaculik wygrał tam, gdzie stawiał pierwsze kroki. Tu odnalazł priorytet na życie

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Martin Vaculik pewnie zwyciężył w sobotniej Grand Prix Czech w Pradze. Słowak już trzeci raz triumfował na Marketa Praga. Jest dumny, że to właśnie tu, poczuł co chce robić w życiu.

Martin Vaculik po raz trzeci w karierze triumfował na stadionie Marketa w Pradze. Słowak podczas czeskiej rundy był znakomity. Przegrał tylko jeden raz, na początku zawodów z Bartoszem Zmarzlikiem. Żużlowiec ebut.pl Stali Gorzów wygrał jednak ten najważniejszy bieg podczas sobotniego turnieju. Zostawiając za sobą Fredrika Lindgrena oraz wspomnianego 4-krotnego Indywidualnego Mistrza Świata.

- Co za uczucie. Uwierzcie mi, to jest niesamowite. Naprawdę nie wiem co powiedzieć - mówił na konferencji prasowej Martin Vaculik, cieszący się ogromnie ze swojego sukcesu.

Praga zajmuje szczególne miejsce w sercu wciąż aktualnego brązowego medalisty IMŚ. Nawiązał on do swoich żużlowych początków.

ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy

- Powtórzę to samo, co w tamtym roku. Jak byłem juniorem, zaczynałem na tym torze i odbyłem tutaj wiele zawodów juniorskich, z moimi przyjaciółmi z Czech. Tutaj uczyłem się tego sportu. Wielokrotnie przyjeżdżałem tu z moim tatą i uczyłem się tego sportu. Oglądałem tutaj Grand Prix, to było dla mnie coś wyjątkowego. Wszyscy moi idole ścigali się tu, na moich oczach.

Vaculik przyznaje, że spełnił swoje marzenia i ściga się w gronie najlepszych. W dzieciństwie oglądał mistrzostwa świata, m.in. rozgrywane w Pradze. Z pewnością wiele lat temu nie przypuszczał, że dojdzie do takiego poziomu.

- Teraz jestem tutaj i jestem częścią cyklu Grand Prix. To dla mnie powód do radości, czuję się szczęśliwy. Jestem wdzięczny, w jakim miejscu się obecnie znajduje - stwierdził 34-latek.

Zwycięzca z Pragi docenił ponadto zawodników, którzy rywalizowali z nim w finale. Podkreśla ich klasę i wysoki poziom. Tym bardziej jego radość była uzasadniona.

- Bartek i Freddie to bardzo silni przeciwnicy, światowa czołówka. To nie ma znaczenia, czy to półfinał, inny wyścig, jest zawsze trudno o zwycięstwo z nimi. Jestem prze szczęśliwy, że wygrałem.

Vaculik opowiedział też o tym, że szybko dojrzał do roli żużlowca. Starty w Pradze na pewno mu w tym pomogły.  - Dość wcześnie zdałem sobie sprawę, co chcę w życiu robić. Uznałem, że najważniejsze jest to, co się kocha, a dla mnie to ściganie na żużlu. Moim priorytetem okazał się ten sport.

Słowacki żużlowiec nie może liczyć na zawody mistrzostw świata w swoim kraju, przed własną publicznością. To za sprawą jego sukcesów ludzie na Słowacji mogą usłyszeć o tym sporcie. W pewnym sensie pełni rolę ambasadora. Jednak Pragę może traktować jak swój drugi dom, w którym jest zawsze serdecznie witany. Było to widać, choćby po reakcji trybun.

- Wielkie podziękowania dla kibiców, którzy tu przyjechali. Doceniam ich siłę i energię, którą mi przekazali. Byli wspaniali - zakończył Martin Vaculik.

Czytaj także:
Żużel. Fatalny czas Lindgrena. Praga tchnęła w nim nowego ducha "Poczułem ulgę"

Komentarze (0)