Miśkowiak i Gomólski spotkali się z ostrowskimi fanami

We wtorkowy wieczór w Wysocku Wielkim na zaproszenie Terenowego Klubu Olimpijczyka gościli dwaj żużlowcy, którzy przez ostatnie dwa sezony reprezentowali barwy Klubu Motorowego Ostrów. Mowa o Robercie Miśkowiaku i Adrianie Gomólskim.

Na spotkanie z nimi przybyła duża grupa sympatyków żużla z Ostrowa i okolic. Fani czarnego sportu mieli wiele pytań do przybyłych gości. Jedną z ważniejszych kwestii, która została poruszona na spotkaniu, były zawieszenia i kary finansowe nałożone na zawodników KM-u za nieprzystąpienie do lipcowego meczu ze Startem Gniezno. Do żużlowców żadne oficjalne informacje w tej sprawie nie dotarły. - Szczerze mówiąc, to o wszystkim dowiaduję się za pośrednictwem mediów. We wtorek od rana byłem w Ostrowie i próbowałem się skontaktować z osobami związanymi z Klubem Motorowym. Chciałem po prostu porozmawiać, niestety nikt nie odebrał mojego telefonu. Niezrażony niepowodzeniem, skierowałem się do siedziby klubu, ale "pocałowałem klamkę". Klub nawet nie poinformował nas o rzekomo nałożonych karach. Ja jestem otwarty na rozmowy i chciałbym ten problem w jakiś normalny sposób rozwiązać. Czekam na jakikolwiek kontakt z ostrowskiego klubu - mówił Adrian Gomólski.

Żużlowcy wypytywani byli o to, czy zdecydowaliby się na pozostanie w Ostrowie i reprezentowanie powstającego ŻKS Ostrovia, jeśli ten zostanie dopuszczony do rozgrywek II ligi. - Muszą być odpowiedzialni działacze, którzy poprowadzą ten klub. To jest bardzo istotne i ważne. Kibiców w Ostrowie nie brakuje, jest grono oddanych sponsorów. Chciałbym jeździć w Ostrowie. Ale na razie tutaj nic się nie dzieje. Nie ma żadnych prognoz mówiących o poprawie sytuacji. Nie ma na razie wizji na to, żeby coś się miało poprawić, co jest naprawdę bardzo przykre. My zawodnicy nie możemy za długo czekać, co się wydarzy. Czas ucieka, kontrakty podpisuje się do końca stycznia. Musimy wiedzieć, na czym stoimy, bo przecież chcemy startować i dalej się rozwijać - powiedział fanom Robert Miśkowiak.

- W pewnym momencie powiedziałem sobie, że nawet jeśli Ostrów będzie miał klub tylko w II lidze, ale skład będzie na tyle silny, by w rok awansować wyżej, to jestem gotowy się poświęcić i zostać. Rozmawialiśmy na ten temat z Robertem i braćmi Garcarkami, na których pomoc zawsze mogliśmy i możemy liczyć. Oni zrobili bardzo dużo dla ostrowskiego żużla. Poświęcali własny czas i pieniądze. Poza tym w Ostrowie jest też wiele innych firm, równie mocno zaangażowanych w ten sport - dodał Adrian Gomólski.

Żużlowcy odpowiadali na pytania kibiców, którzy licznie przybyli na spotkanie

Obaj zawodnicy zgodnie podkreślali, że wybór klubu, w którym zdecydują się startować w przyszłym sezonie, nie jest łatwą decyzją. O ich wyborach przekonamy się z pewnością z początkiem grudnia po otwarciu okresu transferowego.

Przybyłych na spotkanie interesowało to, jak obaj zawodnicy trafili do sportu żużlowego, nie brakowało pytań, z jakimi kosztami wiąże się jego uprawianie, a także czy jeźdźcy po trudach sezonu znajdują czas na wypoczynek. - Tak naprawdę na solidny odpoczynek nie ma zbyt wiele czasu. Trzeba myśleć już o nowym sezonie. Co roku sobie obiecuję, że gdzieś wyjadę, ale nic z tego nie wychodzi - mówił "Misiek".

We wtorkowym spotkaniu uczestniczył ponadto Ireneusz Szewczyk, żużlowiec, który w latach 1982-1989 reprezentował ówczesny zespół Ostrovii Ostrów. - Kiedy ja startowałem, jazda na żużlu była traktowana bardzo poważnie. Nie było takich nowinek technicznych, była za to więź, atmosfera między zawodnikami. Teraz jeźdźcy startują w całej Europie, nie mają czasu na wspólne treningi i integrację - mówił były żużlowiec. Szewczyk w latach 1991-1992 reprezentował niemiecki klub z Diedenbergen, z którym sięgnął po mistrzostwo kraju. Karierę żużlową zakończył w wieku 30 lat.

Na koniec wizyty w Wysocku Wielkim Adrian Gomólski i Robert Miśkowiak od działaczy Terenowego Klubu Olimpijczyka otrzymali w podziękowaniu pamiątkowe statuetki za przyjęcie zaproszenia. Fani, którzy pojawili się na spotkaniu skorzystali z okazji i dostali od żużlowców autografy, nie zabrakło także pamiątkowych zdjęć.

Źródło artykułu: