Jason Doyle musiał czekać niemal siedem lat na zwycięstwo w turnieju Speedway Grand Prix. W sobotę Australijczyk był najlepszy na PGE Narodowym w Warszawie i tym samym objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. "To w końcu wydarzyło się ponownie! Po siedmiu latach udało się wygrać kolejne Grand Prix" - napisał były mistrz świata na Instagramie w sobotni wieczór.
Zawodnik z Antypodów zaznaczył, że "wygrana w Warszawie przed pełnymi trybunami jest czymś specjalnym". Jego słowa nie są zaskoczeniem, bo atmosfera panująca w stolicy podczas 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland jest wyjątkowa.
Po sobotnich zawodach wśród kibiców nie brakuje opinii, że Doyle... w ogóle nie powinien pojawiać się w finale GP Polski. Wszystko za sprawą bardzo ostrego manewru w biegu półfinałowym. Były mistrz świata w pierwszym łuku bezpardonowo zaatakował Kaia Huckenbecka. Niemiec upadł na tor i nie był w stanie wystąpić w powtórce.
ZOBACZ WIDEO: Szalony dzień zawodnika Grand Prix. O tym mogą nie wiedzieć kibice
Sędzia Aleksander Latosiński z Ukrainy zadecydował o powtórce w pełnej obsadzie, gdyż do zdarzenia doszło w pierwszym łuku i przepisy pozwalają w tej sytuacji, by nie wskazywać winnego upadku. Z takim werdyktem nie zgodził się Sławomir Kryjom. "Latosiński kolejny raz udowodnił, że nie nadaje się ani do SGP ani do SEC" - napisał w serwisie X (dawniej Twitter) dyrektor zarządzający Fogo Unii Leszno.
Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, gdy Latosiński podjął kontrowersyjną decyzję. Przed rokiem przy okazji turnieju SGP2 w Gorzowie Wielkopolskim brzuchem nacisnął przycisk oznaczający przerwanie wyścigu. Później podczas finału Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu łagodnie potraktował Jasona Doyle'a.
W jednym z wyścigów reprezentant Australii wjechał ostro pod łokieć Rasmusa Jensena, powodując upadek Duńczyka. - Dla mnie sprawa jest jasna i klarowna. Zawodnik w kasku żółtym (Jason Doyle - dop. aut.) powinien być wykluczony - mówi wtedy w studiu Eurosport Extra Piotr Protasiewicz.
Latosiński nie wykluczył jednak Doyle'a. - To nie jest błąd, a wielbłąd sędziego - komentował Protasiewicz.
Mistrz świata z sezonu 2017 ma zatem spore szczęście do decyzji ukraińskiego sędziego. Po sobotnim turnieju jest liderem klasyfikacji generalnej SGP i może się okazać, że wyrośnie na jednego z kandydatów do medalu IMŚ w tym roku.
Czytaj także:
- Koniec niekorzystnej serii Doyle'a. Aż trudno uwierzyć, jak długo musiał czekać!
- Zmarzlik nie odczarował PGE Narodowego. Tak skomentował swój sobotni występ