33-latek od kilku lat notuje regres formy, a najmocniej jest to widoczne na domowym torze we Wrocławiu. Jeszcze do niedawna Brytyjczyk uchodził za króla tego obiektu i trudno było go tam pokonać nawet najlepszym zawodnikom. Obecnie coraz częściej zdarzają mu się tam wpadki i słabe występy.
W czterech ostatnich sezonach aż trzykrotnie Woffinden miał tak gorszą średnią niż podczas meczów wyjazdowych. Okazuje się, że nie jest to dzieło przypadku.
- Dopóki pozostali koledzy są zadowoleni, to ja też nie zamierzam protestować. Mam jednak wrażenie, że jestem zawodnikiem starej generacji, który najbardziej lubił, gdy przyczepnej nawierzchni było bardzo dużo. Mężczyźni byli wtedy mężczyznami. Na obecnych nawierzchniach mogą się ścigać nawet dzieci. Pamiętam jeszcze swoje czasy w Częstochowie, gdy byli tam Nicki Pedersen, Greg Hancock, Sławomir Drabik, a tor czasami był tak trudny, że zastanawialiśmy się, jak sobie z tym poradzić - przyznaje Woffinden.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden przez ponad 10 lat nie odzyskał pełnej sprawności. Teraz to się udało
- Lubiłem właśnie taki żużel, to były idealne warunki. Dzisiaj tory są jak beton. Wielu zawodników z czołówki narzeka na nawierzchnie. To jest nudne nie tylko dla kibiców, ale dla nas też. Materiał jest suchy, nie ma od czego się odepchnąć. W takich warunkach startujesz i jedziesz gęsiego. Tak to wygląda od 5-6 lat, a z każdym rokiem tory stają się coraz twardsze - zauważa Brytyjczyk.
Choć tendencja do robienia w PGE Ekstralidze coraz twardszych torów jest zauważalna, to jednak do tej pory nie budziło to wielkich kontrowersji. Nie dość, że dzięki temu oszczędza się dyskusji na temat ewentualnego preparowania torów przez gospodarzy, to wielokrotnie okazywało się, że taki sposób przygotowania nawierzchni sprzyja walce na torze i niespodziewanym rozstrzygnięciom. Innego zdania jest jednak sam Woffinden.
- Warto obejrzeć sobie mecze z Wrocławia z ubiegłego sezonu i z 2014 roku. Trudno te dwie nawierzchnie porównać ze sobą. Gdy Piotr Baron przygotowywał nawierzchnię we Wrocławiu, to było naprawdę przyczepnie, tworzyły się koleiny, a niektórzy zawodnicy bali się tu jeździć. Dla mnie im przyczepniej jest na torze, tym większą mam przyjemność z jazdy. Nie rozmawiałem jednak na ten temat z władzami ligi, bo to nie moja praca. Ja jestem tylko zawodnikiem i jestem od jeżdżenia - dodaje Woffinden.
Czytaj więcej:
Stal Gorzów lepsza od Betard Sparty
Kiepskie oglądalności żużlowych turniejów. Gdzie podziali się kibice?