- Wielu zawodników intensywnie współpracuje z mediami właśnie po to, żeby narobić szumu wokół swojej osoby. Żużlowcy mają poważny atut po swojej stronie. Jest ich zbyt mało w przeciwieństwie do innych dyscyplin przez co kluby mają niewielkie pole manewru. Na dzień dzisiejszy mamy nie więcej niż 10 żużlowców, których transfery mogą mieć wpływ na układ sił w lidze. W innych dyscyplinach jest zdecydowanie więcej wartościowych zawodników. Kluby piłkarskie czy koszykarskie mogą bez skrępowania informować o prowadzonych negocjacjach. Zawsze mogą zakontraktować innego sportowca o zbliżonych umiejętnościach - mówi Sławomir Kryjom.
Zdaniem dyrektor sportowego Unii Leszno ogromna większość doniesień medialnych o planowanych transferach jest wyssana z palca. - W plotkach często jest coś z prawdy, ale uważam, że 95 proc. doniesień medialnych odnośnie planowanych transferów jest wyssane z palca. Podobnie zresztą jest w kwestii zarobków zawodników o których informują media. Sytuacja na rynku transferowym jest taka, że kiedy pojawiają się w prasie informacje o prowadzonych negocjacjach stawki idą gwałtownie w górę. Prowadzi to do sytuacji, którą ciężko okiełznać. Być może lepiej byłoby gdyby negocjacje były objęte tajemnicą.