Wszczepili mu sztuczne biodro. Kilka miesięcy później został mistrzem świata

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Martin Smolinski
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Martin Smolinski

Martin Smolinski od lat jest jednym z najlepszych zawodników świata. Jednak największe sukcesy osiąga nie na torach klasycznych, a w Longtracku. To tam dwukrotnie został numerem jeden w rywalizacji indywidualnej.

W tym artykule dowiesz się o:

Martina Smolinskiego fanom czarnego sportu przedstawiać nie trzeba. Reprezentant Niemiec obchodzi 6 grudnia 39. urodziny i choć na swoim koncie ma wiele sukcesów oraz medali mistrzostw świata, to wielu fanom na zawsze utkwił w pamięci przede wszystkim jego triumf w Grand Prix Nowej Zelandii w 2014 roku.

Smolinski tamten turniej rozpoczął wybornie, bo po trzech seriach startów miał osiem punktów i był już pewny udziału w półfinale. W nim zameldował się na drugiej pozycji i stanął przed szansą pierwszego w karierze triumfu w turnieju Grand Prix.

Od krawężnika ustawili się kolejno: Krzysztof KasprzakFredrik LindgrenNicki Pedersen i właśnie Martin Smolinski. Pole czwarte nie było korzystne dla Niemca, który od początku wyścigu musiał oglądać plecy rywali. Nic nie wskazywało na to, że tego dnia to właśnie on okaże się najlepszy.

ZOBACZ WIDEO: Nowy przewodniczący GKSŻ. Krzysztof Cegielski wielokrotnie ścierał się z Ireneuszem Igielskim

Konsekwentnie jechał tym samym torem przez cały wyścig. Na trzecim okrążeniu wyprzedził Lindgrena. Kluczowe było to, jak rozegra pierwszy wiraż ostatniego kółka. Przy krawężniku nabrał takiej prędkości, że wyjechał przed Kasprzaka i Pedersena. I wygrał. "Ale jaja" - rzucił do mikrofonu rozentuzjazmowany Marian Maślanka. Do dziś kibice pamiętają te słowa.

Multimedalista i legenda długiego toru

Za naszą zachodnią granicą żużel nie cieszy się tak dużym zainteresowaniem, jak chociażby w Polsce. Zdecydowanie popularniejsze są tam z kolei wyścigi na długich torach. Grand Prix na torze w Muhldorf oglądało osiemnaście tysięcy osób! Nic dziwnego, że wielu Niemców łączy ściganie na torach klasycznych z Longtrackiem i to właśnie tę odmianę wyścigów stawiają na pierwszym miejscu. Pierwszymi mistrzami świata z Niemiec na długim torze byli Wack Hofmeister (1958-1960) oraz Manfred Poschenrieder (1966-1968).

Niemiec jest również najbardziej utytułowanym długodystansowcem na świecie. Gerd Riss w latach 1991-2009 zdobył aż 13 medali. 8 z nich było koloru złotego. Nasz środowy jubilat ma na swoim koncie pięć krążków. Trzy razy na jego szyi zawisły srebrne medale - w 2012, 2019 i 2021 roku. Dwa razy został numerem jeden - w 2018 i 2023 roku.

Sportowcy często podkreślają, że pierwszy złoty medal zawsze smakuje wyjątkowo. W przypadku Smolinskiego wydaje się, że cenniejszy będzie drugi tytuł mistrza świata. - Wspaniale było ponownie zostać mistrzem świata. Pokazałem, czego można dokonać po złamaniu biodra i to nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Niemalże z jazdy na wózku inwalidzkim wróciłem na najwyższy stopień podium mistrzostw świata. Wygrałem mistrzostwo po wymianie biodra! - mówił Smolinski na łamach "Speedway Star".

Martin Smolinski od lat należy do światowej czołówki w Longtracku
Martin Smolinski od lat należy do światowej czołówki w Longtracku

Endoproteza biodra, by móc normalnie funkcjonować

Kariera Martina Smolinskiego nie była usłana różami. Niemiec przez całą swoją przygodę z czarnym sportem zaliczył wiele upadków i połamał już wiele kości. Najpoważniejsze problemy dotknęły go w 2020 roku, kiedy to podczas treningu na torze w Lipsku zaliczył bardzo groźny upadek. Konsekwencją kraksy i uderzenia w drewniane elementy bandy było złamanie stawu biodrowego oraz uszkodzenie nerwów w okolicach biodra. Ucierpiała także miednica.

To nie był łatwy zabieg dla lekarzy. Już samo przygotowanie do niego trwało dłużej niż przypuszczano, bo operacja nastąpiła po kilkunastu godzinach i przebiegała prawie cztery godziny. Żużlowcowi włożono do główki kości udowej dwie śruby. To była tylko część wielu metali, jakie znalazły się w jego ciele.

Zawodnik w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem mówi o pechu. Wspomniał, że pierwotnie miał w tamtym czasie udać się do Włoch, ale ograniczenia związane z pandemią koronawirusa zmieniły jego plany. - Obróciło mnie o 360 stopni i uderzyłem plecami w bandę. Leżałem przez dwie, trzy minuty i nie miałem czucia w nogach. Wiedziałem, że jest źle. Musiałem się jednak skupić na tym, aby przekazać lekarzom jak najwięcej informacji na temat swojego stanu - skomentował.

Smolinski nie zamierzał się poddawać. Wrócił na tor, ale problemy zdrowotne cały czas się za nim ciągnęły. Każdy wyjazd na tor oznaczał cierpienie przez kolejne dwa dni. Ból był na tyle duży, że trzeba było podjąć radykalne kroki. Ostatecznie poddał się operacji wstawienia sztucznego biodra. Podobny zabieg kilka lat temu przeszedł Kelvin Tatum.

Jest po to, by wygrywać

- Po powrocie na tor miałem dwie sesje treningowe. Jednak to nie jest to samo co zawody. Po operacji nie wiedziałem, czy będę w stanie dalej rywalizować, a jeśli tak, to na jakim poziomie. Było dużo pytań. To wszystko sprawy mentalne. Przed nami było siedem godzin jazdy i omawialiśmy, co się może stać. Zdecydowałem, że jeśli nie będę w stanie już rywalizować albo pojawią się jakieś wątpliwości, to będzie to moment, że przechodzę na emeryturę. Ja nie jestem w tym sporcie po to, by sobie jeździć, a po to, aby wygrywać - powiedział żużlowiec.

Smolinski zauważył, że z biegiem lat każda kolejna kontuzja oznacza dłuższy okres powrotu do zdrowia. Mimo wszystko nie zamierza mówić "pas" i zjeżdżać z żużlowych torów. Czas pokaże, jak potoczy się jego kariera. Na pewno 39-latek zamierza zaatakować trzeci tytuł mistrza świata na długim torze, co pozwoliłoby mu przesunąć się w tabeli medalowej na siódme miejsce i wyprzedzić Ivana Maugera oraz Egona Mullera.

Nie wiadomo, co z klasycznymi torami. Zawodnik zdecydował się opuścić Trans MF Landshut Devils i przynajmniej na razie nie poinformowano, czy w listopadowym okienku transferowym podpisał z kimś kontrakt.

Czytaj także:
1. Stal Gorzów wygrała walkę o wielki talent. Młody zawodnik zdradził, że miał wiele ofert
2. Zawodnik polskiego klubu będzie produkował własny alkohol

Źródło artykułu: WP SportoweFakty