Nowi promotorzy Grand Prix poszli śladami innych dyscyplin motorowych jak Formuła 1 i postanowili wycofać się z promowania sportu poprzez skąpo ubrane modelki tańczące przed linią startu. Brak tego "elementu" zawodów ma promować równość płci i pomóc w walce z uprzedmiotawianiem kobiet w sporcie.
- To powód do radości, bo jeszcze do niedawna kobiety w sporcie były sprowadzane tylko do roli dekoracji. Rola hostessy jest nawet bardziej uprzedmiotawiająca niż konkursy piękności, bo w wyborach miss kandydatki mają szansę się wypowiedzieć. W sporcie są rekwizytem, mają dobrze wyglądać i się uśmiechać. Im szybciej skończymy z tym dziwactwem, tym lepiej dla społeczeństwa - twierdzi profesorka etyki i znana feministka, Magdalena Środa.
Zupełnie inne zdanie na ten temat ma polskie środowisko sportowe. Przedstawiciele Polskiego Związku Motorowego w nieoficjalnych rozmowach kpią, że wycofanie tak zwanych podprowadzających to najlepsze podsumowanie dwuletnich rządów Discovery Sports Events w światowym żużlu i jedyny "sukces” tej organizacji. Polacy mają im za złe, że zamiast zajmować się prawdziwymi problemami dyscypliny, usuwają hostessy.
ZOBACZ WIDEO: Legendarny mistrz świata w teamie zawodnika Apatora. "Muszę się uszczypnąć"
W każdym razie, gdy pytamy, czy w ogóle zastanawiają się, czy w polskiej lidze mogłoby stać się podobnie, zapewniają, że "u nas nie ma na to szans".
W najlepszej lidze świata, czym szczyci się PGE Ekstraliga, nawet w regulaminie jest zapis o hostessach. Jest wymóg, że w zespole podprowadzających ma być co najmniej pięć dziewczyn. Przepisy regulują nawet, jakie mają mieć stroje, rekwizyty i jak mają zachowywać się pod taśmą startową.
- Nie planujemy na ten moment żadnych zmian w zakresie podprowadzających - przyznaje przedstawiciel PGE Ekstraligi, Przemysław Szymkowiak. - Prezentują one kolory kasków zawodnikom na polach, informują o ostrzeżeniach na tablicach, trzymane przez nie tablice są też elementem marketingowym i zawierają reklamę - dodaje.
Popularność dziewczyn
Co roku z wielką pompą organizowany jest także konkurs na Miss Startu PGE Ekstraligi, w którym fani wybierają swoją ulubioną podprowadzającą. Plebiscyt cieszy się gigantycznym zainteresowaniem, a rokrocznie oddawanych jest około 150 tysięcy głosów. Część modelek jest w mediach społecznościowych bardziej popularna niż sami żużlowcy, a w swoich miastach mają podobny status do samych zawodników.
Część z podprowadzających łączy pracę przy meczach żużlowych z pracą modelki, nie brakuje jednak także pań prawniczek czy lekarek. Dużą sławę dzięki pracy hostessy zyskała choćby Marcelina Rutkowska-Konikiewicz, która dziś jest jedną z najbardziej lubianych dziennikarek żużlowych w Europie - rok temu pracowała dla międzynarodowego pasma Eurosportu.
Najnowszym trendem zaniepokojeni są nie tylko kibice, ale także same hostessy, które nie zgadzają się z argumentami władz Grand Prix. - Wydaję mi się, że jest to błąd. Piękne dziewczyny zawsze przyciągają oko i promują sport. Moim zdaniem naprawdę super się prezentowały - przyznaje II wicemiss Startu PGE Ekstraligi 2021, Kaja Sikorska.
- W moim klubie, czyli Wilkach Krosno jesteśmy traktowane jak część zespołu, każdy podchodzi do nas pozytywnie i nie można mówić o przedmiotowym traktowaniu. Nigdy nie odniosłam takiego wrażenia. Jesteśmy małą częścią tego sportu. Dla nas to forma rozrywki, możliwość bycia obok ulubionego sportu, pokazania się, poznania nowych ludzi - dodaje krośnianka, Klaudia Kamińska.
Rozczarowanie działaczy
Po raz pierwszy pięknych pań na starcie zabrakło podczas inauguracyjnej rundy Grand Prix Chorwacji, a dużego zawodu decyzją promotorów nie kryła odpowiedzialna za organizację tej imprezy Darija Pavlic.
- Dziewczyny z grupy Monster Girls były piękne i dodawały do żużla coś ekstra. Jestem rozczarowana polityką Warner Bro’s - przyznała dzień przed rozpoczęciem zmagań w mistrzostwach świata.
To nie pierwsza dyskusja o likwidacji podprowadzających w żużlu. Wcześniej za takim pomysłem bardzo mocno lobbowali organizatorzy rundy w Hallstavik. Wtedy jednak ówcześni promotorzy GP nie zgodzili się. - Wykluczenie ich z tych zawodów byłoby pogwałceniem praw kobiet, a przede wszystkim ich równouprawnienia - wyjaśnił wtedy Torben Olsen, wicedyrektor firmy BSI, która była wtedy promotorem zawodów.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
niesłusznie narzekają na tory?
Zamrożone konta z powodu węgla