Potwierdziły się prognozy mówiące o opadach deszczu w sobotnie popołudnie w Ostrowie Wielkopolskim. I choć jeszcze około godziny 18 nie padało, o tyle pierwsze krople z nieba spadły w momencie, kiedy prawie cała plandeka została zdjęta z toru.
Na domiar złego okazało się, że woda dostała się też pod plandekę i doszło do odparzeń toru. Od początku obie strony mówiły otwarcie, że nie chcą rywalizować w sobotnie popołudnie. Mecz został jednak rozpoczęty z opóźnieniem.
- Mam ochotę powiedzieć wiele rzeczy, ale raczej tego nie mogę zrobić. Mam wrażenie, że za dużo osób chce lub może decydować o tym, co my tu dziś wyprawiamy - powiedział Tobiasz Musielak przed kamerami Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała
- Była plandeka, ale nie pomogła tej profanacji żużla. Deszcz spadł na plandekę, ale jak została odkryta, to mamy to, co mamy. Dla mnie to nie jest w porządku to, co robimy. Tor jest coraz gorszy, bo rozmawiamy z chłopakami i wiem, jak było w pierwszym biegu, jak jest teraz i cisną mi się słowa na usta, ale przemilczę - mówił po czwartym biegu.
Julia Pożarlik pytała leszczynianina, jak w takich warunkach można znaleźć optymalną ścieżkę do jazdy. - Trzeba szukać bezpiecznej ścieżki. Decyduje start i musimy się modlić, aby każdy cało dojechał do mety, a najpierw do pierwszego łuku. Potem walka z motocyklem, bo ja leżałem na motocyklu, bo wyrywał on każdą dziurę, a jest ich sporo - skomentował.
Musielak jest jednym z zawodników, którzy na co dzień ścigają się w SGB Premiership, gdzie często na brytyjskiej ziemi zawody odbywały się na trudnych torach. - Lubię ciężkie tory, ale są takie tory, których nie powinno się ruszać. Mamy deszcz, ale jedziemy dalej. Był obchód toru, Jury mówi, że jest okej, sędzia, że jest w porządku, a my trochę obawiamy się o swoje kości. Rozmawiam z doświadczonymi zawodnikami, jak Niels Kristian Iversen. I on jest tego samego zdania. Jedziemy, bo musimy. Nie mamy nic do powiedzenia. Mamy tylko jeździć i dawać show. Przykro nam - zakończył Musielak.
W obu zespołach wrzało, bowiem ostrowianie i łodzianie byli zgodni, że ten mecz powinien zostać odwołany zawczasu, o czym otwarcie mówił Timo Lahti. Przed kamerami telewizyjnymi Mateusz Dul wypalił ze słowami: "Gratulacje dla organizatora".
Tu trzeba zaznaczyć, że Arged Malesa nie ma nic wspólnego z tym, co się działo w sobotni wieczór w Ostrowie Wielkopolskim. Napisał zresztą o tym w mediach społecznościowych prezes klubu, Waldemar Górski: "Z decyzją o meczu nie mieliśmy nic wspólnego!" - możemy przeczytać na Facebooku.
Czytaj także:
Kasprzak zdradził czego potrzeba na torze w Krośnie
Andrzej Lebiediew mówi, co zawiodło w Częstochowie