Jeszcze po dwunastym wyścigu to gorzowianie prowadzili w spotkaniu 4. kolejki PGE Ekstraligi. Potem jednak dwa razy podwójnie wygrali goście. Pojedynek mógł się podobać, ponieważ zawodnicy obu drużyn walczyli bardzo ambitnie. Przez to też dochodziło często do przerywania biegów.
- Szkoda. Trzy czwarte meczu żeśmy prowadzili. Spotkanie bardzo emocjonujące, było wiele powtórek. Sędzia nie szukał na siłę winnych i to dobrze. Nikt nie odpuszczał, a to taki sport, gdzie jeden drugiego chce przechytrzyć w sytuacjach kontaktowych. Były punkty stracone przez nas, ale też zdarzały się powtórki, w których odzyskiwaliśmy - skomentował po zakończonym pojedynku Stanisław Chomski.
Szansę na wygraną miejscowych pogrzebało wykluczenie Andersa Thomsena. - Brakowało nam indywidualnych zwycięstw i indywidualności, które mogły pociągnąć ten wynik. Trzy ostatnie biegi, czyli ta większa część, zupełnie nie poszły Andersowi Thomsenowi - zauważył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"
Trener ebut.pl Stali Gorzów zwrócił uwagę nie tylko na mankamenty, ale też na pozytywy, o których wcześniej nie można było mówić. - Jestem jednak dumny z tych chłopaków, bo w formacji juniorskiej i U24 byliśmy o dwa punkty lepsi od bardziej rutynowanych młodzieżowca i Dominika Kubery. Trzeba się pogodzić z porażką i tyle - mówił.
Wiktor Jasiński, Mateusz Bartkowiak i Oskar Paluch zdobyli w sumie 11 punktów. Z kolei Dominik Kubera, Kacper Grzelak i mistrz świata juniorów Mateusz Cierniak - 9. Rzeczywiście więc sumarycznie w formacjach młodzieżowych i U24 lepiej wypadli gorzowianie. Gorzej tym razem poszło Oskarowi Fajferowi. Platinum Motor Lublin mógł z kolei liczyć w drugiej części meczu na odmienionego Jacka Holdera. - Nie mieliśmy takich armat, które pociągnęły ten wynik. W ostatnich czterech wyścigach zdecydowanie lepiej prezentowali się zawodnicy z Lublina - ocenił trener.
Nie bez znaczenia była też pogoda. Śliski tor mógł sprawiać problemy, choć liczne upadki tłumaczono również walką na torze. Tylu przerw nie było już dawno. - Trudno mi znaleźć w pamięci takie coś zwłaszcza, że tor był bardzo dobrze przygotowany, równy jak stół. Ten sport stał się jednak bardzo dynamiczny i kontaktowy. Kto kogo przytrzymał albo upadał, jeżeli nie udawało się utrzymać na motocyklu albo wygrywał. Sami widzieliśmy, w jaki sposób Zmarzlik pokonał Woźniaka. To była ostra, męska walka - powiedział były selekcjoner reprezentacji Polski.
Motor dzień wcześniej przegrał u siebie z Betard Spartą Wrocław, ale w tegorocznym sezonie tego typu niespodzianek było już więcej. - Każdy ma losy swoich meczów w rękach. Żużel nie jest powtarzalny, nie jest takim sportem, w którym można sobie coś zaplanować. Wszystko, co jest prognozowane, bierze w łeb. To chyba taki urok. Jedni się cieszą, drudzy się martwią - zakończył Stanisław Chomski.
Czytaj także:
Fruwający Zmarzlik w Gorzowie
Zwroty akcji w Gorzowie