Żużel. Prezes zapłaci karę za te słowa?! Poszło o telewizję

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicolai Klindt (kask biały), Antonio Lindbaeck (czerwony) i Krystian Pieszczek (żółty)
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicolai Klindt (kask biały), Antonio Lindbaeck (czerwony) i Krystian Pieszczek (żółty)

Prezes Startu Gniezno stwierdził, że kontrakt telewizyjny w drugiej lidze jest totalnie absurdalny. Na jego słowa zdecydowanie zareagowała GKSŻ, która nie wyklucza przeprowadzania postępowania dyscyplinarnego. A to może skutkować karą finansową.

- Kontrakt telewizyjny jest totalnie absurdalny, gdzie klub dostaje 12-13 tysięcy złotych za cały mecz. Tyle, co niektórzy zawodnicy z Ekstraligi za zdobycie jednego punktu. Jeśli będziemy mieli telewizję na jakimś topowym meczu, powiedzmy z Rzeszowem, czy z Opolem, to nie dosyć, że część kibiców zostanie w domu, bo obejrzą w telewizji, to jeszcze mecz nam zrobią o godzinie 14:00 w sobotę! To jest nie do przyjęcia. Za 13 tysięcy złotych? To nawet w 20 proc. nie zrekompensuje strat, które poniesie klub - powiedział Paweł Siwiński w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym.

W ocenie Głównej Komisji Sportu Żużlowego działacz Startu Gniezno minął się z prawdą, a jego wypowiedź godzi w wizerunek 2. Ligi Żużlowej. W związku z tym możliwe jest wszczęcie postępowania dyscyplinarnego - czytamy na stronie polskizuzel.pl.

GKSŻ twierdzi, że wypowiedź prezesa drugoligowego klubu świadczy o nieznajomości faktów dotyczących kontraktu telewizyjnego. - Rozumiem, że pan Siwiński jest nowy w środowisku żużlowym, ale wypada sprawdzić niektóre fakty. W tym przypadku prezes nie zadał sobie nawet odrobiny trudu. Efekt jest taki, że swoimi słowami obraził także kolegów prezesów klubów. To o tyle dziwne, że wszystkie szczegóły dotyczące umowy telewizyjnej przedstawialiśmy raz jeszcze w ubiegłym roku podczas spotkania w Poznaniu, na którym prezes Startu był obecny - mówi Zbigniew Fiałkowski.

ZOBACZ Red Bull rozstał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi. "Nie mam żalu"

Wiceprzewodniczący GKSŻ dodaje też, że realizacja umowy telewizyjnej jest jednym z warunków, które muszą spełnić wszystkie kluby biorące udział w rozgrywkach 2. Ligi Żużlowej. - GKSŻ nie odpowiada za to, że Start Gniezno spadł do drugiej ligi. Tak samo nie jesteśmy winni, że klub złożył dokumentny licencyjne wymagane do startu w tej klasie rozgrywkowej. Jeśli ktoś decyduje się na taki krok, to powinien znać wszystkie warunki, a jednym z nich jest wykonanie umowy z telewizją Canal+. Prezes Siwiński powinien to wiedzieć - tłumaczy działacz centrali w rozmowie z polskizuzel.pl.

- Od kilku lat zabiegaliśmy o to, by druga liga znalazła się w telewizji. Najpierw udało nam się przekonać Motowizję. Prezesi byli z tego zadowoleni, bo wielu z nich, w odróżnieniu od prezesa Startu, patrzy szerzej na korzyści płynące z obecności w telewizji. Dzięki temu można zaprezentować szerszej widowni swoich sponsorów, a to zdecydowanie większa wartość niż ta, o której mówi pan Siwiński - wyjaśnia Fiałkowski.

- W związku z tym po udanej współpracy z Motowizją poszliśmy krok dalej i podpisaliśmy kontrakt z platformą Canal+, który obejmuje jeden mecz z kolejki. Wszystkie ustalenia zostały jednak przedstawione prezesom klubów drugoligowych, którzy zaakceptowali takie rozwiązanie przed podpisaniem umowy. GKSŻ nikogo do niczego nie zmuszała, my jedynie załatwiliśmy ten kontrakt. Skoro został on podpisany, to należy go realizować. Pan prezes obraża zatem nie tylko nas, ale także swoich kolegów prezesów, którzy rok temu podjęli decyzję, że chcą promować swoje kluby w ten sposób - podsumowuje działacz GKSŻ.

Zobacz także:
Ważna zmiana w światowym żużlu
Polski wynalazek pomoże sędziom

Źródło artykułu: WP SportoweFakty