Prezes Włókniarza odpowiada na pomysł Canal+. To może kosztować nawet milion złotych

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Michał Świącik i Józef Jarmuła, kiedyś największy showman w lidze i były zawodnik Włókniarza.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Michał Świącik i Józef Jarmuła, kiedyś największy showman w lidze i były zawodnik Włókniarza.
zdjęcie autora artykułu

Canal+ chce wydłużenia sezonu żużlowego w Polsce przynajmniej do końca października. Do pomysłu dość sceptycznie podchodzą przedstawiciele klubów, którzy boją się, że zachcianka telewizji odbije się negatywnie na ich budżetach.

Koncepcja promowana przez przedstawicieli telewizji wywołała spore poruszenie w środowisku żużlowym, bo do tej pory wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że sezon kończy się we wrześniu, a w ostatnich latach, gdy tylko ktoś próbował organizować dodatkowe imprezy w październiku, to plany kończyły się fiaskiem. Władze klubów PGE Ekstraligi boją się, że ten eksperyment może zakończyć się gigantycznymi stratami finansowymi. Podobne stanowisko do władz Włókniarza Częstochowa ma choćby Fogo Unia Leszno.

- Moim zdaniem dyskusje na temat ewentualnego wydłużenia sezonu żużlowego powinny dotyczyć dopiero okresu zawartego w nowej umowie telewizyjnej. Nie jestem jednak zwolennikiem tego rozwiązania, bo w rozgrywaniu meczów w październiku dostrzegam dwa ogromne zagrożenia - przyznaje w rozmowie z WP Sportowefakty Michał Świącik, prezes częstochowskiego klubu.

- Po pierwsze, obawiam się, że kiepska pogoda może zniechęcić fanów do przychodzenia na stadion. Nie dość, że najważniejsze mecze nie będą odbywały się w należytej atmosferze, to kluby stracą na takiej zmianie duże pieniądze z powodu braku kibiców na stadionie. Tej różnicy finansowej nie uda się zrekompensować w żaden inny sposób. Druga sprawa, to duże ryzyko, że w danym sezonie nie uda się wyłonić mistrza Polski. Kilkudniowe opady deszczu pod koniec października mogą doprowadzić do tego, że dany tor byłby niezdatny do jazdy w danym roku i na kolejną szansę na rozegranie zawodów trzeba byłoby czekać aż do wiosny - dodaje.

Jego obawy są uzasadnione, bo w ostatnich latach w kilku ośrodkach pojawiły się problemy z frekwencją. Gdy kibice mają do wyboru udać się na stadion lub oglądać mecz w telewizji, wybierała drugą opcję. Dylemat może być jeszcze większy, gdy mecze będą rozgrywane przy niższych temperaturach i tego właśnie boją się ekstraligowe kluby. Wpływy ze sprzedaży biletów na mecze play-off to duży zastrzyk pieniędzy, bo kluby podwyższają zwykle stawki za wejściówki, a stadiony i tak są wypełnione do ostatniego miejsca. Spadek widowni o połowę na trzech meczach play-off może oznaczać nawet milion złotych mniej w kasie klubu.

Przynajmniej teoretycznie mniejszym problemem wydaje się ochrona przed deszczem. Wszystkie kluby są już wyposażone w plandeki, którymi można chronić tor przez dłuższy czas. Wystarczyłoby więc, by deszcz nie padał przez dwa dni, a nawierzchnię można byłoby bez problemu przygotować na najważniejsze spotkania.

Wiele wskazuje na to, że władze Canal+ nie poddadzą się tak łatwo i wydłużenie sezonu będzie warunkiem do zwiększenia kwoty nowego kontraktu telewizyjnego, który będzie obowiązywał od 2026 roku. Stacja chce, by uwaga kibica była rozłożona na więcej miesięcy, a ewentualne przerwy między kolejkami były wypełnione transmisjami z turniejów indywidualnych i innych imprez żużlowych.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Unia Leszno musi zapłacić gigantyczną karę za brak szkolenia Będzie ważna zmiana w Grand Prix?!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty