To jedna z najważniejszych imprez sportowych w Polsce. Słabe wyniki sprzedaży dają do myślenia

WP SportoweFakty / Kacper Ginter / Kartoniada podczas GP na PGE Narodowym w 2017 roku
WP SportoweFakty / Kacper Ginter / Kartoniada podczas GP na PGE Narodowym w 2017 roku

W Polsce nie ma zbyt wielu imprez sportowych, które co roku generują tak duże zainteresowanie jak runda żużlowego Grand Prix na PGE Narodowym. W tym roku po raz pierwszy od 2015 roku, organizatorzy mogą mieć problem, by sprzedać wszystkie bilety.

W tym artykule dowiesz się o:

Sytuacja jest alarmująca, bo w ciągu prawie trzech miesięcy, sprzedało się jedynie 28 tysięcy biletów, co jest zdecydowanie najsłabszym wynikiem w historii tej imprezy.

Gdy w 2014 roku władze żużla ogłosiły powrót tego sportu do Warszawy, komplet 55 tysięcy biletów sprzedał się w mniej niż dobę. W latach 2016-2019 sprzedaż również szła błyskawicznie i była praktycznie kończona już po świętach Bożego Narodzenia. W każdym z ostatnich sezonów, przed imprezą do kupienia były już tylko pojedyncze wejściówki. Tym razem do sprzedania jest jeszcze połowa biletów, co już samo w sobie jest gigantycznym zaskoczeniem dla przedstawicieli PZM.

Sytuacja nie jest optymistyczna

Powodów kiepskich wyników sprzedaży jest wiele, a wśród nich jest kiepska sytuacja finansowa Polaków, słabszy zeszłoroczny sezon Grand Prix, być może także przesycenie sukcesami Bartosza Zmarzlika, organizacja mistrzostw świata w aż czterech polskich miastach, a być może także także usterka elementu dachu na PGE Narodowym, która spowodowała zamknięcie obiektu na miesiąc.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

- Po czasowym zamknięciu PGE Narodowego pojawiały się głosy, że powinniśmy zawiesić sprzedaż biletów na Grand Prix. Nie musieliśmy jednak tego robić, bo w rzeczywistości sprzedaż zawiesiła się sama. W ostatnim miesiącu sprzedaliśmy zaledwie kilka tysięcy biletów, a przecież wcześniej właśnie w okresie świątecznym sprzedawaliśmy ich najwięcej - mówi nam jeden z ważnych przedstawicieli PZM, które organizuje zawody na PGE Narodowym. Działacze nie potrafią jednak precyzyjnie wskazać powodów mniejszego zainteresowanie imprezą.

Na szczęście na razie organizatorom nie grożą problemy finansowe, bo choć budżet imprezy wynosi każdorazowo przynajmniej 6-7 milionów złotych, to PZM wciąż może liczyć na wsparcie sponsorów. Po raz kolejny głównym partnerem imprezy ma zostać spółka Orlen,  a wszyscy liczą, że w najbliższym czasie swoje wsparcie ogłosi także ministerstwo sportu.

To groźny sygnał dla klubów

- W 2022 roku zawody odbyły się po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią, ale wtedy praktycznie nie prowadziliśmy sprzedaży, bo większość biletów sprzedaliśmy jeszcze w 2019 roku. Ta edycja jest więc dla nas tak naprawdę pierwszym sprawdzianem w nowej, popandemicznej rzeczywistości - mówi media manager PZM Warsaw FIM SGP of Poland, Przemysław Szymkowiak.

- To jasne, że w ostatnich latach ludzie przyzwyczaili się do oglądania zawodów sportowych w telewizji i coraz trudniej zachęcić ich do odwiedzania stadionów. Do zawodów zostało nam jeszcze 120 dni. Sezon żużlowy startuje na początku kwietnia i liczymy, że to także będzie bodziec dla kibiców. Planujemy też niezależne działania promocyjne. PGE Narodowy to bardzo duży obiekt, pamiętajmy, że w realiach żużla najczęściej obracamy się wokół wypełnionych stadionów przy liczbie około 15 tys. kibiców, bo takie mamy obiekty. 40-50 tys. widzów na pojedynczych zawodach to bardzo dobry wynik, na który liczymy, a obecnie na zawody sprzedano około 28 tys. biletów - dodaje Szymkowiak.

Na tle innych dyscyplin, charakterystycznym elementem Grand Prix Polski w Warszawie jest większość fanów na trybunach stanowią przybysze z innych miast, którzy wyjazd na GP traktują jako weekend w stolicy Polski i wybierają się tam całymi rodzinami lub ze znajomymi.

Słaba sprzedaż biletów na Grand Prix Polski w Warszawie to bardzo kiepski sygnał nie tylko dla PZM, ale przede wszystkim dla żużlowych klubów. Działacze wydali w trakcie ostatniego okna transferowego gigantyczne pieniądze, a w budżetach klubów założono duże wpływy z biletów. Widać jednak wyraźnie, że przyciągnięcie fanów na stadiony z każdym sezonem staje się trudniejsze. Spory udział w tym, poza pandemią, ma także nowy kontrakt telewizyjny na żużlowe transmisje, który gwarantuje fanom żużla możliwość obejrzenia nie tylko wszystkich meczów PGE Ekstraligi, ale także większości spotkań I i II ligi. Nie ma się więc co dziwić, że frekwencje na stadionach są coraz niższe, a wraz z nimi spadają przychody klubów z tego tytułu. Aby jednak opłacić rekordowe kontrakty, działacze będą musieli choćby spróbować odwrócić negatywny trend.

Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty

Czytaj więcej:
Unia Leszno pod olbrzymią presją
Bez sensacji w turnieju Darcy'ego Warda

Źródło artykułu: WP SportoweFakty