Żużel. Ostatni sezon stracił przez wojnę. Teraz od niego może zależeć utrzymanie PSŻ-u

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew

W przeszłości widziano w nim ogromny potencjał, być może nawet na zawodnika ze światowej czołówki. Później jednak pojawiły się w jego karierze problemy, w tym zawieszenie. Ostatni rok za to stracił ze względu na wojnę. Teraz ma wiele do udowodnienia.

Aleksandr Łoktajew jeszcze zanim pojawił się w Polsce odnosił spore sukcesy zarówno w Rosji jak i na Ukrainie. W wieku 16 lat pojawił się w naszej ojczyźnie, a dokładnie w Zielonej Górze. - Pokładamy w nim bardzo duże nadzieje. Chcemy dać mu szansę i pomóc w rozwoju kariery. Efekty jego pracy przyjdą. Jeśli tylko będzie tego chciał - mówił w 2009 roku Robert Dowhan.

To właśnie z tamtejszym Falubazem podpisał kontrakt i już w pierwszym sezonie pokazał się z dobrej strony. Łącznie wystartował wówczas w 35 biegach, osiągając średnią 0,829 punktu na jeden wyścig.

Następnie został wypożyczony poziom niżej do Rybnika, w którym był już jednym z liderów. Potem powrócił do Zielonej Góry i regularnie występował tam przez kilka lat, z roczną przerwą na Polonię Bydgoszcz. Trzeba przyznać, że rezultaty były naprawdę obiecujące. We wszystkich sezonach osiągał średnie mieszczące się pomiędzy 1,4-1,7.  W tym czasie zdobył także kilka medali na arenie międzynarodowej. Wydawało się, że niedługo w Ekstralidze na stałe zagości solidny senior.

ZOBACZ Bartosz Zmarzlik mówi o ostatnich dniach w Stali. To było dla niego kluczowe

To wszystko zatrzymało się 28 czerwca 2015 roku, gdy podczas kontroli antydopingowej po meczu Ks Toruń - Falubaz Zielona Góra wykazano w jego organizmie ślady THC, czyli środek obecny w marihuanie. Jak sam mówił, marihuanę palił dwa tygodnie przed zawodami, podczas imprezy urodzinowej w jego rodzinie. Żałował tego, ale było już za późno. Ostatecznie został zawieszony na rok. Musiał też zapłacić pięć tysięcy grzywny. Powrócił na końcówkę sezonu 2016, ale potem opuścił klub i do Ekstraligi jak na razie nie wrócił.

Z żużlowej karuzeli jednak nie wypadł. Już w 2017 roku podpisał kontrakt z Orłem Łódź, gdzie najpierw osiągnął średnią 1.651, a potem 1.860. Po dwóch latach na rok trafił do Ostrovii Ostrów, ale tam było już gorzej. To spowodowało, że wrócił do Orła, będąc przez dwa sezony jednym z liderów zespołu. W 2020 roku nie wiele brakowało, a awansowałby do Speedway Grand Prix. Niespodziewanie przed ubiegłorocznymi rozgrywkami przeniósł się do PSŻ-u Poznań, który startował w 2. Lidze Żużlowej.

Niestety przez wojnę w Ukrainie stracił on praktycznie cały poprzedni sezon. Do Polski przyjechał dopiero w październiku, a więc po zakończeniu rozgrywek. Wcześniej nie mógł zjawić się w Polsce, ponieważ jest w wieku poborowym, a zgody na jego wyjazd z kraju nie wydała lokalna jednostka wojskowa, chociaż starał się o to od marca. Ostatecznie udało mu się dostać zgodę na miesiąc, a 28-latek praktycznie od razu wykorzystał to na trening.

- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że wypadnie aż tak dobrze. Jeździł agresywnie i w ogóle nie było widać, że miał aż tak długą przerwę od jazdy. Okazuje się, że tego się nie zapomina, dlatego tym bardziej liczę, że zostanie z nami na kolejny sezon - mówił po pierwszych jazdach Ukraińca Tomasz Bajerski. No i rzeczywiście Łoktajew w stolicy Wielkopolski pozostanie na nadchodzący sezon. Jeśli nic się nie wydarzy, to będzie mógł on ponownie cieszyć jazdą swoich fanów.

Na pewno może on liczyć na wszystkich związanych z poznańskim żużlem. Jakub Kozaczyk zapewniał, że bardzo w niego wierzy i z całego serca go wspiera oraz stara się, aby było mu jak najlepiej i mógł on udowodnić swoje umiejętności. Jeśli wierzyć z doniesień z treningów, to trzykrotny indywidualny mistrz Ukrainy nie zapomniał, jak się jeździ na motocyklu. Rok przerwy w żużlu to nie zawsze tragedia, co pokazywało już wielu żużlowców, zresztą on sam już to udowodnił przed kilkoma laty.

Obawy zawsze można mieć, nawet jeśli chodzi o to, czy będzie mógł on na pewno zjawić się w Polsce, ponieważ sytuacja do rozpoczęcia rozgrywek może się zmienić. Zakładając, że wszystko wydarzy się po myśli zawodnika, to na pewno może on być wartością dodaną w poznańskim zespole. Prezes PSŻ wskazał, że najmocniejszymi punktami drużyny będą Adrian Gała i Antonio Lindbaeck. Patrząc jednakże na wyniki Aleksandra Łoktajewa sprzed kilku sezonów, to można założyć, że stać go na bycie czołową postacią zespołu, od której wiele może zależeć w walce o utrzymanie.

Czytaj także:
Ken Block nie żyje. Piękne słowa na pożegnanie wielkiego mistrza
Stal Gorzów odniosła się do zarzutów dla pracownika klubu. Będzie dalej pracował?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty