Żużel. Były prezes ocenia układ sił w PGE Ekstralidze. "Wilki nie mają najwięcej powodów do zmartwień"

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Denis Zieliński przed Mateuszem Bartkowiakiem
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Denis Zieliński przed Mateuszem Bartkowiakiem

Leszek Tillinger jak zwykle nie gryzie się w język. Były prezes jest zdania, że PGE Ekstraliga może mieć tylko jednego zwycięzcę. Dodaje także, czego potrzebuje dyscyplina, aby się rozwijać i kto najpewniej pożegna się z rozgrywkami.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Kogo, pana zdaniem, można okrzyknąć mianem króla polowania? [/b]

Leszek Tillinger, były prezes Polonii Bydgoszcz: Według mnie, ten tytuł należy się Krosnu. Cellfast Wilki dokonały czegoś, co w ostatnich latach było szalenie trudne i udawało się niewielu. Zarząd klubu z Podkarpacia zgarnął z rynku naprawdę gorące, renomowane nazwiska. W kontekście tego, że mówimy o beniaminku, naprawdę jest się czym chwalić. Wprawdzie Motor Lublin także nie próżnował i ściągnął świetnych zawodników, z mistrzem świata Bartoszem Zmarzlikiem na czele, ale to aktualny mistrz Polski. Większe uznanie należy się jednak prezesowi Grzegorzowi Leśniakowi.

Nie zmienia to faktu, że Wilki czeka trudna batalia o utrzymanie.

Tak. Uważam, że trzy drużyny powalczą o utrzymanie. Będą to Wilki, GKM i Unia. Natomiast gorzowska ebut.pl Stal nie wydaje się dużo silniejszą drużyną od tej z Leszna. Uważam, że to ekipy na podobnym poziomie, więc będzie ciekawie.

ZOBACZ Majewski i Gollob doczekali się nagrody. Będzie druga część filmu "Czas"?

Kto, według pana, ma najmniejsze szanse na sukces?

Moim zdaniem, ZOOleszcz GKM Grudziądz. To klub, który od ładnych kilku lat walczy o utrzymanie, ale zwykle jakoś ucieka spod topora. Jednak każda dobra passa się kiedyś kończy. Ich kadra wcale nie wygląda na zdecydowanie silniejszą od tej, którą trener Janusz Ślączka miał do dyspozycji w minionym sezonie. Gdybym musiał wytypować spadkowicza, postawiłbym właśnie na zespół z kujawsko-pomorskiego. Niby przyszedł tam Max Fricke, ale czy to odmienia sytuację tego klubu o 180 stopni? Nie powiedziałbym.

Z kolei ciekawie zapowiada się walka o mistrzostwo.

Nie zgadzam się. Według mnie jeden zespół jest wyraźnie silniejszy od pozostałych, a przeciwstawić się mu będzie szalenie trudno.

Kogo ma pan na myśli?

Betard Spartę Wrocław. To drużyna kompletna, z ogromną siłą rażenia. Uważam, że nie ma innej, która mogłaby im realnie pokrzyżować szyki. Maciej Janowski, Tai Woffinden, Daniel Bewley, to bardzo mocny tercet ze ścisłej czołówki światowej, a przecież na tym nie koniec. Do gry wraca Artiom Łaguta, który swój ostatni przejechany sezon zakończył tytułem mistrza świata. Myślę, że roczna przerwa nie zrujnuje kariery zawodnikowi tej klasy. Ponadto skład dopełniono transferem Piotra Pawlickiego. Wychowanek Unii ma zwolenników i przeciwników, ale według mnie to świetny ruch i on się we Wrocławiu odnajdzie.

Inni też nie próżnowali. Na przykład Motor wzmocnił się Bartoszem Zmarzlikiem.

Zespół z Lublina także ma duży potencjał. Być może spotkają się ze Spartą w finale, to bardzo realny scenariusz. Ale czy ich kadra wystarczy na wrocławian? Nie sądzę. Wprawdzie Zmarzlik to klasa sama w sobie, a i transfery Fredrika Lindgrena oraz Jacka Holdera były głośne. Natomiast forma tej dwójki to dla mnie zagadka. Nie wiadomo, jak odnajdą się w nowym otoczeniu, tym bardziej, że obaj czasem potrafili zawodzić. Jack miał solidną końcówkę, ale czy to się przełoży na przyszły rok? Nie wiadomo.

Jest jeszcze Włókniarz i Apator.

To drużyny, które bez wątpienia mogą aspirować do czołowej czwórki i powinny się w niej znaleźć. Są lepsze niż Stal, czy Fogo Unia Leszno, ale niewystarczająco silne by pokrzyżować szyki na przykład wywołanej do tablicy Sparcie. Realia są takie, że liga podzieli się na dwie czwórki i nie widzę innego scenariusza. To pokłosie braku decyzji o wprowadzeniu KSM. Jestem zwolennikiem tego wariantu, głośno o tym mówię od lat i zdania nie zmienię.

To, pana zdaniem, klucz do rozwoju dyscypliny?

Tak, ale żeby miało to sens, trzeba poszerzyć najwyższą klasę rozgrywkową o dwie drużyny. Jakby było ich dziesięć, zyskaliby na tym wszyscy. PGE Ekstraliga stałaby się ciekawsza i bardziej wyrównana, a beniaminek miałby dużo większe szanse na uniknięcie natychmiastowego spadku. Wprawdzie Wilki poniekąd sobie poradziły, ale to wyjątek od reguły i ich przykład wcale nie oznacza, że z innymi będzie podobnie.

Wracając jeszcze do tematu krośnian - gdzie widzi pan szczyt możliwości tej drużyny?

To jest beniaminek, a więc siódme miejsce będzie już sukcesem i powodem do zadowolenia. Szóste miejsce to w ogóle byłaby rewelacja. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, są w stanie tego dokonać.

Uważa pan, że żużel idzie w dobrym kierunku?

Omówiliśmy już aspekt sportowy. Jeżeli chodzi o marketingowy i organizacyjny, to myślę, że tak. Wystarczy spojrzeć, jakie teraz są pieniądze w dyscyplinie. Gdyby było źle, nie mówilibyśmy o rekordowych stawkach. Mnie osobiście do gustu przypadło szczególnie jedno rozwiązanie.

Które?

Wprowadzenie PGE Ekstraligi do lat 24. To bardzo dobry krok, świadczący o tym, że władze polskiego żużla myślą o przyszłości. Może wymaga jeszcze pewnego dopracowania albo przemyślenia niektórych kwestii, ale generalnie nie mam wątpliwości, że to ma sens. Trzeba tylko tym młodym chłopakom zapewnić możliwość rozwoju. No bo co z tego, że będą szaleć w tych rozgrywkach, jeśli nie będą mogli piąć się wyżej.

Niektórzy już to robią, jak na przykład Keynan Rew.

Tak, ale mogłoby być lepiej. Na przykład gdyby Ekstraliga liczyłaby dziesięć drużyn, to młodsi zawodnicy mieliby więcej miejsc pracy. Jeśli chcesz się rozwijać w tej dyscyplinie, musisz nieustannie piąć się w górę. Robię komplety w PGE Ekstralidze U-24? Dobrze, ale nie pójdę dalej, jeśli nie przeskoczę na seniorskie ściganie. Chłopacy muszą się gdzieś podziać, potrzebują środków do rozwoju. 

Nie powrócono do barażów. Zdaniem wielu, to niedobrze.

Baraże to na pewno dobra rzecz dla drugiej siły 1. Ligi. Kibice mają dodatkowe widowisko. Ale czy drużyny z niższej klasy mogłyby wyeliminować przeciwników z PGE Ekstraligi? Wątpliwe. Spójrzmy na Arged Malesę i jej rywalizację z GKM-em, który jest etatowym ekstraligowcem, ale de facto tym najsłabszym spośród niespadających.

Czy to oznacza, że według pana zespół z 1. Ligi nie miałby szans w barażu?

W przyszłym roku? Byłoby ciężko. Widzę jednak jeden wyjątek.

Jaki?

Jako dwóch najpoważniejszych kandydatów do awansu wymienia się Stelmet Falubaz i Abramczyk Polonię. Gdyby zielonogórzanie przegrali rywalizację o bezpośredni awans, a najlepsi okazaliby się na przykład bydgoszczanie, myślę, że baraż jeszcze miałby sens. Natomiast w odwrotnej sytuacji? Myślę, że nie. Raczej tylko Falubaz mógłby coś zwojować.

Czyli uważa pan, że to zielonogórzanie są najsilniejsi na papierze?

Tak. Wprawdzie rozmawialiśmy głównie o PGE Ekstralidze, ale tematy się niejako pokrywają. Myślę, że Falubaz jest głównym kandydatem do awansu i faworytem, patrząc na to, jakim składem dysponuje. Jeżeli ktoś miałby wyeiminować w barażach jeden z trzech zespołów, spośrod tych, których typuję do spadku, byliby to właśnie oni. Ale tak czy inaczej, tematu nie ma, bo wiadomo już, że baraże się nie odbędą.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Kasprzak odłożył kwestie finansów na bok. Będzie dopłacał do występów?
Kogo powinien oddać ZOOleszcz GKM? Były żużlowiec zabrał głos

Źródło artykułu: WP SportoweFakty